[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W ostatniej chwili – zauważył Fang Gang z ulgą w głosie.– To prawda – zgodził się Zhang Han Sen.Kondycja finansowa ChRL stanowiła absolutną tajemnicę, co było jedną z przewag ustroju komunistycznego; obaj ministrowie na pewno byliby tego zdania, jeśli w ogóle braliby pod uwagę inne formy sprawowania władzy.Naga prawda wyglądała natomiast tak, że ChRL prawie nie miała już dewiz, bo wydała je głównie na uzbrojenie i związane ze zbrojeniami technologie, które kupowała na całym świecie.Tylko sporadycznie sprowadzano coś z Ameryki, głównie mikroprocesory, które mogły być wykorzystane niemal we wszystkich rodzajach urządzeń.Sprzęt ewidentnie wojskowy, który kupowali, pochodził głównie z Europy Zachodniej, a w niektórych wypadkach z Izraela.Broń, którą Amerykanie przeznaczali dla tej części świata, była sprzedawana tym renegatom na Tajwanie, którzy, oczywiście, płacili gotówką.Dla reżimu Chin kontynentalnych było to jak ukąszenie moskita, niezbyt poważne, nie zagrażające życiu, ale dokuczliwe, bo prowokujące do ciągłego drapania, co tylko pogarszało sprawę.W Chinach kontynentalnych było ponad miliard – to znaczy tysiąc milionów – ludzi, podczas gdy na wyspie po drugiej stronie cieśniny mniej niż trzydzieści milionów.Tajwan, prowokująco posługujący się nazwą Republika Chińska, dobrze wykorzystywał swych mieszkańców, wytwarzając każdego roku ponad jedną czwartą tej ilości towarów i usług, którą w ChRL wytwarzało czterdzieści razy więcej robotników i chłopów.Ale Chiny kontynentalne, choć pożądały tych towarów i usług oraz bogactw, będących ich rezultatem, nie chciały słyszeć o systemie politycznym i ekonomicznym, który to umożliwiał.Ich system był, oczywiście, lepszy, ponieważ lepsza była ich ideologia.Sam Mao to powiedział.Ani ci dwaj, ani inni członkowie Biura Politycznego, nie poświęcali specjalnej uwagi realiom.Byli tak niezłomni w swej wierze, jak każdy zachodni duchowny w swojej.Ignorowali nawet oczywisty fakt, że wszelka prosperity w Chińskiej Republice Ludowej była rezultatem kapitalistycznej przedsiębiorczości, na którą zezwolili poprzedni rządzący, często mimo głośnych protestów innych wysokich rangą polityków.Owi politycy zadowalali się ostatecznie odmawianiem wpływów ludziom, którzy bogacili kraj, w przekonaniu, że taka sytuacja będzie trwała wiecznie i że ci przemysłowcy i biznesmeni zadowolą się robieniem pieniędzy i życiem we względnym luksusie, podczas gdy oni, teoretycy polityki, będą w dalszym ciągu zarządzać sprawami kraju.W końcu to do nich należała broń i żołnierze, czyż nie tak? A władza w dalszym ciągu wyrastała z luf karabinów.– Jesteś tego pewien? – spytał Fang Gang.– Tak, towarzyszu, jestem pewien.Jesteśmy przecież „dobrzy” dla jankesów, czyż nie? Nie pobrzękiwaliśmy ostatnio szabelką w stronę tych bandytów na Tajwanie, prawda?– A co z amerykańskimi zastrzeżeniami dotyczącymi handlu?– Czyż oni nie wiedzą, co to biznes? – spytał Zhang wyniośle.– Sprzedajemy im nasze towary z racji ich jakości i ceny.Kupujemy w ten sam sposób.Tak, przyznaję, że firma Boeing robi dobre samoloty, ale europejski Airbus też, a Europejczycy bardziej.idą nam na rękę w sprawach politycznych.Ameryka wielkim głosem domaga się otwarcia naszych rynków dla swoich towarów, i robimy to, oczywiście powoli.Potrzebujemy tej nadwyżki handlowej, którą uzyskujemy dzięki ich uprzejmości, żeby wydawać ją na to, co jest dla nas ważne.Niedługo rozwiniemy produkcję naszego przemysłu samochodowego i wejdziemy na ich rynek, jak to kiedyś zrobili Japończycy.Fang, za pięć lat nasza roczna nadwyżka w wymianie handlowej z Ameryką zwiększy się o kolejne dziesięć miliardów dolarów, przy czym, przyjacielu, jest to bardzo ostrożna prognoza.– Tak myślisz?Zdecydowane skinienie głową.– Tak! Nie powtórzymy tego błędu, który na początku popełnili Japończycy, sprzedając małe, brzydkie samochody.Rozglądamy się już za amerykańskimi stylistami, którzy pomogą nam zaprojektować samochody, odpowiadające wymogom estetycznym Białych Diabłów.– Mam nadzieję, że się nie mylisz.– Kiedy będziemy mieli pieniądze, potrzebne na umocnienie naszych sił zbrojnych, staniemy się mocarstwem światowym pod każdym względem, przemysłowym i militarnym.– Obawiam się, że to zbyt ambitne plany – powiedział Fang ostrożnie.– Ich realizacja musi pochłonąć więcej czasu, niż nam go zostało, to oczywiste, ale co będzie z naszym krajem, jeśli skierujemy go na niewłaściwą drogę?– Co to znaczy „niewłaściwą”, Fang? – spytał Zhang.– Wątpisz w słuszność naszych idei?Zawsze to pytanie, pomyślał Zhang i westchnął w duchu.– Pamiętam, co powiedział Deng: „Nieważne, czy kot jest czarny, czy biały, byle łapał myszy”.Na co Mao odburknął: „Który cesarz to wymyślił?”.– A jednak to jest ważne, przyjacielu, jak sam dobrze wiesz.– To prawda – zgodził się potulnie Fang, nie chcąc doprowadzić do konfrontacji o tak późnej porze, kiedy w dodatku bolała go głowa.Z wiekiem Zhang stał się jeszcze większym purystą ideologicznym niż w młodości, co nie powściągnęło jego imperialnych ambicji.Fang znów westchnął.Był zdecydowany nie ciągnąć dyskusji na ten temat.Nie warto.Należało tylko poruszyć tę kwestię jeszcze raz, żeby zabezpieczyć się od strony politycznej.– A jeśli tego nie zrobią?– Co?– Jeśli Amerykanie nie zachowają się tak, jak przewidujemy? Jeśli postawią się w kwestii handlu?– Nie zrobią tego – zapewnił Zhang swego starego przyjaciela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]