[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czyń, jak chcesz - odparł Musawasa - całą pustynię masz przed sobą.Ale mnie lud wysłał naodkupienie swoich grzechów, a nade wszystko mam syna Tehennę, nad którym książę rozleje swójgniew, jeżeli nie potrafię go przebłagać.Do gromady Libijczyków przycwałowali dwaj jezdni Azjaci donosząc, że pan czeka na ich pokorę.Musawasa gorzko westchnął i poszedł ku pagórkowi, na którym stał zwycięzca.Nigdy jeszcze nie odbyłon równie ciężkiej podróży!.Grube, pokutnicze płótno zle okrywało jego grzbiet; nad głową obsypanąpopiołem znęcał się żar słoneczny, bose nogi gryzł mu żwir.a serce gniótł smutek i własny, izwyciężonego ludu.Przeszedł zaledwie kilkaset kroków, ale parę razy musiał zatrzymać się i odpocząć.Często też oglądałsię za siebie, aby sprawdzić, czy nadzy niewolnicy, którzy nieśli dary dla księcia, nie kradną złotychpierścieni, a co gorsze - klejnotów.Musawasa bowiem, jako mąż doświadczony, wiedział, że ludzienajchętniej korzystają z cudzego nieszczęścia."Dziękuję bogom - pocieszał się w swej nędzy chytry barbarzyńca - że na mnie padł los upokorzenia sięprzed księciem, który lada dzień włoży faraonowską czapkę.Władcy Egiptu są wspaniałomyślni,szczególniej w chwili zwycięstwa.Jeżeli więc potrafię wzruszyć pana mego, umocni on moje znaczeniew Libii i pozwoli mi pobierać duże podatki.Prawdziwy zaś cud, że sam następca tronu złapał Tehennę;nie tylko bowiem nie uczyni mu krzywdy, ale jeszcze obsypie go dostojeństwami."Tak myślał, a wciąż oglądał się.Niewolnik bowiem, choć nagi, może ukradziony klejnot schować wusta, a nawet połknąć.Na trzydzieści kroków przed wozem następcy tronu Musawasa i towarzyszący mu najprzedniejsiLibijczycy upadli na brzuchy swoje i leżeli w piasku, dopóki adiutant książęcy nie kazał im wstać.Zbliżywszy się o kilka kroków znowu padli i uczynili tak trzy razy, a zawsze Ramzes musiał rozkazywaćim, ażeby się podnieśli.Przez ten czas Pentuer stojący na książęcym wozie szeptał swojemu panu:- Niech oblicze twoje nie pokaże im ani srogości, ani uciechy.Raczej bądz spokojny jak bóg Amon,który pogardza swymi wrogami i nie cieszy się z lada jakich triumfów.Nareszcie pokutujący Libijczycy stanęli przed obliczem księcia, który ze złocistego wozu patrzył na nichjak srogi hipopotam na kaczęta nie mające gdzie ukryć się przed jego mocą.- Tyżeś to - nagle odezwał się Ramzes? - Tyżeś to jest Musawasa, mądry wódz libijski?- Jam jest twój sługa - odparł zapytany i znowu rzucił się na ziemię.Gdy mu kazano wstać, książę mówił:- Jak mogłeś dopuścić się tak ciężkiego grzechu i podnieść rękę na ziemię bogów? Czyliż opuściła ciędawna roztropność?- Panie! - odparł chytry Libijczyk - żal pomięszał rozumy wygnanym żołnierzom jego świątobliwości,więc biegli na własną zgubę ciągnąc za sobą mnie i moich.I wiedzą bogowie, jak długo ciągnęłaby sięta brzydka wojna, gdyby na czele armii wiecznie żyjącego faraona nie stanął sam Amon w twojejpostaci.Jak pustynny wicher spadłeś, kiedy cię nie oczekiwano, tam gdzie cię nie oczekiwano, a jakbyk łamie trzcinę, tak ty skruszyłeś zaślepionego nieprzyjaciela.Po czym wszystkie ludy naszezrozumiały, że nawet straszne pułki libijskie dopóty są coś warte, dopóki rzuca nimi twoja ręka.- Mądrze mówisz, Musawaso - rzekł książę - a jeszcze lepiej uczyniłeś, żeś wyszedł naprzeciw armiiboskiego faraona nie czekając, aż ona przyjdzie do was.Radbym jednak dowiedzieć się: o ileprawdziwą jest wasza pokora?- "Rozjaśnij oblicze, wielki mocarzu egipski - odpowiedział na to Musawasa.- Przychodzimy do ciebiejako poddani, ażeby imię twoje było wielkim w Libii i ażebyś był naszym słońcem, jak jesteś słońcemdziewięciu ludów.Rozkaż tylko podwładnym twoim, aby byli sprawiedliwymi dla zawojowanego i do potęgi twejprzyłączonego ludu.Niech twoi naczelnicy rządzą nami sumiennie i sprawiedliwie, a nie według złychchęci swoich donosząc o nas fałszywie i pobudzając niełaskę twoją przeciw nam i dzieciom naszym.Rozkaż im, namiestniku dobrotliwego faraona, aby rządzili nami według woli twojej oszczędzającswobodę, mienie, język i obyczaje ojców i przodków naszych.Niech prawa twoje będą dla wszystkich poddanych ci ludów równe, niech urzędnicy twoi nie pobłażająjednym, a nie będą zbyt srogimi dla drugich.Niech wyroki ich będą dla wszystkich jednakie.Niechpobierają opłatę przeznaczoną na twe potrzeby i twój użytek, lecz nie podnoszą od nas innej wtajemnicy przed tobą, takiej, która nie wejdzie do skarbca twego, lecz wzbogaci tylko sługi twoje i sługisług twoich.Każ rządzić nami bez krzywdy dla nas i dla dzieci naszych, wszak jesteś bogiem naszym i władcą nawieki.Naśladuj słońce, które dla wszystkich rozsiewa swój blask dający siłę i życie.Błagamy cię o twełaski, my, libijscy poddani, i padamy czołem przed tobą, następco wielkiego i potężnego faraona." *Tak mówił przebiegły książę libijski Musawasa i skończywszy, znowu upadł brzuchem na ziemię.Anastępcy faraona, kiedy słuchał tych mądrych słów, błyszczały oczy i rozszerzały się nozdrza jakmłodemu ogierowi, który po sytnej paszy wybiega na łąkę między klacze.- Powstań, Musawaso - odezwał się książę - i posłuchaj, co ci odpowiem.Los twój i twoich narodów niezależy ode mnie lecz od miłościwego pana, który tak wznosi się ponad nami wszystkimi, jak niebo nadziemią.Radzę ci więc, ażebyś ty i starszyzna libijska udali się stąd do Memfisu i tam, upadłszy na twarzprzed władcą i bogiem tego świata, powtórzyli pokorną mowę, której tu wysłuchałem.Nie wiem, jaki będzie skutek waszych próśb; lecz ponieważ bogowie nigdy nie odwracają się odskruszonych i błagających, więc przeczuwam, że nie będziecie zle przyjęci.A teraz pokażcie mi dary przeznaczone dla jego świątobliwości, abym osądził, czy poruszą sercewszechmocnego faraona.W tej chwili Mentezufis dał znak stojącemu na wozie księcia Pentuerowi.A gdy ten zeszedł i zbliżył sięze czcią do świętego męża, Mentezufis szepnął:- Boję się, ażeby młodemu panu naszemu triumf nie za mocno uderzył do głowy.Czy nie sądzisz, żebyłoby roztropnym przerwać w jakiś sposób uroczystość?.- Przeciwnie - odparł Pentuer - nie przerywajcie uroczystości, a ja wam ręczę, że podczas triumfu niebędzie miał wesołej twarzy.- Zrobisz cud?- Czyliżbym potrafił? Pokażę mu tylko, że na tym świecie wielkiej radości towarzyszą wielkie strapienia.- Czyń, jak chcesz - rzekł Mentezufis - gdyż bogowie dali ci mądrość godną członka najwyższej rady.Odezwały się trąby i bębny i rozpoczęto pochód triumfalny.Na czele szli nadzy niewolnicy z darami, pilnowani przez możnych Libijczyków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]