[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakoż ojedenastej wypukano mnie.Wyszedłem - za drzwiami stał ojciec zmarłego Józia.Miałtwarz barwy bladofioletowej, a nos popielaty.Byt zupełnie trzezwy, tylko trzęsła mu się głowa i ręce.Człowiek ten wziął mnie pod brodę i długo wpatrywał mi się w oczy, a potem nagle rzekł:- Ty obroniłeś Józia, kiedy mu w klasie dokuczali?."Czy zwariował ten stary?" - pomyślałem, alem munic nie odpowiedział.On objął mnie rękoma za szyję i pocałował kilka razy w głowę szepcząc:- Niech cię Bóg błogosławi.Niech cię błogosławi!.Puścił mi głowę i znowu spytał:- Byłeś przy jego śmierci?.Powiedz mi prawdę, bardzo on się męczył?.Wtem cofnął się i rzekł prędko:- Albo nie.nic mi już nie mów!.O, nikt nie wie, jakim ja nieszczęśliwy!.Z oczu poczęły mu płynąć łzy.Schwycił się oburącz za głowę, odwrócił się ode mnie i pobiegł kuschodom krzycząc:- Biedny ja!.biedny.biedny.Wołał tak głośno, że na korytarz powychodzili profesorowie.Patrzyli za nim, pokiwali głowami i kazalimi wrócić do klasy.Nad wieczorem jakiś faktor przyniósł na stancją spory kufer dla mnie i kartkę z tym tylko napisem:"Od biednego Józia - pamiątka."W kufrze było mnóstwo pięknych książek po nieboszczyku Józiu, a między nimi:Księga świata,HistoriaCezara Cantu,Don Quichot,Galeria Drezdeńska i wiele innych.Książki te obudziły we mnie namiętnąchęć do poważniejszego czytania.Dobrze już na wiosnę wybrałem się pierwszy raz na grób Józia.Był taki mały i zgarbiony, jak on sam.Spostrzegłem, że ktoś obsadził go zielonymi gałązkami.O parę kroków dalej, między trawą, znalazłemkilka butelek z napisem: Rum-Jamaica.Siedziałem z godzinę, alem nie powiedział Józiowi, co zadali nalekcje, bo i sam nie wiedziałem, i on się nie spytał.W tydzień znowu przyszedłem na cmentarz.Znowu zobaczyłem gałązki świeżo zatknięte w grób Józia,a między trawą - znowu znalazłem kilka całych i nadtłuczonych butelek.W początkach maja rozeszła się po mieście szczególna wiadomość.Oto z rana, przy grobie Józia,znaleziono martwe zwłoki jego ojca.Obok nich leżała wypróżniona do połowy butelka z napisem: Rum-Jamaica.Mówili doktorzy, że człowiek ten umarł na anewryzm.Wypadki te oddziałały na mnie w szczególny sposób.Od tej pory ciężyło mi towarzystwo kolegów inudziły ich krzykliwe zabawy.Wówczas zatapiałem się w czytaniu książek, które mi zostawił Józio, albowymykałem się za miasto, w jary zarosłe krzakami, i włócząc się tam rozmyślałem - Bóg wie o czym.Nieraz zapytywałem się, dlaczego tak nędznie zginął Józio i dlaczego ojciec był tak samotny, że ażmusiał tulić się do grobu syna.Czułem, że największym nieszczęściem jest opuszczenie, i zrozumiałem,dlaczego biedny garbusek szukał przyjaciela.Mnie także potrzebny był teraz przyjaciel.Ale między kolegami jakoś żaden nie przypadał mi do smaku.Przypomniałem sobie siostrę.Nie!.siostra nie zastąpi przyjaciela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]