Home HomeCollins Jackie Hollywood 3 Dzieci z HollywoodCard Orson Scott Dzieci Umyslu (SCAN dal 922)May Peter Wyspa Lewis 2 Czlowiek z Wyspy LewisDzieciATMca matematyka Edyta Gruszczyk KolczyA,,skaDavidson Mary Janice Królowa Betsy 01 Nieumarła i niezamężnaSkoda Fabia 52 1.4l TdiZimmer Bradley Marion Mgly AvalonuH.P. Lovecraft 16 opowiadan (2)(eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. IIRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Czerwony Sokół wskoczył do wody, zanurkował i podniósł Klarion na ramionach w górę.Natychmiast przestała wrzeszczeć.Rybacy wciągnęli ją przez krawędź burty i położyli nadeskach pokładu, gdzie wypluwała morską wodę.Czerwony Sokół podciągnął się na pokład i przeszedł nad nią bez słowa, nie obdarzającnawet jednym spojrzeniem.Leżała jak mokry worek i nikt nie zwracał na nią uwagi, tylkostary sufi uśmiechnął się łagodnie, a potem znowu zapadł w drzemkę.Klarion płaczączasnęła.Dzieci oczywiście przebudziły się od jej krzyku i były świadkami całego zajścia.– Wiesz, Mahmudzie – odezwała się Jeza, gdy już znowu wczołgali się do niecki, którąciasno do siebie przytuleni wygnietli w stosie sieci – jeśli mi nie zrobisz miejsca w naszymłóżku, wrzucę cię do morza rybom na pożarcie!– Mógł się pojawić jakiś rekin – rozważał zaspany Rosz, ale Jeza, zupełnie rozbudzona,wyjaśniła stanowczo:– Natychmiast by zawrócił, gdyby Klarion na niego nawrzeszczała!– Mój ojciec uciąłby jej głowę – powiedział spokojnie mały Mahmud.– Komu? Klarion?– Nie, Madulajn – oświadczył chłopiec i zasnął.– Czy to prawda? – zwróciła się Jeza do Szirat, która uśmiechnęła się pogodnie.– Kazałby uciąć! – odparła uspokajająco.– Nie brudziłby sobie przecież rąk krwiąniewolników.– Jeśli znajdziemy się w twoim kraju – zaczęła znów Jeza – czy mogę zostać twojąniewolnicą?– Nie.Ty jesteś królewską córką.– No tak – mruknęła Jeza, przecierając oczy.– Madulajn jest także księżniczką.Spali aż do południa.Statek teraz ledwie posuwał się naprzód, dostali się bowiem wobszar ciszy morskiej.Późnym popołudniem nadciągnęły ciemne chmury i łódź zalało światło żółte jak siarka.Na falach zaczęły się tworzyć małe korony.– Będziemy mieli burzę – zauważył stary sufi.– Cóż za mądre wejrzenie w istotę natury – zakpił Czerwony Sokół.– Opaszcie się liną, adzieci przywiążcie do masztu!Dzieciom ogromnie się to podobało, chociaż uważały za przesadną taką ostrożność.– Ściągnąć żagle!Dzieci i kobiety opasały się linami.Musiały usiąść na pokładzie, narzucono na nienajpierw sieć, potem żagiel, który na końcach mocno przywiązano.Jeszcze spoglądałyciekawie spod tej osłony, ale szybko miało się to zmienić.Jakby z niczego powstały nagle fale, potoczyły się w kierunku statku, którym coraztrudniej było sterować; tańczył na ich grzbietach, spadał w doliny, zalewały go potoki wody.Krzyk dzieci został wkrótce zagłuszony przez huk morza.Po każdym zalaniu łodzirybacy i Hamo czerpali wodę i wylewali za burtę.Madulajn wzbraniała się, by razem zKlarion wpełznąć pod płachtę.– Ona wydrapie mi oczy! – krzyknęła do Czerwonego Sokoła.– Wolę umrzeć widząc!– Istnieje większe niebezpieczeństwo, że ty jej przegryziesz gardło! – odkrzyknął ześmiechem.– Ale teraz nie chcę żadnej kobiety pod nogami!Saracenka, aczkolwiek córka gór, unikała fal zręcznie jak kot, nie pozostała też dłużna wodpowiedzi.– Chciałeś chyba powiedzieć: między nogami! Zanim do tego dojdzie, przekonasz się, żeSaracenka potrafi dorównać mężczyznom! – Szarpnęła Hamona do tyłu, gdyż przez nieuwagęnie dostrzegł nadbiegającej fali, która omal nie zmyła go z pokładu.Pospiesznie wylewali wodę z łodzi.Burza rozszalała się teraz na dobre.Światłobłyskawic pozwalało sternikowi nie stracić całkowicie orientacji, gdyby bowiem góry wodychwyciły statek, zostaliby pogrzebani pod naporem fal, które, często wysokości domu,nacierając zapadały się w głąb.Morze huczało tak, że następujących po błyskawicachgrzmotów w ogóle nie było słychać.Nagle z trzaskiem runął bom żagla.Uderzył w poprzek łodzi; dzieciom pod płachtą niestała się wprawdzie krzywda, lecz uderzenie zmiotło jednego rybaka z pokładu.Stało się totak szybko, że nieszczęśnik nie zdołał nawet krzyknąć, nim zniknął w odmętach, połkniętyprzez tysiąc rozwartych gardzieli, które w następnej sekundzie się zamknęły.Nie było nawet czasu, by go pożałować, ponieważ woda w łodzi się podniosła i sięgnęłaludziom aż do kolan.Dzieci wstały, żeby się nie utopić.Trzymały płachtę nad głowami imocno obejmowały się nawzajem; żagiel, spod którego wyglądały tylko gołe nogi, niczymolbrzymia meduza chwiał się i kołysał w potokach wody.W końcu pękł maszt, rozłupał się wzdłuż, nadłamany wierzchołek wisiał teraz nad burtą iutrudniał każdy manewr sterowniczy.Jednak jakby to był już ostatni cios, szum i wyciewiatru ucichły, fale uspokoiły się, klaskały znowu jednostajnie o burty, grzmoty ucichły wdali.Wyczerpani podróżni ośmielili się znowu skierować wzrok ku niebu.W srebrnym świetle księżyca ciągnęły niespokojne chmury, wciąż jeszcze rozświetlaneblaskiem sporadycznych błyskawic, ale już nie słychać było grzmotów.Dzieci, chociaż nadal przywiązane linami, ale uwolnione od sieci i płachty, zabrały sięnatychmiast do wylewania wody z łodzi.Nawet stary sufi czerpał uważnie swoją miską, którązawsze nosił przy sobie.Tak więc Klarion nie mogła dłużej pozostawać bezczynna.Podciągnęła suknię do bioder i zabrała się do pracy na równi z mężczyznami.Szirat zasłabła i byłaby wypadła za burtę, gdyby Hamo jej w porę nie złapał.Zaniósł jąostrożnie na dziób, jedyne podwyższone miejsce, i ułożył na stosie sieci.Madulajnzaopiekowała się dziewczyną.Niespodziewanie bliska błyskawica i prawie równoczesny z nią grzmot wyrwały Szirat zomdlenia.– Dlaczego ty się nie boisz? – szepnęła.– Ponieważ teraz będzie tylko padać – odparła Madulajn pocieszająco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •