Home HomeAlistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)Bolesław Niemierko Ksztalcenie szkolne Podręcznik skutecznej dydaktykiFaraon tom2 B.PrusFaraon tom1 B.PrusGrzechy dzieciństwa B.PrusJames L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)Terry Pratchett Mundodisco 25 La VerdadRoles of the Northern Goddess by Hilda Ellis Davidson (2001)Flawiusz Jozef Dawne dzieje Izraela
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Głupi Szuman ze swoim żydowskim klasycyzmem!.- odparłOchocki.- On nawet nie domyśla się, że cywilizacji nie stworzyliani filistrowie, ani geszefciarze, lecz właśnie tacy wariaci.Gdybyrozum polegał na myśleniu o dochodach, ludzie do dzisiejszegodnia byliby małpami.- Zwięte słowa.piękne słowa!.- powtarzał subiekt.- Wytło-maczże pan jednak: jakim sposobem człowiek, podobny Wokul-skiemu, mógł.tak oto.zaawanturować się?.- Proszę pana, ja się dziwię, że to tak pózno nastąpiło!.- odparłOchocki wzruszając ramionami.- Przecież znam jego życie i wiem,że ten człowiek prawie dusił się tutaj od dzieciństwa.Miał aspiracjenaukowe, lecz nie było ich czym zaspokoić; miał szerokie instynktaspołeczne, ale czego dotknął się w tym kierunku, wszystko padało.Nawet ta marna spółczyna, którą zatożył, zwaliła mu na łeb tylkopretensje i nienawiści.- Masz pan rację!.masz pan rację!.- powtarzał Rzecki.- A te-raz ta panna Izabela.- Tak, ona mogła go uspokoić.Mając szczęście osobiste, łatwiejpogodziłby się z otoczeniem i zużyłby energię w tych kierunkach,jakie są u nas możliwe.Ale.nietęgo trafił.- A co dalej?.- Czy ja wiem?.- szepnął Ochocki.- Dziś jest on podobny dowyrwanego drzewa.Jeżeli znajdzie grunt właściwy, a w Europiemoże go znalezć, i jeżeli ma jeszcze energię, to wlezie w jakąś robotęi bodaj czy nie zacznie naprawdę żyć.Ale jeżeli wyczerpał się, cotakże w jego wieku jest możliwym.932 LALKARzecki podniósł palec do ust.- Cicho!.cicho!.- przerwał.- Stach ma energię.o, ma!.Onjeszcze wypłynie.wypły.Odszedł od okna i oparłszy się o futrynę zaczął szlochać.- Taki jestem chory - mówił - taki rozdrażniony.- Bo ja mampodobno wadę serca.Ale to przejdzie.przejdzie.Tylko dlaczegoon tak ucieka.kryje się.nie pisze?.:- Ach, jak ja rozumiem - zawołał Ochocki - ten wstręt człowiekarozbitego do rzeczy, które mu przypominają przeszłość!.Jak ja toznam, choćby z małego doświadczenia.Wyobraż pan sobie, że kie-dy zdawałem w gimnazjum egzamin dojrzałości, musiałem w pięćtygodni przejść kursa łaciny i greki z siedmiu klas, bom się tegonigdy nie chciał uczyć.No i jakoś wykręciłem się na egzaminie, aletak przedtem pracowałem, żem się przepracował.Od tej pory nie tylko nie mogłem patrzeć na książki łacińskiealbo greckie, ale nawet myśleć o nich.Nie mogłem patrzeć na gmachszkolny, unikałem kolegów, którzy pracowali razem ze mną, alenawet musiałem opuścić owe mieszkanie, gdzie uczyłem się dzieńi noc.Trwało to parę miesięcy i naprawdę nie pierwej uspokoiłemsię, ażem.Wiesz pan, com zrobił? Rzuciłem do pieca wszystkiepodręczniki greckie i łacińskie i spaliłem bestie!.Paskudziło się toz godzinę, ale kiedy ostatecznie kazałem popioły wysypać na śmiet-nik, ozdrowiałem! Chociaż i dziś jeszcze dostaję bicia serca na wi-dok greckich liter albo łacińskich wyjątków: panis, piscis, crinis.Aaa.jakie to obrzydliwe.Nie dziwże się pan - kończył Ochocki - że Wokulski umyka stądaż do Chin.Długie udręczenie może doprowadzić człowieka dowścieklizny.Chociaż i to przechodzi.- A czterdzieści sześć lat, panie?.- zapytał Rzecki.- A silny organizm?.a tęgi mózg?.No, ale zagadałem się.Bywaj mi pan zdrów.- Co, może wyjeżdżasz pan?.933 Bolesław Prus- Aż do Petersburga - odparł Ochocki.- Muszę pilnować testa-mentu nieboszczki Zasławskiej, który chce obalić wdzięczna rodzi-na.Posiedzę tam, bodaj czy nie do końca pazdziernika.- Jak tylko będę miał wiadomość od Stacha, zaraz panu doniosę.Tylko przyślij mi pan adres.- I ja panu dam znać, tylko zachwycę języka.Chociaż wątpię.Do widzenia!.- Rychłego powrotu.Rozmowa z Ochockim orzezwiła pana Ignacego.Zdawało się,że stary subiekt nabrał sił nagadawszy się z człowiekiem, który nietylko rozumiał ukochanego Stacha, ale i przypominał go w wielupunktach. On był taki sam - myślał Rzecki.- Energiczny, trzezwy, a mimoto zawsze pełen idealnych popędów.Można powiedzieć, że od tego dnia zaczęła się rekonwalescencjapana Ignacego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •