Home HomePrus Boleslaw Lalka 9789185805365Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)Bolesław Prus LalkaGrzechy dzieciństwa B.PrusPrus Lalka IPrus Lalka IIResnick Mike WrozbiarkaKoneczny.Feliks Cywilizacja zydowskaRon Johnson Doskonaly biznesplan (2)Joshua Goldstein The Real Price of War, How You Pay for the War on Terror (2005)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zbieralitylko kłosy, które pakowano w worki; słoma zaś zostawała w polu.Wysłuchawszy nabożeństwa, które znudziło go, książę stanął na dwukolnym wozie.Wysunął się oddziałwojska, za nim kapłani, dwaj panowie prowadzili za uzdy konie następcy, za następcą na drugim woziejechał nomarcha Ranuzer, a za nim ogromny orszak panów i sług dworskich.Lud, zgodnie z woląRamzesa, nie wystąpił, lecz chłopi, pracujący w polu, na widok procesji upadali twarzami na ziemię.W ten sposób, przeszedłszy kilka pontonowych mostów rzuconych na odnogi Nilu i kanały, książę nadwieczorem dojechał do miasta Anu, stolicy prowincji.Przez kilka dni ciągnęły się uczty powitalne, składano namiestnikowi hołdy, przedstawiano muurzędników.W końcu Ramzes zarządał przerwania uroczystości i prosił nomarchę o zaznajomienie go zbogactwami nomesu.Przegląd zaczął się nazajutrz i trwał parę tygodni.Co dzień na podwórze pałacu, w którym mieszkałnastępca, przychodziły rozmaite cechy rzemieślnicze pod komendą cechowych oficerów, ażeby okazaćksięciu swoje wyroby.Więc kolejno przeciągali fabrykanci broni z mieczami, włóczniami i toporami; fabrykanci instrumentówmuzycznych z piszczałkami, trąbkami, bębnami i arfami.Po tych przyszedł wielki cech stolarski, któryokazywał krzesła, stoły, kanapy, lektyki i wozy, ozdobione bogatymi rysunkami, wykładaneróżnokolorowym drzewem, perłową masą i kością słoniową.Potem niesiono metalowe naczyniakuchenne: ruszty do ognisk, rożny, dwuuszne garnki i płytkie rynki z pokrywami.Jubilerowie popisywalisię cudnej piękności pierścieniami ze złota, bransoletami na ręce i nogi z elektronu, czyli mięszaninyzłota i srebra, łańcuchami; wszystko to kunsztownie rzezbione, wysadzane drogimi kamieniami lubróżnokolorową emalią.Zamknęli pochód garncarze niosący przeszło sto gatunków naczyń glinianych.Były tam wazy, garnki,misy, dzbany i kruże, najrozmaitszej formy i wielkości, pokryte malowidłami, ozdobione głowamizwierząt i ptaków.Każdy cech składał księciu ofiary ze swoich najpiękniejszych wyrobów.Zapełniły one dużą salę, choćnie było między nimi dwu do siebie podobnych.Po skończeniu ciekawej, lecz nużącej wystawy jego dostojność Ranuzer spytał księcia czy jestzadowolony?Następca zamyślił się.- Piękniejsze rzeczy - odparł - widziałem chyba w świątyniach albo w pałacach mego ojca.Ponieważjednak mogą kupować je tylko ludzie bogaci, więc nie wiem, czy skarb państwa ma z nich dość wielkiedochody.Nomarchę zdziwiła ta obojętność dla dzieł sztuki w młodym panu, a zaniepokoiła troska o dochody.Chcąc jednak zadowolić Ramzesa, zaczął od tej pory oprowadzać go po fabrykach królewskich.Więc jednego dnia zwiedzili młyny, gdzie niewolnicy w kilkuset żarnach i stępach przygotowywali mąkę.Byli w piekarniach, gdzie wypiekano chleb i suchary dla wojska, tudzież w fabryce, gdzie robionokonserwy z ryb i mięsa.Oglądali wielkie garbarnie i warsztaty sandałów, huty, gdzie topiono brąz na naczynia i oręże, potemcegielnie, cechy tkaczów i krawców.Zakłady te mieściły się we wschodniej części miasta.Ramzes z początku oglądał je ciekawie, ale bardzoprędko obrzydł mu widok robotników, którzy byli wy- straszeni, chudzi, mieli chorowitą cerę i blizny od kijów na plecach.Od tej pory bawił krótko w fabrykach, wolał przypatrywać się okolicom miasta Anu.Daleko nawschodzie widać było pustynię, wśród której w roku zeszłym odbywały się manewry pomiędzykorpusem jego i Nitagera.Jak na dłoni widział gościniec, którym maszerowały jego pułki, miejsce,gdzie z powodu znalezienia skarabeuszów machiny wojenne musiały skręcić na pustynię, a może naweti to drzewo, na którym powiesił się chłop kopiący kanał.Z tamtego szczytu, w towarzystwie Tutmozisa, spoglądał na kwitnącą ziemię Gosen i złorzeczyłkapłanom.A tam, między wzgórzami, spotkał Sarę, do której zapaliło się jego serce.Dziś jakie zmiany!.Już przestał nienawidzieć kapłanów, od czasu gdy za sprawą Herhora dostałkorpus i namiestnikostwo.Sara zaś zobojętniała mu jako kochanka, lecz natomiast coraz żywiejobchodziło go dziecię, którego miała zostać matką."Co ona tam robi? - myślał książę.- Już dawno nie miałem od niej wiadomości."A gdy tak patrzył na wschodnie wzgórza i rozpamiętywał niedawną przeszłość, stojący na czele jegoświty nomarcha Ranuzer był przekonany, że książę spostrzegł jakieś nadużycia w fabrykach i medytujenad sposobem ukarania go."Ciekawym, co on zobaczył? - mówił w sobie dostojny nomarcha.- Czy to, że połowę cegły sprzedanokupcom fenickim, czy że dziesięć tysięcy sandałów brakuje w składzie, czy może jaki podły nędznikszepnął mu co o metalowych hutach?."I serce Ranuzera napełnił wielki niepokój.Nagle książę odwrócił się do świty i wezwał Tutmozisa, który zawsze miał obowiązek znajdować się wpobliżu jego osoby.Tutmozis przybiegł, następca odszedł z nim jeszcze dalej na stronę.- Słuchaj - rzekł wskazując na pustynią.- Widzisz ty te góry?.- Byliśmy tam zeszłego roku.- westchnął dworak.- Przypomniałem sobie Sarę.- Zaraz spalę kadzidło bogom! - zawołał Tutmozis - bom już myślał, że od czasu gdy jesteśnamiestnikiem, wasza dostojność, zapomniałeś o swoich wiernych sługach.Książę popatrzył na niego i wzruszył ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •