Home HomeAlistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)Faraon tom2 B.PrusFaraon tom1 B.PrusGrzechy dzieciństwa B.PrusPrus Boleslaw Lalka 9789185805365Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)Pratchett Terry MortPART01balzac honoriusz komedia ludzka iv
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Przykro mi tylko, że na mój kószt."A gdziekolwiek spojrzał, widział piękną twarz panny Izabeli oblaną rumieńcem wstydu.W sercu gotowała mu się głucha wściekłość.Czuł, że jego ręce stają się jak żelazne sztaby, a ciałonabiera tak dziwnej tęgości, że chyba nie ma kuli, która by uderzywszy go nie odskoczyła.Przemknąłmu przez głowę wyraz: śmierć, i na chwilę uśmiechnął się.Wiedział, że śmierć nie rzuca się naodważnych; staje tylko naprzeciw nich jak zły pies i patrzy zielonymi oczyma: czy nie zmrużą powieki?Tej samej nocy; jak każdej zresztą innej nocy, baron grał w karty.Maruszewicz, który również był wklubie, przypominał mu o dwunastej, o pierwszej i o drugiej, ażeby szedł spać, gdyż z rana zbudzi go osiódmej ; roztargniony baron odpowiadał: "Zaraz! Zaraz!.", ale przesiedział do trzeciej, o której togodzinie odezwał się jeden z jego partnerów:- Basta! baronie.Prześpij się choć parę godzin, bo będą ci drżały ręce i spudłujesz.Słowa te, a jeszcze bardziej opuszczenie stolika przez partnerów, otrzezwiły barona.Wyszedł z klubu,wrócił do domu i swemu kamerdynerowi, Konstantemu, kazał zbudzić się o siódmej rano.- Pewnie jaśnie pan robi jakieś głupstwo.- mruknął obrażony sługa.- Cóż tam znowu?.- pytałgniewnie, rozbierając barona:- A, ty błaznie jakiś - oburzył się baron - myślisz, że ja będę się przed tobą tłumaczył? - Mampojedynek, no?.bo mi się tak podoba.O dziewiątej rano będę się strzelał z jakimś szewcem czyfryzjerem, no?.Może mi zabronisz?.- A niech się jaśnie pan strzela nawet ze starym diabłem!- odparł Konstanty.- Tylkom ciekawy, ktoweksle jaśnie pana zapłaci?.A komorne.a utrzymanie domu?.Dlatego, że jaśnie pan co kwartałma ciekawość na Powązki, to gospodarz nasyła nam rejentów, a ja boję się, żebym z głodu nie umarł.Dobra służba!.- Pójdziesz mi ty!.- wrzasnął baron i pochwyciwszy kamasz rzucił nim za cofającym siękamerdynerem.Kamasz trafił w ścianę i o mało nie zwalił brązowego posążka Sobieskiego.Załatwiwszy się z wiernym sługą, baron legł na łóżku i począł zastanawiać się nad swoim opłakanympołożeniem."Trzeba szczęścia - wzdychał - ażeby mieć pojedynek z kupczykiem.Jeżeli ja go trafię, będę jakmyśliwiec, który wyszedł na niedzwiedzie, a zabił chłopu cielną krowę.Jeżeli on mnie trafi, wyjdzie nato, jak gdyby mnie zwalił batem dorożkarz.Jeżeli z obu stron pudło.Nie, mamy przecież strzelać siędo krwi.Niech mnie roztratują, jeżeli nie wolałbym tego osła przeprosić, choćby w kancelarii rejenta,ubrawszy się na tę uroczystość we frak i biały krawat.Ach, podłe czasy liberalne!.Mój ojciec kazałbytakiego zucha oćwiczyć swoim psiarczykom, a ja muszę dawać mu satysfakcję, jak gdybym sam sprzedawał cynamon.Niechże już raz przyjdzie ta głupia rewolucja socjalna i wytłucze albo nas, alboliberałów."Począł usypiać i marzył, że Wokulski zabił go.Widział, jak jego trupa dwu posłańców niesie domieszkania żony, jak żona mdleje i rzuca mu się na zakrwawione piersi.Jak płaci wszystkie jego długii asygnuje tysiąc rubli na pogrzeb i.jak on zmartwychwstaje i zabiera owe tysiąc rubli na drobnewydatki.Błogi uśmiech zaigrał na zniszczonej twarzy barona i - zasnął jak dziecię.O siódmej ledwie go zbudzili Konstanty i Maruszewicz.Baron w żaden sposób nie chciał wstawaćmrucząc, że woli być zhańbionym i niehonorowym aniżeli zrywać się tak wcześnie.Dopiero widokkarafki z zimną wodą upamiętał go.Baron wyskoczył z łóżka, uderzył Konstantego, zwymyślałMaruszewicza, a w duchu przysiągł, że Wokulskiego zabije.Lecz gdy już był ubrany, wyszedł na ulicę, zobaczył piękną pogodę i wyobraził sobie, że widzi wschódsłońca, nienawiść do Wokulskiego osłabła w nim i postanowił tylko przestrzelić mu nogę."A tak!.- dodał po chwili.- Drasnę go, a on będzie kulał do końca życia i będzie opowiadał: tęśmiertelną ranę otrzymałem w pojedynku z baronem Krzeszowskim!.To mnie urządzi.Co oni minarobili, ci moi kochani sekundanci?.Jeżeli już jakiś kupczyk gwałtem chce do mnie strzelać, niechstrzela przynajmniej wtedy, kiedy idę na spacer, ale nie w pojedynku.Straszne położenie!.Wyobrażam sobie, jak moja droga małżonka będzie opowiadać, że biję się z kupcami."Zajechały powozy.Do jednego wsiadł baron z hrabią-Anglikiem, do drugiego milczący egiptolog zpistoletami i chirurgiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •