Home HomeBrooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)Goodkind Terry Pierwsze prawo magii02 Terry Brooks Mroczne WidmoBrooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8Brooks Terry Potomkowie ShannaryBrooks Terry Piesn ShannaryLem Stanislaw SledztwoRushdie Salman Wstyd (SCAN dal 1148)Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zdrowy rozsądek podpowiadał, że przynajmniej kilka kobiet dożywało trzydziest-83 ki, nie zabijając się z miłości.Jednak zdrowy rozsądek nie grał w tych dramatach żadnejroli, nawet jako statysta.* Mort wiedział już, że miłość wzbudza uczucie gorąca i zimna,że czyni okrutnym i słabym, ale nie zdawał sobie sprawy, że może tak bardzo ogłupić..co noc przepływał rzekę, ale raz wybuchł sztorm, a kiedy on się nie zjawił,ona.Mort instynktownie wyczuwał, że niektóre młode pary spotykały się, powiedzmy, natańcach we wsi, młodzi podobali się sobie, chodzili ze sobą przez rok czy dwa, kłócili sięparę razy, potem godzili, pobierali, mieli dzieci i wcale nie popełniali samobójstwa.Zauważył, że litania tragicznych romansów dobiegła końca. No tak. mruknął niepewnie. A czy ktokolwiek, no wiesz.ktokolwiek żyłsobie dalej? Kochać znaczy cierpieć  oznajmiła Ysabell. Musi też być dużo mrocznychnamiętności. Musi? Absolutnie.I zgryzoty.Nagle jakby coś sobie przypomniała. Wspominałeś chyba, że coś się uwolniło  powiedziała, z trudem nad sobą pa-nując.Mort pomyślał chwilę. Nie. Obawiam się, że nie uważałam. To naprawdę nieważne.W milczeniu ruszyli do domu.Mort wrócił do gabinetu i przekonał się, że Zmierć zniknął.Na biurku stały czteryklepsydry, a wielka oprawna w skórę księga na pulpicie była starannie zamknięta.Pod klepsydrami zauważył liścik.Mort wyobrażał sobie, że Zmierć pisze gotykiem albo kanciastymi literami używany-mi na nagrobkach.Zmierć jednak studiował grafologię i przejął charakter pisma wska-zujący na osobowość zrównoważoną i spokojną.W liście napisał: Poszedłem na ryby.Zostawiam ci egzekucję w Pseudopolis, naturalny w Krullu,śmiertelny upadek w Górach Carrick i starość w Ell-Kinte.Potem jesteś wolny.*Najwspanialszymi kochankami na Dysku byli niewątpliwie Mellius i Gretelina, których czysty, na-miętny i rozdzierający serce romans zapisałby się płomiennymi zgłoskami na kartach Historii, gdyby niefakt, że nie wyjaśnionym zrządzeniem losu urodzili się w odstępie dwustu lat i na różnych kontynentach.Bogowie jednak zlitowali się nad nimi i zmienili jego w deskę do prasowania* [przyp.: Kiedy się jest bo-giem, nie trzeba się tłumaczyć.], a ją w niski mosiężny słupek.]84 * * *Mort sądził, że historia miota się jak zerwana lina holownicza, że smaga na prawoi lewo szerokimi, niszczycielskimi cięciami.Historia jest inna.Historia pruje się delikatnie jak stary sweter.Wiele razy była łata-na i cerowana, splatana na nowo, by bardziej odpowiadała rozmaitym osobom, wciska-na do pudła pod zlewem cenzury, by czekać tam, aż potną ją na ścierki propagandy.Jed-nak zawsze w końcu wyrywała się i powracała do dawnego, znajomego kształtu.Histo-ria ma zwyczaj zmieniać ludzi, którzy myślą, że ją zmieniają.Zawsze trzyma w wystrzę-pionym rękawie kilka dodatkowych asów.Radzi sobie już od bardzo dawna.Oto, co się działo:Fałszywie wymierzony cios kosy Morta rozciął historię na dwie oddzielne rzeczywi-stości.W mieście Sto Lat wciąż panowała księżniczka Keli, choć z pewnymi kłopotamii całodobową pomocą Królewskiego Rozpoznawcy.Cutwell dostał posadę na dworzei miał za zadanie pamiętać, że Keli istnieje.Jednak w dalszych krainach  poza równi-nami, w Ramtopach, wokół Okrągłego Morza i dalej, aż do Krawędzi  tradycyjna rze-czywistość przeważała i Keli była bez wątpienia martwa, diuk został królem i świat po-dążał potulnie według planu, cokolwiek ten plan miał przynieść.Rzecz w tym, że obie te rzeczywistości były prawdziwe.Coś w rodzaju historycznego horyzontu zdarzeń otaczało teraz miasto w odległościokoło dwudziestu mil i póki co nie rzucało się w oczy.To dlatego, że.nazwijmy tę wiel-kość różnicą historycznych ciśnień.nie była jeszcze zbyt wielka.Ale narastała.Gdzieśpośród pól mokrej kapusty powietrze migotało i trzeszczało lekko, jakby ktoś smażyłkoniki polne.Ludzie nie zmieniają historii, tak jak ptaki nie zmieniają nieba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •