Home HomeChoroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrądzkiegoWitkiewicz Stanislaw Ignacy N niemyte dusze imnPagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze (SCANStanislaw Pagaczewski Misja profesora Gabkibrzozowski stanisław legenda młodej polskiGrzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (4)Pacynski Tomasz SherwoodJan Parandowski Mitologia (2)Ogniem i mieczem t.2 Sienkiewicz
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . A.a co jest.z nim?  spytaÅ‚ cicho. Może wyjdzie z tego.Na razie nie wiadomo  powiedziaÅ‚ komendant.SmithersotworzyÅ‚ usta, ale nic nie powiedziaÅ‚ i wyszedÅ‚.Gregory odwróciÅ‚ siÄ™ do stoÅ‚u.OparÅ‚ gÅ‚owÄ™ na rÄ™kach.OpanowaÅ‚o go niepojÄ™te zmÄ™-czenie.ChciaÅ‚o mu siÄ™ tak siedzieć, nie mówić nic, nie myÅ›leć. Przed czym on tak uciekaÅ‚?  powiedziaÅ‚ nagle gÅ‚oÅ›no, nieoczekiwanie dla same-go siebie. Przed czym on, do wszystkich diabłów, uciekaÅ‚? Może raczej: przed kim?  poddaÅ‚ komendant.UsiadÅ‚ za stoÅ‚em. Nie.Gdyby widziaÅ‚ kogoÅ›, to w tym stanie, w jakim siÄ™ znajdowaÅ‚, strzelaÅ‚by.NiemyÅ›li pan? Bo ja tak myÅ›lÄ™.Jak dwa a dwa cztery  strzelaÅ‚by. Pan obejrzaÅ‚ sobie Å›lady?. powiedziaÅ‚ komendant.Pracowicie wciskaÅ‚ pasekswojej czapki w sprzÄ…czkÄ™.Gregory przyjrzaÅ‚ mu siÄ™.Komendant posterunku w Pic-kering miaÅ‚ pionowe bruzdy na policzkach, oczy zaczerwienione, w zmarszczkach.W rudawej czuprynie bÅ‚yszczaÅ‚y pojedyncze siwe wÅ‚osy. Może mi pan powie, jak to byÅ‚o, kiedy pan siÄ™ tam zjawiÅ‚? I o której?  odpowie-dziaÅ‚ pytaniem Gregory.Komendant z wielkÄ… uwagÄ… poprawiaÅ‚ ostrze sprzÄ…czki. Dyżurnym byÅ‚ Parrings.Ten mÅ‚odzik telefonowaÅ‚ o pół do szóstej.Parrings zbu-dziÅ‚ mnie, ja tu mieszkam obok.KazaÅ‚em dać wam znać od razu i pojechaÅ‚em. Czy byÅ‚o jeszcze ciemno, jakeÅ›cie siÄ™ tam dostali? TrochÄ™ siÄ™ przecieraÅ‚o, ale byÅ‚a gÄ™sta mgÅ‚a. Znieg padaÅ‚? Już nie.Komendant odÅ‚ożyÅ‚ czapkÄ™, rozpiÄ™ty rzemyk stuknÄ…Å‚ o stół. Doktor zajÄ…Å‚ siÄ™ Williamsem, pomogÅ‚em wsadzić go do sanitarki, bo to wiel-ki chÅ‚op, a byÅ‚ tylko jeden sanitariusz.Tymczasem przyjechali dwaj ludzie z drogowej.RozstawiÅ‚em ich z obu stron szosy, a sam poszedÅ‚em na cmentarz. MiaÅ‚ pan latarkÄ™?55  Nie, wziÄ…Å‚em od Hardleya.To sierżant z drogowej.ZwÅ‚oki leżaÅ‚y przed drzwiami,gÅ‚owa do progu.Drzwi byÅ‚y uchylone. W jakiej pozycji leżaÅ‚y zwÅ‚oki? RÄ™ce i nogi przykurczone.To siÄ™ nazywa kolankowa, prawda? SkÄ…d pan wziÄ…Å‚ brezent? ByÅ‚ w kostnicy. To pan wszedÅ‚ do Å›rodka? Tak.Bokiem.PrzeskoczyÅ‚em przez próg, wie pan.ByÅ‚o bÄ…dz co bÄ…dz ciemno,mogÅ‚em coÅ› przeoczyć, a z drugiej strony widziaÅ‚em, że sÄ… tam tylko Å›lady Williamsa.MyÅ›laÅ‚em, że może w Å›rodku. UrwaÅ‚. MyÅ›laÅ‚ pan, że on tam jeszcze jest? Tak.Zdecydowany ton odpowiedzi zaskoczyÅ‚ Gregory ego. Na jakiej podstawie pan tak sÄ…dziÅ‚? Bo tam siÄ™ coÅ› ruszaÅ‚o, w Å›rodku, kiedy poÅ›wieciÅ‚em.Gregory, zgarbiony, siedzÄ…c bokiem na krzeÅ›le, patrzaÅ‚ w twarz komendanta.DzieliÅ‚oich może pół metra, może trochÄ™ mniej.Komendant nie spieszyÅ‚ siÄ™.PodniósÅ‚ oczy i na jego ustach ukazaÅ‚ siÄ™ niepewny uÅ›miech, jakby wstydziÅ‚ siÄ™ tego,co ma powiedzieć To byÅ‚ kot.DotknÄ…Å‚ palcem biurka i dodaÅ‚: Tu go mam. Gdzie?Gregory rozejrzaÅ‚ siÄ™ szybko po pokoju, ale komendant zaprzeczyÅ‚ gÅ‚owÄ…: Tutaj.WyciÄ…gnÄ…Å‚ szufladÄ™.LeżaÅ‚ w niej nieduży pakunek, owiniÄ™ty w gazetÄ™.KomendantzawahaÅ‚ siÄ™, wreszcie poÅ‚ożyÅ‚ go na stole.Gregory lekko rozchyliÅ‚ brzegi zmiÄ™tej gaze-ty.BiaÅ‚y, wychudÅ‚y kotek z czarnÄ… kitka na koÅ„cu ogona, o mokrej, skudlonej sierÅ›ci,z nienaturalnie wyprostowanymi Å‚apkami, patrzaÅ‚ na niego jednÄ…, wÄ…skÄ… jak wykrzyk-nik, zmÄ™tniaÅ‚a zrenicÄ…. Nie żyje.?  Gregory popatrzaÅ‚ na komendanta oszoÅ‚omiony. Kiedy tam wszedÅ‚em, jeszcze żyÅ‚. A! Ten okrzyk wyrwaÅ‚ siÄ™ Gregory emu. I kiedy zdechÅ‚? Jak go wziÄ…Å‚em, już sztywniaÅ‚.Okropnie miauczaÅ‚. A gdzie go pan znalazÅ‚? Przy trumnie.SiedziaÅ‚.na wieÅ„cu.56 Gregory przymknÄ…Å‚ oczy.OtworzyÅ‚ je, popatrzaÅ‚ na kota, okryÅ‚ go gazetÄ… i poÅ‚ożyÅ‚na oknie. Trzeba go bÄ™dzie wziąć, jakaÅ› sekcja czy co  mruknÄ…Å‚.PrzetarÅ‚ czoÅ‚o. Dlaczego wziÄ…Å‚ pan tego kota? Ze wzglÄ™du na Å›lady.Nie zauważyÅ‚ ich pan, prawda? Nie. Bo ich nie byÅ‚o  wyjaÅ›niÅ‚ komendant. MiaÅ‚em tylko latarkÄ™, ale obejrzaÅ‚em tosobie dobrze.Ten kot nie zostawiÅ‚ na Å›niegu żadnych Å›ladów. WiÄ™c skÄ…d siÄ™ tam wziÄ…Å‚? Nie wiem.MusiaÅ‚ tam być, nim zaczÄ…Å‚ padać Å›nieg. A o której zaczÄ…Å‚ padać? Po jedenastej.Może trochÄ™ pózniej, można siÄ™ dowiedzieć dokÅ‚adniej. Dobrze, ale jak dostaÅ‚ siÄ™ do Å›rodka? Może siedziaÅ‚ tam caÅ‚y czas? Wieczorem nie byÅ‚o go.Sticks miaÅ‚ sÅ‚użbÄ™ do trzeciej.Od jedenastej do trzeciej.MyÅ›lÄ™, że chyba wtedy. Ten Sticks.otwieraÅ‚ drzwi? OtworzyÅ‚, kiedy przyszedÅ‚.NiesÅ‚ychanie skrupulatny.ChciaÅ‚ sprawdzić, czywszystko jest w porzÄ…dku, jak przyszedÅ‚ na zmianÄ™.PytaÅ‚em go. Aha.Pan myÅ›li, że kot wtedy siÄ™ wÅ›liznÄ…Å‚? Tak przypuszczam.Weszli àomas i Wilson. Już, panie poruczniku.Wszystko zrobione.Calls zawiózÅ‚ doktora na stacjÄ™, zaraztu wróci.Jedziemy? Tak.Wezcie to do bagażnika.Sörensen bÄ™dzie miaÅ‚ dodatkowÄ… robotÄ™  nie bezzÅ‚oÅ›liwoÅ›ci powiedziaÅ‚ Gregory.PodaÅ‚ rÄ™kÄ™ komendantowi. DziÄ™kujÄ™ panu.Jeżeli to bÄ™dzie możliwe, chciaÅ‚bym, aby Williamsa przewiezionodo szpitala w Londynie.ProszÄ™ mnie zawiadomić, gdyby coÅ› zaszÅ‚o, dobrze?Zeszli na dół.Gregory spojrzaÅ‚ na zegarek i zdziwiÅ‚ siÄ™, minęło poÅ‚udnie.ByÅ‚ porzÄ…d-nie gÅ‚odny. Zjemy coÅ›?  zwróciÅ‚ siÄ™ do tamtych.Opodal byÅ‚a maÅ‚a restauracja, rodzaj baru z czterema stolikami.Kiedy siadali, nad-jechaÅ‚ Calls.Wilson zawoÅ‚aÅ‚ go.Sierżant zostawiÅ‚ wóz na ulicy i przyszedÅ‚.Jedli milczÄ…c.Fotograf otarÅ‚ swój czarny, zbyt elegancki wÄ…sik i zamówiÅ‚ piwo. Napije siÄ™ pan, poruczniku?Gregory odmówiÅ‚.Sierżant przyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do niego. ProwadzÄ™  wyjaÅ›niÅ‚.Kiedy wyszli, dochodziÅ‚a druga.Rynsztokami pÅ‚ynęły czarne strumienie, caÅ‚y Å›niegzamieniÅ‚ siÄ™ w bÅ‚oto, ledwo trochÄ™ szarego lodu bÅ‚yszczaÅ‚o na dachach.Gregory emu57 zachciaÅ‚o siÄ™ raptem prowadzić.Calls usiadÅ‚ obok niego, tamci  z tyÅ‚u.Ruszyli, wzbi-jajÄ…c fontanny brudnej wody.Gregory zerknÄ…Å‚ spod oka na sierżanta, czy nie ma nicprzeciw ostremu tempu, bÄ…dz co bÄ…dz to on miaÅ‚ doprowadzić samochód w porzÄ…d-ku, ale Calls wyglÄ…daÅ‚ przez bocznÄ… szybÄ™ z sennym wyrazem sytoÅ›ci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •