Home HomeChoroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrądzkiegoWitkiewicz Stanislaw Ignacy N niemyte dusze imnLem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)Lem Stanislaw Bomba megabitowa (SCAN dal 935)Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadaniaLem Stanislaw Golem XIV (SCAN dal 1103)brzozowski stanisław legenda młodej polskiK. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (2)Grisham John Raport Pelikana (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Zmykaj stąd, pókim dobry! A jeżeli chcesz wiedzieć, co czeka ciebie i twych uroczych koleżków, to słuchaj dobrze: wkrótce pojedziecie z nami do Krainy Mypingów, aby się zabrać do pożytecznej pracy.Musicie zbudować tamę na Wielkiej Rzece i wykopać duży kanał, który nawodni tę suchą i bezdrzewną okolicę.Praca ta zajmie wam kilka lat.Jeżeli wykonacie ją dobrze, puścimy was wolno i będziecie wówczas mogli wrócić do swej ojczyzny.Zrozumiałeś?- Tak jest - wrzasnął służbiście pan Mżawka.- Zrozumiałem! Trudno, skoro nie ma innej rady.Ale jeśli mamy mieć siły do tej ciężkiej pracy, powinniśmy jednak jeść chałwę.- Zupełnie zbzikowałeś z tą chałwą - rzekł Smok.- Zgoda.Od jutra będziecie dostawać na śniadanie po dwa kawałki chałwy.- A teraz precz z moich oczu, bo czuję, że za chwilę zjem pewnego pana, który się nazywa Mżawka!Deszczowiec błyskawicznie powstał z klęczek i znikł za drzwiami.Gdy ledwo żywy ze strachu znalazł się z powrotem w lochu, zbóje powitali go groźnym pomrukiem.Debiliusz chwycił Mżawkę za ucho i zapytał słodziutkim, okropnie słodziutkim głosem:- Mów, po co chodziłeś do Smoka? Chciałeś nas może zdradzić?- Skądże znowu - zaprotestował Deszczowiec skręcony we dwoje z bólu.- Zagroziłem mu, że jeżeli nie będzie nam dawał chałwy, rozerwę go na strzępy.Zdumiony Debiliusz puścił ucho szpiega.- Nie łżesz?- Jutro przy śniadaniu dowiecie się, że mówię prawdę.Ja przez całe życie nic innego nie robię, tylko mówię prawdę.Żebyś ty słyszał, jak ja na niego krzyczałem! Ze strachu zrobił się malutki jak jamnik, a drżał niczym galaretka malinowa.Panowie - zwrócił się do otaczających go łotrzyków - panowie, powiem wam coś więcej: oto wkrótce opuścimy ten loch i ujrzymy światło dzienne.I co wy na to?Debiliusz wyciągnął ku niemu dłoń na znak zgody.- Przepraszam - rzekł pojednawczo.- Osądziłem cię niesprawiedliwie.Zapomnij o tym, co przed chwilą mówiłem.- Już zapomniałem - zapewnił go Mżawka.- A jeżeli obiecasz, że już nigdy nie będziesz mnie ciągnąć za ucho, to poproszę Smoka, żeby ci przyznał dodatkową porcję chałwy.Rozdział XXIWIELKIE DZIEŁO TEOFRASTA SÓLDONOGAWspaniała obrona Nasturcji znalazła, jak już wspomniałem, swojego kronikarza w osobie poety Teofrasta Sóldonoga, który bezpośrednio po zwycięstwie usiadł przy maszynie do pisania marki „Erika” i w ciągu nocy stworzył bohaterski poemat pod nieco przydługim tytułem: „Historia wielce cudna o niesławnej klęsce podłego tyrana Debiliusza Rudobrodego, pragnącego tanim kosztem zdobyć słynny gród Nasturcją.”Nigdy bym nie wiedział o tym poemacie, gdybym nie miał zwyczaju grzebania wśród starych ksiąg i czasopism, zgromadzonych w szacownej Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie.Oto pewnego dnia udało mi się znaleźć oprawiony w cielęcą skórę rocznik czasopisma „Głos Nasturcji”, a w nim ów poemat, zamieszczony w całości, bez skrótów i poprawek.Możecie mi wierzyć, że był to najpiękniejszy dzień mojego życia! Cały utwór przepisałem dokładnie do swego zeszytu, dzięki czemu mogę was teraz zaznajomić z jego najciekawszymi fragmentami.Była to trudna praca, gdyż papier „Głosu Nasturcji” bardzo już pożółkł ze starości, a dzień, w którym przepisywałem ów utwór, był chmurny i deszczowy, jak to zwykle bywa w Krakowie.Jeżeli starczy mi czasu, a Wydawnictwu Literackiemu papieru, wydam go kiedyś w całości wraz z objaśnieniami, aby w ten sposób uratować od zapomnienia jeden z najciekawszych zabytków literatury nasturcjańskiej.Zanim to jednak nastąpi, przekazuję Czytelnikom fragmenty, sądząc, iż zaciekawią ich one tak samo, jak profesora Gąbkę zaciekawiła księga o mypingach, przetłumaczona przez senatora Stuk-Puk.Muzo, prowadź me pióro, bym opisał cudniegroźny bój o miasto wczoraj przed południem,gdy obrzydły Debiliusz, drab wielce ponury,chciał zdobyć gród nasz sławny, niszcząc jego mury!Oto wczesnym rankiem wyszedł z gęstych lasówna czele swych zastępów, cicho, bez hałasu,by podstępem się dostać na sam plac targowyi okrutnie nam wszystkim poucinać głowy!Lecz spotkała go przy tym przykra niespodzianka:zastał bramy zamknięte od samego ranka,a na murach zobaczył obrońców tysiąceuzbrojone po zęby i głośno zeń drwiące!Patrzy, oczom nie wierzy, a na murach stoiSmok wielki i wspaniały w pozłacanej zbroi,w ręce ma miecz błyszczący, w paszczy ostre zęby,z oczu lecą mu iskry, a dym bucha z gęby,przy nim zaś Bartolini, kucharz nad kucharze,zbrojny w swą rożnoszpadę, hartowaną w żarze!Na ten widok zły tyran ze zgryzoty skamieniał,zapomniał, że ma język i całkiem oniemiał,a cała jego banda w przerażeniu srogimrzuciła się do ucieczki, gubiąc swoje nogi.W dalszym ciągu poeta Sóldonóg opisuje radość, jaka zapanowała w grodzie po błyskawicznej ucieczce zbójów.Wszyscy byli przekonani, że niebezpieczeństwo już minęło i że Debiliusz nie odważy się na nowy atak.Jak wiemy, była to radość złudna.Nikomu bowiem nie przyszło na myśl, że niecni łotrzykowie będą się usiłowali dostać do miasta przy pomocy akweduktu! A oto jak mistrz Teofrast opisuje ów drugi niespodziewany atak, zakończony ujęciem wszystkich napastników.Tuż za Piękną Nasturcją sterczą srogie góry, z gór zaś biegnie akwedukt, przeskakuje mury i czystą wodę źródeł niesie w środek grodu.Owym to akweduktem zbóje w miasto płyną, pełni podłej radości, nie wiedząc, że zginą.Niesieni prądem wody, z szybkością pociągu, w zbiornik wielki wpadają tego wodociągu, chcąc się z niego wydostać na ulice miasta.Ale nagle nad nimi wielka klatka wzrasta, srogie belki widnieją u góry, po bokach, nigdzie nie ma stąd wyjścia, a woda głęboka, żadna siła nie zdoła przełamać bariery - „Koniec - woła Debiliusz.- Koniec mej kariery!”W zakończeniu swego dzieła poeta sławi dzielnych przybyszów z Grodu Kraka, dzięki którym Nasturcja uniknęła smutnego, a nawet tragicznego losu.P.S.Nie gniewajcie się, moi drodzy, że powtórzyłem wam mniej więcej to samo, o czym czytaliście już w dwóch poprzednich rozdziałach.Co innego jednak proza, a co innego poezja.Chciałem bowiem zapoznać was z utworem Teofrasta Sóldonoga, który był nie tylko wielkim poetą, ale też niezwykle miłym człowiekiem, lubiącym dzieci, zwierzęta i precelki posypane makiem.Rozdział XXIIDOBRA NOWINASmok i profesor Gąbka wracali z zebrania Rady Ministrów, na którym uchwalono wiele doniosłych rozporządzeń.I tak na wniosek Marcina Lebiody postanowiono, że każde dziecko w Nasturcji otrzyma w najbliższym czasie drewnianego konia na kółkach, poruszanego przy pomocy pedałów.Postanowiono też, że na wszystkich ulicach zostaną ustawione automaty, wydające lizaki po wrzuceniu do nich trzech ziarenek grochu.Profesor Gąbka zarządził, że od następnego dnia we wszystkich szkołach zaczną się lekcje krakowiaka, który dotychczas był tańcem zupełnie w Nasturcji nie znanym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •