[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tej wiosny cała Europa miała polityczną chandrę.Whitfieldowie także przeżywali te napięcia, choć z drugiej strony niezmordowanie popychali prace w Chateau de la Meuze.Sara była już w szóstym miesiącu ciąży i William obserwował z niepokojem jej nadzwyczaj zaokrąglającą się sylwetkę.Pocieszał się, że oboje są wysocy, więc dziecko też może być duże.W nocy wyczuwał, jak się w niej porusza; czasem, gdy się do niej przytulał, czuł, że dziecko go kopie.- Czy to nie boli? - pytał zafascynowany nowym życiem, jej potężniejącymi kształtami i dzieckiem, które wkrótce pojawi się jako owoc ich miłości.Ten cud wciąż go zachwycał.Kochali się od czasu do czasu, ale miał coraz większe obawy, czy nie zrobi jej krzywdy.Ona też wydawała się mniej zainteresowana.Cały czas ciężko pracowała w zamku i gdy wieczorem kładli się do łóżka, oboje byli bardzo zmęczeni.Rano robotnicy zjawiali się skoro świt, zaczynały się hałasy i walenie młotami.W końcu czerwca przenieśli się do domku stróża, zwalniając pokoje w hotelu, który przypadł im bardzo do gustu.Byli teraz u siebie i ziemia wokół nich najwyraźniej wyszlachetniała.William sprowadził z Paryża całą armię ogrodników, którzy stosując odpowiednie zabiegi pielęgnacyjne zamienili dżunglę w ogród.Założenie parku zabrało więcej czasu, ale w sierpniu i dla niego zaświtała nadzieja; tymczasem zdumiewająco wiele zrobiono w domu.William dopuszczał już myśl, że wprowadzą się do zamku w końcu miesiąca i wtedy właśnie powinno urodzić się dziecko.Szczególnie dużo pracy poświęcał ich własnym pokojom, tak by Sara mogła czuć się wygodnie; po przeprowadzce można będzie dalej remontować pozostałe pokoje.Wykończenie wszystkiego zajmie naturalnie całe lata, ale można uznać, że w bardzo krótkim czasie dokonali wiele.W lipcu odwiedzili ich George i Belinda.Byli pod wrażeniem ogromu ich dokonań.Przyjechali także Peter i Jane, ale dla sióstr była to zbyt krótka wizyta.Jane zachwycała się Williamem, martwiła o Sarę i dziecko.Obiecała, że przyjedzie na dłużej po narodzinach, aby je zobaczyć, choć sama też oczekiwała kolejnego potomka.Rodzice Sary też wybierali się z wizytą, ale Edward nie czuł się dobrze - Jane zapewniała, że to nic poważnego.Poza tym Thompsonowie byli bardzo zajęci odbudową domu w Southampton.Victoria miała przyjechać jesienią, gdy dziecko będzie już na świecie.Po wyjeździe Petera i Jane Sara czuła się samotna przez kilka dni i zawzięcie pracowała, by odegnać przykre myśli.Zapamiętale przygotowywała dla siebie pokój.Jeszcze bardziej zależało jej na pięknym wystroju sąsiedniego, który miał być pokojem dziecinnym.- Jak ci idzie? - zapytał pewnego popołudnia William, który właśnie przyniósł jej chleb, ser i kubek parującej kawy.Nadal był czarujący dla rodziny Sary, jak i dla wszystkich, nie wyłączając jej samej.Sara kochała go bardziej niż kiedykolwiek.- Daję sobie radę - odpowiedziała z dumą.Troskliwie złociła elementy boazerii, która teraz wyglądała lepiej niż ta, którą widzieli w Wersalu.- Dobra jesteś - pochwalił jej pracę z delikatnym uśmiechem.- Sam bym cię wynajął.Pocałował Sarę i zapytał:- Czy dobrze się czujesz?- Doskonale.Strasznie bolały ją plecy, ale nie powiedziałaby mu tego za żadne skarby świata.Kochała to swoje codzienne zajęcie, a poza tym nie będzie wiecznie w ciąży.Jeszcze tylko trzy lub cztery tygodnie; znaleźli już niewielki przyzwoity szpital w Chaumont, gdzie będzie mogła urodzić.Praktykował tam lekarz stosownej specjalności, do którego jeździła co kilka tygodni.Doktor twierdził, że ciąża przebiega prawidłowo, chociaż ostrzegał, że dziecko będzie bardzo duże.- Co to znaczy? - zapytała, starając się zrobić wrażenie, że zadaje to pytanie od niechcenia.W ostatnim czasie zaczęła się trochę denerwować porodem,.ale nie chciała martwić Williama swymi obawami - wydawały się nierozsądne i wręcz głupie.- To może oznaczać poród operacyjny - przyznał lekarz.- Cesarskie cięcie budzi sprzeciw, ale niekiedy takie rozwiązanie jest bezpieczniejsze dla matki i dla dziecka.Szczególnie gdy dziecko jest duże, a w pani przypadku tak się może zdarzyć.- Czy będę mogła mieć więcej dzieci, gdyby tak się stało?Przyparty do muru zawahał się i zaprzeczył ruchem głowy, czując, że musi powiedzieć prawdę.- Na to nie można liczyć.- A zatem nie chcę cesarskiego cięcia.- Wobec tego proszę dużo chodzić, ruszać się, ćwiczyć, pływać, jeżeli ma pani rzekę niedaleko domu.Wszystko to ułatwi pani poród, księżno.Zawsze składał jej niski ukłon, gdy wychodziła; Sara lubiła tego lekarza, choć nie podobało jej się to, co mówił o cesarskim cięciu.Nie wspomniała Williamowi, że dziecko jest wyjątkowo duże ani o ewentualności operacyjnego porodu.Jednego była pewna - chce mieć więcej dzieci.I zrobi wszystko, co możliwe, by nie zaprzepaścić tej możliwości.Do porodu brakowało jeszcze tygodnia lub dwóch, kiedy Niemcy i Rosja podpisały pakt o nieagresji, słynny układ Ribbentrop-Mołotow.Potencjalnymi aliantami pozostawały jedynie Francja i Wielka Brytania.Hiszpania, zniszczona wojną domową, nie mogła wchodzić w żadne sojusze i musiała zachować neutralność.- Sytuacja robi się poważna, nieprawdaż? - Sara zapytała cicho pewnego wieczora.Przenieśli się już do swego pokoju w zamku.Nawet biorąc pod uwagę wszystkie pozostałe do wykończenia detale, Sara uznała, że nigdy nie widziała niczego równie pięknego; dokładnie tak samo myślał William, gdy patrzył na Sarę.- Nie wygląda to dobrze.Któregoś dnia pojadę chyba do Anglii po prostu po to, by się dowiedzieć, co myślą o sytuacji politycznej na Number Ten Downing (Number Ten Downing, czyli Downing Street 10 - adres siedziby premiera Wielkiej Brytanii w Londynie - przyp.tłum.).- Nie chciał jednak jej martwić.- Może pojedziemy tam oboje na kilka dni po urodzeniu dziecka.Niezależnie od wszystkiego chcieli pokazać niemowlę matce Williama, Sara nie zgłaszała więc sprzeciwu wobec tego planu.- Trudno uwierzyć, że będziemy uczestniczyć w wojnie - mam na myśli Anglię.Zaczęła utożsamiać się z tym narodem; chociaż po wyjściu za mąż za Williama zachowała obywatelstwo amerykańskie, a on nie widział powodu, by to zmieniać.Wszystko, czego pragnęła, ograniczało się do spokoju na świecie utrzymującego się tak długo, by mogła urodzić dziecko.Nie zamartwiała się wojną, chciała jedynie mieć spokojny dom dla swego potomka.- Nie wyjedziesz, jeśli nastąpią niepokojące wydarzenia, prawda, Williamie? - spojrzała na niego w nagłym napadzie lęku, analizując w myśli wszystkie ewentualności.- Nie wyjadę przed urodzeniem dziecka.Przyrzekam.- A potem? - Oczy Sary zogromniały ze strachu.- Tylko jeśli będzie wojna.I teraz przestań się już tym martwić.To teraz niezdrowe dla ciebie.Nigdzie nie wyjeżdżam, chyba że z tobą do szpitala, głuptasku.Leżąc w nowiutkim pokoju czuła lekkie bóle, ale nad ranem ustąpiły i Sara poczuła się lepiej.Nie będę martwić się teraz o wojnę - po prostu niepokoję się o dziecko - zganiła się w duchu zaraz po wstaniu.Pierwszego września Sara pracowała w pocie czoła piętro wyżej, gdzie mieściły się małe pokoje, które w przyszłości miały stać się sypialniami dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]