Home HomeGrochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczesciaChmielewska Joanna Slepe Szczescie (www.ksiazki4uJoanna Chmielewska Slepe szczescieChmielewska Joanna Slepe szczescieFowles John MagEddings DavVina Jackson 01 Osiemdziesiąt Dni ŻółtychMichael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)Kay Guy Gavriel Tigana (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Dwie rzeczy tak ich trzasnęły, jedna to ta, że w ogóle coś tu jest.Podobno już od wiosny szukają w ca­łym województwie, rozkopują grunta orne i nieużytki, bo im się wydawało, że powinno coś być, tylko nie wiedzieli gdzie.Zdaje się, że nawet jeden z drugim się założył, dołączyło jeszcze paru i w ogóle o te wykopki cały totaliza­tor idzie.Najbardziej przegrany będzie jeden, którego tu nie ma i jeszcze go nie zdążyli zawiadomić, nie wie chłopak, jaka go radość czeka.A druga sprawa, to właśnie ta draka.Zygmunt przerwał, bo jeden z panów, średniego wzrostu i średniej tuszy, niezmiernie żywy w ruchach, padł nagle na kolana, wzniósł ręce ku niebiosom i zaczął wykrzykiwać jakieś zdania w obcym języku.Pozostali, nie przerywając ostrożnego grzebania, podpowiadali mu jakby dalszy ciąg.Tereska nadstawiła ucha.- Chyba po grecku - orzekła trochę niepewnie.- Nie mam zdania, bo pomija oznakowania matematy­czne - oznajmiła zgryźliwie Okrętka.- Po grecku - przyświadczył Zygmunt.- Czasem się natykam na greckich marynarzy.Możliwe, że na ogół mó­wią co innego niż ten tutaj, ale brzmi podobnie.- Zaczynam podejrzewać, że znaleźliśmy coś wstrząsa­jąco nadzwyczajnego.No, mów dalej! Co z tą draką?- A no właśnie.Draka polega na tym, że podobno istnie­je jakiś facet, który im cholernie bruździ.Jakiś niedouczony archeolog, który rzucił uczciwą pracę, czy też może prze­ciwnie, skoczybruzda, który zapadł na takie hobby.Pęta się za nimi i też szuka, ale dla siebie.Prywatna inicjatywa.Zdaje się, że ma nadzieję tą drogą dojść do majątku, bo kradnie z tych wykopalisk wyłącznie przedmioty złote i bilon, z tym, że bilon jak leci.Straty przez niego mają okropne.- W naszych wykopaliskach nie ma znowu tak dużo złota - przerwała krytycznie Tereska.- O ile wiem, to ledwo czasem coś się przytrafi, a i to obcego pochodzenia,- Nie szkodzi.On wierzy w szlachetny kruszec i szuka wszędzie, przy czym niszczy, co popadnie, nie specjalnie, tylko przez lekceważenie.Wartości historyczne go nie inte­resują.Jest podejrzenie, że pęta się tu po okolicy i stąd milicja.Mają nadzieję wreszcie go złapać.Nazywa się Jaworek.- Wiedzą, jak się nazywa i jeszcze go nie złapali? - zgorszyła się Tereska.- Po pierwsze, ma fałszywy dowód osobisty, nie wiado­mo na jakie nazwisko.Już parę razy zmieniał.A po drugie, wcześniej nie mogli mu nic udowodnić:, dopiero teraz mają na niego hak.Nie z tego tutaj, tylko z jakichś jego wcześ­niejszych starań, naraził się ostro parę miesięcy temu.- Myślisz, że to jego morda była w krzakach? - spytała ostrożnie Okrętka.- Nic nie myślę, nie wiem czy jego.Milicja myśli, że on sobie dobrał jakichś wspólników.Możliwe, że się trochę po­sprzeczali.- I ten Jaworek trafia i znajduje, a oni nie mogą? - zauważyła Tereska, ciągle zgorszona i pełna potępienia.- Tu trafił jeszcze przed nami!- Czasem trafia, a czasem kradnie tam, gdzie oni znaj­dują.To autentyczny maniak, poszkodowany na umyśle, tacy miewają ślepe szczęście.Trzej panowie oderwali się od zbocza pagórka.Promie­nieli nadal blaskiem prawie nadprzyrodzonym.Przeszli na ścieżkę, gdzie czekały trzy młodsze osoby.- Znakomite! - westchnął jeden z nich, wysoki i chudy, z haczykowatym nosem.- Znalezisko jest fantastyczne, może potwierdzić przypuszczenia!- Mam nadzieję! - wykrzyknął ten, który uprzednio się modlił.- Przepraszam bardzo, po jakiemu pan mówił? - spyta­ła grzecznie Tereska.- Czy to nie było po grecku?- Po grecku - przyświadczył szybko łysy.- Docent Wiśniewski zna grecki wyśmienicie.Cytował Homera w oryginale, ale ze wzruszenia wzbogacił trochę teksty.- Nic nie szkodzi, my i tak nie rozumiemy.- powiedzia­ła Okrętka uprzejmie.- Gdyby pan wykrzykiwał pi razy lambda, podzielone przez alfa plus beta, moglibyśmy jakoś ocenić, ale Homer.- O, pi razy lambda, podzielone przez alfa plus beta, charin echo! - wykrzyknął natychmiast ruchliwy.- Podziękowania - wyjaśnił życzliwie łysy - docent Wiśniewski składał wyrazy wdzięczności wszystkim siłom wyższym, ale okazuje się, że przeoczył bogów matematycz­nych.- To znaczy, że co? - spytała chciwie Tereska.- Rzeczywiście, to jest takie nadzwyczajne? Co to jest? Z jakiego to okresu? Cały dzień się zastanawiamy i nie możemy zgadnąć, i mamy nadzieję, że panowie nam po­wiedzą.- A w namiocie mamy garnek - dodała niespokojnie Okrętka.- Ten, który wleciał do rzeczki, stłukł się, bardzo nam przykro, ale pozbieraliśmy wszystkie skorupy.Czy to garnek od tego.?Całe rozpromienione i przejęte towarzystwo ruszyło ku namiotom.Zygmunt odczuwał złośliwą satysfakcję, ponie­waż trzej panowie znaleźli się w takiej samej sytuacji, jak on nieco wcześniej, z tą tylko różnicą, że nie czyniono prób rozerwania ich na sztuki.Niemniej w potoku pytań Tereski i Okrętki nie pojawiła się ani jedna przerwa, w którą ktokol­wiek zdołałby wedrzeć się odpowiedzią.Zamilkły częściowo dopiero przy namiotach, a i to wy­łącznie dlatego, że obok wygasłego ogniska leżał rozciąg­nięty długi kawał papieru toaletowego, na którym widniał ułożony z patyków i kamieni stanowczy napis: CISZA MA BYĆ!!!!!! W charakterze sześciu wykrzykników wystąpiły wszystkie posiadane sztućce, trzy łyżki, dwa noże i widelec.Był to niewątpliwie komunikat nieobecnego Januszka, któ­ry zapewne obawiał się jakichś okrzyków entuzjazmu.Zwa­żywszy, iż Januszek pozostawał w ścisłym kontakcie z mi­licją, postarano się zastosować do polecenia.- No więc co to jest, to wszystko? - spytała niecierpli­wym szeptem Tereska, kiedy już wszyscy usiedli wokół kupki popiołu i papieru toaletowego z ostrzegawczym napi­sem.- Skoro szkielety, a nie urny, to co.? Nietypowe.? Bo na późniejsze nie wygląda.Zygmunt postanowił sobie, że jeśli jeszcze i jego siostra otworzy usta, jedną z nich zaknebluje.Okrętka otworzyła usta, ale na szczęście nie zdążyła sformułować pytania.- Docent Wiśniewski jest tu specjalistą - rzekł łysy normalnym głosem, nabijając fajkę.- Niech państwu wy­jaśni.Docent Wiśniewski wiercił się i podskakiwał na fotelu z dmuchanego materaca.Zawisły na nim wszystkie spoj­rzenia.- Słyszeliście może przypadkiem o Scytach? - spytał tajemniczo.- Wiecie coś o nich? Liczne plemiona, cały naród, państwo, po którym wszelki ślad zaginął.Coś wie­cie?- Romantyk.- mruknął pobłażliwie chudy.- O ile pamiętam, wykończył ich Olek razem ze swoim Bucefałem - odparła szybko Tereska, również zrezygno­wawszy z szeptu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •