Home HomeDick Philip K Galaktyczny DruciarzAndre Norton Galaktyczni rozbitkowie§ Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencjaGrisham John Czas zabijaniaAuel Jean M Rzeka powrotu (SCAN dal 948)Ashes on the Waves Mary LindseyZajdel Janusz A Wyjscie z cieniaDick Philip K Blade Runner (2)Podroze po starozytnym swiecie WĘŻYKLew Tolstoj Anna Karenina
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Milczałem przez dłuższą chwile.Wreszcie wykrztusiłem:- Nie mam na ten temat żadnego zdania.Już po naradzie, na której przyjęto projekt Kamagina, podzieliłem się swoimi wątpliwościami z Gło­sem i Bilonem.Demiurg uważał, że ucieczka się nie powiedzie, bo gwiazdolot ma zbyt małą masę do wytworzenia tunelu przestrzennego prowadzącego na zewnątrz jądra, a ponadto nie był pewien, że tunel będzie wolny.- Anihilacja masy może sobie nie poradzić z dziwną tutejszą przestrzenią - ostrzegł.- Nie warto się spieszyć, Eli.Wkrótce do końca uruchomię swój kolapsan i wówczas bez trudu wyślizgniemy się na zewnątrz w nowym ślimaku grawitacyjno - temporalnym.Sam możesz się przekonać, że czas atomowy zmieniam już bez trudu.- Od atomów do gwiazd droga jeszcze daleka! - ostudziłem jego zapał.- A my natychmiast musimy wracać do domu.- Wkrótce przejdę do makroczasu - obiecał Ellon.- Powtarzam ci, admirale, nie spiesz się! Na razie nikt nas nie zamierza natychmiast zabijać.- Będziemy czekać na twój sygnał, Głosie! - powiedziałem.I oto zaczęła się ostatnia w naszej wyprawie do jądra ewakuacja gwiazdolotu.Powiedziałem ostatnia ewakuacja, gdyż „Wąż" był ostatnim statkiem jaki można było jeszcze porzucić.Akcją dowodził Kama­gin.Dowodził energicznie i rzekłbym nawet wesoło, bo wierzył, że składając w ofierze swój statek ura­tuje wszystkich.Ja zaś nie byłem tak dobrej myśli.Spotykały nas dotąd same niepowodzenia, flota prak­tycznie przestała istnieć, a zgrupowani na jedynym statku ocaleli kosmonauci stali się więźniami szalo­nego świata, gdzie miliardy gwiazd balansują na ostrzu noża, po obu stronach którego rozpościera się.otchłań powszechnej zagłady.Czułem się tak przygnębiony, że musiałem swoje obawy wykrzyczeć na głos, aby jednak nie zarazić nimi przyjaciół postanowiłem pójść do konserwatora.- Morderco! - powiedziałem do szpicla Ramirow.- Wszystkie nasze nieszczęścia zaczęły się od zna­jomości z tobą.Zdradzałeś staczających się Aranow, spróbowałeś zdradzić również i nas.Lusin padł ofiarą twojej fałszywej przyjaźni, a Petri wraz ze swoją załogą zapłacili życiem za twoje donosy.Nie wiem, dlaczego twoi panowie stworzyli na Arami warunki zabójcze dla jej mieszkańców, po co przy­brali dla nich obrzydliwą maskę Okrutnych Bogów.Natomiast wiem już teraz, że nie jesteście żadnymi bogami, żadną siłą wyższą.Jesteście tylko okrutni i potężni, ale wcale nie wszechobecni.„Ci niedouczeni Ramirowie!”, mówi o was z pogardą Ellon.Ma racje, jesteście niedouczeni.Bałeś się panicznie transfor­macji czasu w jądrze, Ganię! Ostrzegałeś nas przed rakiem czasu, a ten czas wcale nie jest chory, tylko zmienny, eksplodujący przy zbyt bliskim kontakcie wielkich mas z pękiem linii temporalnych.I te eks­plozje zabezpieczają jądro do którego nie odważacie się nawet wsunąć nosa, od innego wybuchu, wybuchu materii.Wiedzieliście to? Skąd! Przecież jesteście nieukami, prymitywnymi i ciemnymi jak wszyscy okrutniej!Zamilkłem.Wiele bym dał za to.żeby można było ożywić fałszywego Arana i wtedy rzucić mu w złowieszcze górne oko moje pełne pasji oskarżenia.Ale Oan był martwy.Zdołał u niknąć kary- Uciekł z życia, ale nie ze świata.Jego obrzydliwy zewłok wiecznie będzie wisiał w przezroczystej klatce siłowej Demiurgów.- Nie - ciągnąłem - pod jednym względem nie mam racji.Musieliście wiedzieć o mechanizmach rządzących tym kipiącym piekielnie gwiezdnym kotłem, który my nazywamy jądrem Galaktyki.Sami chcieliście opanować sztukę odwracania czasu, to jasne.Głupcze, nie potrafiłeś wymyślić nic lepszego niż nurkowanie w otchłań kolapsara.A my umieściliśmy go na stole laboratoryjnym.Nie umiemy jesz­cze zmieniać czasu gwiazd, ale czas atomowy kształtujemy już całkiem dowolnie Opuszczamy jądro, zdrajco, ale jeszcze tu wrócimy! l wówczas z pewnością nie zdołacie nas przekonać, że wasza sBa równa się waszemu okrucieństwu.10.A potem stało się to, co - dziś widzę to zupełnie wyraźnie - musiało nieuchronnie nastąpić.Głos znakomicie wyczuwał przestrzeń; MUK bezbłędnie obliczał skupiska mas; Osima po wirtuozowsku lawirował w przestrzeni, wymijając gwiezdne roje i pojedyncze słońca.Dublowali go Olga i Kama­gin, równie odważni jak on i równie doświadczeni.Wszystko zostało zaplanowane, wszystko doskonałe zorganizowane i przewidziane.Wszystko poza jednym.Okazało się, że wbrew oczekiwaniom nie byliśmy jedyną rozumną siłą w jądrze.Nie byliśmy też gospodarzami nawet tego strzępka przestrzeni, przez który zamierzaliśmy się przebić.Pomyliliśmy się w najważniejszej sprawie, sadząc że przyjdzie pokonywać jedynie opór ślepe­go żywiołu.A tymczasem przeciwdziałał naszym poczynaniom potężny wrogi roz1.;:n Rzuciliśmy się do boju w nadziei, że nasi tajemniczy przeciwnicy zostali daleko, a oni byli tuż, tuż ; naszej sile przeciw­stawili swoją.Siła złamała siłę.Głos zasygnalizował zbliżanie się biernego sektora przestrzeni, chociaż wokół w dzikim pląsie nadal miotały się.rozszalałe gwiazdy, a mózgi pokładowe i analizatory nie wykryły żadnych zmian w naszym otoczeniu.Oleg jednak wierzył w możliwości Głosu i rozkazał ustawie „Węża" w stożku promieniowa­nia anihilatorów.Na stanowisku dowodzenia znajdowali się wówczas wszyscy trzej kapitanowie i Oleg.Dla mnie wsta­wiono tam dodatkowy fotel, ale nie skorzystałem z niego.Wolałem pójść do sali obserwacyjnej, w której zebrały się wolne od wacht załogi trzech gwiazdolotów.Na widok tego tłoku wycofałem się i wraz z Romerem i Mary zasiadłem przed małym ekranem w swojej kabinie.Dzięki temu zobaczyłem wyraź­nie, jak rozegrała się nowa katastrofa.„Wąż" leciał w pewnej odległości przed dziobem „Koziorożca", prowadzony z naszego pokładu przez samego Kamagina.W pewnym momencie w głośnikach łączności wewnętrznej - komendy kapitanów przekazywane były do wszystkich pomieszczeń statku - rozległ się jego głos:- Odblokowuje anihilatory masy.Cel w stożku zero-zero-trzy.Zaczynam odliczanie: dziesięć, dzie­więć, osiem, siedem.I wtedy z mętnej mgławicy spośród miotających się bezładnie gwiazd wytrysnął znany już nam pro­mień, dokładnie taki sam, jaki rozpylił „Cielca".Wyminął „Koziorożca" i trafił „WQ/.a".Na ekranie pow­tórzyła się.znów scena zagłady gwiazdolotu.Pełne grozy milczenie przerwał przeraźliwy krzyk Kamagina:- Mózgi pokładowe zablokowane! Głosie, masz łączność z mechanizmami wykonawczymi? Głosie, odpowiedz!Głos nie odpowiadał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •