[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oskarżona strzeliła do niego w chwili, gdy rabowała dzieło sztuki warte pół miliona dolarów.- Głos sędziego stał się surowszy.- Tak więc sąd dopilnuje, by nie mogła się pani cieszyć owocami owego przestępstwa, przynajmniej przez najbliższe piętnaście lat, albowiem właśnie piętnaście lat spędzi pani w Zakładzie Penitencjarnym dla Kobiet w Luizjanie Południowej.Tracy wydało się, że sala sądowa zaczyna wirować.To musiał być jakiś potworny żart.Sędzia był aktorem wybranym do tej roli, ale czytał niewłaściwy tekst.Nikt nie oczekiwał takiego obrotu sprawy.Odwróciła się, żeby wyjaśnić to Perry’emu Pope, ale jego oczy były zwrócone gdzie indziej.Przewracał jakieś papiery w swojej teczce i Tracy po raz pierwszy zauważyła, że jego paznokcie były obgryzione do skóry.Sędzia Lawrence podniósł się i zebrał notatki.Tracy stała, skamieniała, obojętna, nie rozumiejąca co się tu właściwie stało.Urzędnik sądowy podszedł do niej z boku i chwycił ją za ramię.- Proszę za mną - powiedział- Nie! - Wyszarpnęła się mu.- Nie, proszę! - Spojrzała na sędziego.- To jakaś nieprawdopodobna pomyłka, Wysoki Sądzie.Ja.Ale gdy poczuła rękę urzędnika zaciskającą się na jej ramieniu, zrozumiała, że nie było pomyłki.Została oszukana.Oni chcieli ją zniszczyć.Dokładnie w ten sam sposób, w jaki zniszczyli jej matkę.4Wiadomość o zbrodni i procesie Tracy Whitney pojawiła się na pierwszej stronie „New Orleans Courier” wraz z jej fotografią policyjną.Główne sieci telegraficzne podchwyciły historię i przekazały ją redakcjom w całym kraju.Gdy Tracy eskortowano z sali sądowej do celi, gdzie miała oczekiwać na przewiezienie do więzienia, towarzyszył jej tłum telewizyjnych reporterów i dziennikarzy.Jak tylko mogła ukrywała twarz, ale przed kamerami nie było ucieczki.Joe Romano to ważna figura, a zamach na jego życie, dokonany przez piękną, młodą włamywaczkę, był dużą sensacją.Tracy wydawało się, że jest otoczona przez wrogów.„Charles mnie wydostanie - powtarzała w kółko.- Boże, błagam Cię, niech Charles mnie wydostanie.Nie mogę urodzić dziecka w więzieniu”.Dopiero następnego popołudnia sierżant w więzieniu pozwolił Tracy skorzystać z telefonu.Odpowiedziała Harriet:- Biuro pana Stanhope.- Harriet, mówi Tracy Whitney.Chciałabym rozmawiać z panem Stanhope.- Jedną chwileczkę, panno Whitney.- Wyczuła moment wahania w głosie sekretarki.- Zobaczę, czy pan Stanhope jest obecny.Po długim, dręczącym oczekiwaniu wreszcie usłyszała głos Charlesa.Poczuła ogromną ulgę, łzy napłynęły jej do oczu.- Charles.- Tracy? Czy to ty, Tracy?- Tak, kochanie.Och, Charles, tyle razy próbowałam się połączyć.- Ja tu po prostu wariuję, Tracy! Gazety wypisują o tobie obłędne historie.Nie mogę uwierzyć, w to, co piszą.- Nic z tego nie jest prawdą, kochanie.Nic.Ja.- Gdzie jesteś teraz?- Jestem w areszcie w Nowym Orleanie.Charles, oni chcą zamknąć mnie w więzieniu za to, czego nie zrobiłam.- Ku swojemu przerażeniu zaczęła płakać.- Poczekaj.Słuchaj uważnie.W gazetach piszą, że strzeliłaś do człowieka.To jest kłamstwo, prawda?- Strzeliłam do niego, ale.- W takim razie to prawda.- To nie jest tak, jak piszą, kochanie.To jest zupełnie inaczej.Wyjaśnię ci wszystko.Ja.- Tracy, czy przyznałaś się do próby morderstwa i kradzieży obrazu?- Tak, Charles, ale tylko po to, żeby.- Mój Boże, jeśli tak bardzo potrzebowałaś pieniędzy, mogłaś zwrócić się do mnie.Do tego próba morderstwa.Nie mogę w to uwierzyć.Moi rodzice także.Poświęcono ci cały artykuł wstępny w dzisiejszej filadelfijskiej „Daily News”.Po raz pierwszy cień skandalu padł na rodzinę Stanhope.Jakaś dziwna pewność siebie brzmiąca w głosie Charlesa wymownie świadczyła o jego uczuciach.Liczyła na niego, a on był po ich stronie.Zmusiła się, żeby nie płakać.- Kochanie, potrzebuję ciebie.Proszę cię, przyjedź.Tylko ty możesz jeszcze wszystko naprawić.- Zapadła długa cisza.- Nie wydaje mi się, żeby było tu jeszcze coś do naprawiania, Tracy.Zwłaszcza po twoim przyznaniu się do wszystkiego.Rodzina nie może być zamieszana w tego rodzaju historie.Na pewno dobrze mnie rozumiesz.To był okropny szok dla nas wszystkich.No tak, właściwie nigdy nie znałem cię naprawdę.Każde słowo było uderzeniem młota.Świat walił się na nią.Nigdy w swoim życiu nie czuła się tak samotna.Nie pozostał jej już nikt.Nikt.- Co.co będzie z dzieckiem?- Ze swoim dzieckiem zrobisz to, co uznasz za stosowne - powiedział.- Przykro mi, Tracy.- Połączenie zostało przerwane.Stała wciąż, oniemiała, ze słuchawką w ręku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]