Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dRobert A. Heinlein Daleki PatrolSw. Jan od Krzyza DZIELA WSZYAncient World Leaders Hammurabi Judith LevinKiry3 Bu3yczow Ludzie jak ludzie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Na wszelki wypadek woleli nie wynajmować nikogo obcego i zostawili je pod opieką trzynasto­letniej córki sąsiadów.Nie bez znaczenia był fakt, że dziewczyna spędzała całe wieczory przy telefonie.- Może powinnam jeszcze raz zadzwonić? - spytała Olga, kiedy mijali jasno oświetloną wystawę sklepową.- Kochanie, jeżeli telefon jest zajęty, to znaczy, że ona przy nim siedzi.Nic złego się nie dzieje.Ładno?Nie zdołał jej uspokoić.Zgodziła się wstąpić do kawiarni na kawą i ciast­ko głównie dlatego, że tam był automat telefoniczny.Przerywany sygnał zajętej linii stał się zasadniczym tematem ich rozmowy na następne pół godziny.Kiedy wyszli, na ulicy było już wyraźnie mniej ludzi.Olgę zbyt pochła­niały dręczące myśli, by na cokolwiek zwróciła uwagę.Ale i Piotra ogarnął niepokój.Nigdzie nie widział nieoznakowanego ciemnego samochodu, w któ­rym zazwyczaj siedzieli śledzący go agenci.- Piotr Andrejew? - spytał ktoś za jego plecami.Olga jęknęła cicho.Zamknęła oczy i spuściła nisko głowę.Nieznajomy mówił jednak z wyraźnym amerykańskim akcentem.Piotr odwrócił się powoli.Na chodniku stało dwóch mężczyzn w ciem­nych płaszczach.Kierowca zaparkowanego nieopodal samochodu włączył światła i podjechał bliżej.Andrejew obrzucił go takim spojrzeniem, jakby spodziewał się na drzwiach napisu “Rząd Stanów Zjednoczonych”.- Wszystko w porządku - mruknął do żony.- O jaką sprawę panu chodzi? - spytał siedzącego naprzeciwko czło­wieka, który nerwowo palił jednego papierosa za drugim.Znajdowali się w niewielkim domku jednorodzinnym na obrzeżach miasta.- O operację - odparł krótko nieznajomy, jakby to cokolwiek wyjaśniało.Piotr zaczynał się jednak domyślać.Wziął głęboki oddech i rozejrzał siępo pokoju.Tonął w półmroku, paliła się tylko nocna lampka na stoliku.Po­zostali agenci siedzieli na krzesłach poza zasięgiem światła.- Jaką operację? - zapytał.Przez kilka sekund panowała cisza.Mężczyzna zaciągnął się głęboko, wydmuchnął kłąb dymu w stronę lampki i powiedział, wolno cedząc poszcze­gólne sylaby:- Zagraniczną.Dochodziła pomoc.W domu Olga na pewno nie mogła spać ze strachu.- Czy mógłby pan podać jakiekolwiek szczegóły?Nieznajomy był widocznie miłośnikiem starych kryminałów.Znowu mil­czał przez parę sekund.- Nie - odparł wreszcie.Chodzi o Rosję, domyślił się Piotr, a w dodatku o tak brudną robotę, że niczego nie wyjaśnią, dopóki się nie zgodzę na współpracę.- Chciałbym wam pomóc, ale.- Świetnie - przerwał mu tamten.- Liczyliśmy na to, że pan zrozumie swoje położenie.Andrejew odebrał to jako zawoalowaną groźbę, Wyprostował się na krze­śle i skrzyżował ręce na piersi.Postanowił mówić głośno, żeby ukryte mikrofony wyłapały każde słowo.Może ktoś przysłuchiwał się tej rozmowie na bieżąco?- Mam żonę i dzieci.Moim podstawowym obowiązkiem jest opieka nad nimi.Jeśli pańska propozycja wiąże się z jakimś ryzykiem, muszę odmówić.Moja żona i dzieci potrzebują mnie.żywego.Nieznajomy znowu zaciągnął się głęboko.Tym razem oczekiwanie bar­dzo się Piotrowi dłużyło.- W porządku - odparł w końcu mężczyzna.Sięgnął do kieszeni i poło­żył na stoliku wizytówkę.Andrejew odetchnął z ulgą.- Jeżeli zmieni pan zdanie, proszę zadzwonić pod ten numer o dowolnej porze.- Piotr zerknął na wizytówkę.- Możemy pomóc w wielu sprawach, załatwieniu pewnych formalności.jak chociażby obywatelstwa.Na pańskim miejscu nie zasta­nawiałbym się zbyt długo.Andrejew wziął wizytówkę, zastanawiając się, czy nieznajomy tylko macha mu marchewką przed nosem, czy również trzyma kij.Agenci odwieźli go do domu.Nie mógł się nadziwić, że tylko złożyli mu propozycję i wypuścili wolno.Ale Olga wcale nie była tym zaskoczona.- Jesteśmy w Ameryce - powiedziała, tuląc głowę do jego piersi.- Tu wszystko wygląda inaczej.Piotr nie powiedział jej o ukrytej groźbie.Za bardzo jej się podobało w nowym mieszkaniu.FORT CAMPBELL, KENTUCKY1 marca, 16.00 GMT (10.00 czasu lokalnego)- Na dzisiejszych ćwiczeniach zajmiemy się zjeżdżaniem po linie! -huknął sierżant, przechadzając się przed plutonem Faulka.- Będzie to de­sant z powietrza w rejon niedostępny dla śmigłowców.- Podszedł do stoją­cego przed nimi śmigłowca i sięgnął po leżącą w otwartych drzwiach grubą linę.- Teraz uważać, bo za godzinę zjedziecie z tego helikoptera trzydzieści metrów w dół na ziemię.- Wszyscy w plutonie nerwowo rozglądali się na boki, ale Faulka paniczny strach ścisnął za gardło; wyobraził sobie, że bez­radnie zawiśnie na linie pod śmigłowcem, a wszyscy instruktorzy będą się na niego wydzierać.- Ten element nazywa się Powietrznym Ustabilizowanym Zrzutem Taktycznym, w skrócie STABO [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •