[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszystko w porządku, Jones.- Hendrix spojrzał na Kelly'eya, który również był obecny w kabinie.- Może pan mu to powie.- Skoro tak pan uważa! - Kelly najwyraźniej nie czuł się dobrze w tej roli - Widzi pan.Jones.sprawa jest następująca.otóż pan nie należy do mojej gildii.Max był tak zaskoczony, że nie potrafił odpowiedzieć.Chciał mówić, że myślał.że sądził.że nie przypuszczałby.ale w końcu nie wydobył z siebie ani jednego słowa.Kelly ciągnął dalej.- Faktem jest, że musiałby pan mieć wykształcenie astronomiczne.Właśnie omawialiśmy to razem.Brzęczenie, które od pewnego czasu dawało mu się we znaki, spotężniało.- I co, Jones?.- dotarło doń jakby z dużej odległości pytanie Hendrixa - Chce pan spróbować?- Tak jest, sir.- To dobrze.Obserwowaliśmy pana razem.ja i Kelly.i doszliśmy do wniosku, że dałoby się nauczyć pana niezbędnej szybkości i zręczności.Hm.mam nadzieję, sir.- Ja także chciałbym w to wierzyć - odparł sucho Hendrix.- Ale to się dopiero okaże.Jeśli coś nie wyjdzie, zawsze może pan ponownie wstąpić do swojej gildii, nie obawiając się żadnych szykan.W każdym razie nabędzie pan nieco doświadczenia, a to też się liczy.Astronauta znowu spojrzał na Kelly'eya.- Chciałbym jeszcze przez chwilę porozmawiać z tym panem.Później podejmiemy wspólną decyzję.Gdy Kelly już wyszedł, Hendrix podszedł do biurka, wyciągnął książeczkę lotów Maxa i nieoczekiwanie surowym tonem zapytał ciągle stojącego w postawie zasadniczej Jonesa.- Czy to pańska książka?- Tak jest, sir.Hendrix popatrzył mu prosto w oczy.- Nie ma co, piękny obraz kariery.Mógłby pan opowiedzieć coś więcej na ten temat?Chwila przerwy, która nastąpiła po tym pytaniu, nie trwała dłużej, niż czas, potrzebny na dwanaście uderzeń serca, lecz Maxowi wydawało się, że trwa całą wieczność.W końcu poczuł się niezbyt pewnie, gdyż zaczęły dawać się we znaki wyrzuty sumienia oraz żal za grzechy.Usłyszał swoje własne słowa, choć nie był pewny, że to właśnie on je wypowiada.- To nie jest obraz pięknej kariery, sir.Ta książka od początku do końca kłamie.Sam nie wiedział, jak mu się to udało.Dopiero w ostatniej chwili zrozumiał, iż w ten sposób niszczy wszystkie szansę, burzy z takim trudem wzniesioną konstrukcję, ale było już za późno.Mimo to, zamiast poczuć się załamanym lub zdruzgotanym, wrócił nastrój beztroski, jakiegoś dziwnego odprężenia.Hendrix odłożył dokument na biurko.- Bardzo dobrze, Jones, znakomicie.Gdyby udzielił mi pan innej odpowiedzi, wypędziłbym pana ze sterowni i to na zawsze.Lecz skoro tak, może zechciałby mi pan nieco dokładniej opowiedzieć, co się stało?.Proszę usiąść.Max zajął miejsce i zaczął opowiadać.W tajemnicy zachował jedynie imię Sama oraz te szczegóły, które mogłyby wskazywać na jego udział w całym tym przedsięwzięciu.Oczywiście nie uszło to uwagi gospodarza, który bez owijania w bawełnę zapytał, o co tu chodzi.- Niestety, tego nie mogę powiedzieć, sir.- W porządku.Chcę pana zapewnić, że nie zamierzam przedsięwziąć żadnych kroków w celu odszukania tego człowieka.o ile oczywiście, znajdowałby się przypadkiem na "Asgardzie".- Dziękuję, sir.- A teraz, drogi chłopcze, powiedz mi, co cię skłoniło do tego oszustwa? Chyba nie sądziłeś, że nikt na to nie wpadnie?- Nie.Wiedziałem, że kiedyś tak się stanie.Ale chciałem poznać Kosmos i nie miałem żadnej innej możliwości.Ponieważ Hendrix nie odpowiedział, Max ciągnął dalej.Po uczuciu uspokojenia, odprężenia, ulgi, teraz czuł naglącą potrzebę usprawiedliwienia się, obrony, przedstawienia swoich racji, gdyż nie chciał, aby doktor Hendrix pożegnał go, mając fałszywy obraz sytuacji.Zależało mu na tym człowieku.Wiedział, że zrobił to, co musiał uczynić.- tak przynajmniej mu się zdawało.- A co pan sam zrobiłby na moim miejscu, sir?- Ja? Może pan zamierza przez to pytanie dowiedzieć się, czy oceniam pański występek tak samo z punktu widzenia prawa, jak i moralności?- Zakładam, że tak właśnie jest.- Uważam, iż nie jest dobrze, jeśli ktoś ucieka się do kłamstwa, aby zdobyć to, na czym mu zależy.To niegodne! Doktor Hendrix poskubał się w wargę.- Być może przedstawiam w tej chwili nieco faryzejski osąd pańskiej sprawy.to moja własna słabość.W końcu muszę przyznać, że włóczęga, jakim pan był, nie mógł sobie pozwolić na luksus godności osobistej.A jeśli chodzi o wszystko inne, to trzeba powiedzieć, iż człowiek jest istotą z osobowością kompleksową.nie wiem, nie czuję się dobrze w roli sędziego.Nie umiem wydać wyroku w pańskiej sprawie, Jones.To należy do pana.Władze osądzą ten postępek.Mnie w tej chwili interesuje jedynie fakt, czy posiada pan zdolności, które chciałbym wykorzystać.Uczucia Maxa znowu opadły parę stopni niżej, gdyż ponownie powróciła myśl o tym, że przegrał wszystkie szanse.- Jak mam to rozumieć, sir?- Proszę nie wyciągać fałszywych wniosków, Jones.- Hendrix postukał w leżąca ciągle na biurku książkę - To nie jest po mojej myśli.nie pochwalam tego rodzaju metod.Ale, być może, jest pan w stanie naprawić swój błąd.Ponieważ potrzebuję pilnie jeszcze jednego oficera, pańskie szansę są dosyć duże.Jeśli okaże się, że jest pan odpowiednim kandydatem, rozpatrzymy tę sprawę przychylnie.Nie ukrywam, że moja decyzja jest w znacznym stopniu uzależniona od względów natury osobistej.Pański wuj zobowiązał mnie, abym to zrobił.- Zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy, sir.Dziękuję.- Proszę mi nie dziękować.Niezależnie od tego, co postanowię, muszę przyznać, że nie jestem szczególnie dobrze do pana nastawiony.przynajmniej w tej chwili.Proszę z nikim nie rozmawiać na ten temat - Poproszę kapitana, aby zwołał zebranie gildii.Ja, Blaine i Mr.Simes będziemy za panem głosować.W międzyczasie wystawimy pana na próbę, aby móc się dowiedzieć, czy naprawdę spełnia pan wszystkie wymagania.Poza tym formalności będą nieco inne od ogólnie przyjętych.chyba nie dziwi to pana, Jones? Max nie miał pojęcia o jakichkolwiek formalnościach, choć wiedział, że niekiedy oficerowie wysiadają przez "luk załadunkowy"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]