[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Cedził wolno słowa.– Więc dlaczego miałbym cię aresztować?– Ja.ja nie wiem.Nie wiem, dlaczego mam iść z panem.– Zerkał na otwarte drzwi.Reese ujął chłopca za ramię.– Chodźmy.Spokojnie.Współlokator Paula zapytał:– Chcesz, żebym zadzwonił do twojej matki czy kogoś innego, Paul?Paul Yerby przygnębiony potrząsnął przecząco głową.– Nie.Nie dzwoń do nikogo – powiedział szeptem.Budynek na północno-zachodniej Indiana Avenue pod numerem 300, w centrum Waszyngtonu, jest odpychającym sześciopiętrowym gmaszyskiem z szarej cegły.Mieści się w nim Komenda Główna Policji tego okręgu.Wydział zabójstw znajduje się na trzecim piętrze.W czasie gdy Paula Yerby fotografowano i pobierano odciski jego palców, detektyw Reese poszedł się zobaczyć z kapitanem Otto Millerem.– Chyba zrobimy przerwę w rozpracowywaniu sprawy hotelu Monroe Arms.Miller odchylił się do tyłu w swym krześle.– Mów dalej.– Znalazłem chłopaka tej dziewczyny.Dzieciak jest nieprzytomny ze strachu.Będziemy go zaraz przesłuchiwać.Chcesz być przy tym obecny?Kapitan wskazał ruchem głowy stos papierów na biurku.– Mam zajęcie na następne pięć miesięcy.Zdasz mi raport.– Dobrze.– Reese ruszył ku drzwiom.– Nick.nie zapomnij przeczytać, jakie mu przysługują prawa.Paula Yerby wprowadzono do pokoju przesłuchań.Była to mała klitka dziewięć na dwanaście stóp.Stało tu zniszczone biurko, cztery krzesła i kamera wideo.Policjanci mogli obserwować przesłuchanie z sąsiedniego pokoju, choć sami byli niewidoczni.Paul Yerby siedział naprzeciwko Nicka Reese i dwóch innych detektywów, Douga Hogara i Edgara Bernsteina.– Zdajesz sobie sprawę, że nagrywamy tę rozmowę na wideo? – Detektyw Reese.– Tak, proszę pana.– Masz prawo do adwokata.Jeśli cię nie stać na obrońcę, zostanie on przydzielony z urzędu, żeby cię reprezentował.– Chciałbyś mieć adwokata? – Detektyw Bernstein.– Nie potrzebuję adwokata.– Dobrze.Masz prawo milczeć.Jeśli rezygnujesz z tego prawa, wszystko, co tu powiesz, może zostać wykorzystane przeciwko tobie.Czy to jasne?– Tak, proszę pana.– Jak się nazywasz?– Paul Yerby.– Adres?– Denver, stan Kolorado, Marion Street trzy, dwadzieścia dwa.Słuchajcie, ja nie zrobiłem nic złego.Ja.– Nikt nie mówi, że zrobiłeś.My tylko staramy się zdobyć kilka informacji.Pomożesz nam?– Oczywiście, ale ja.ja nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi?– Nic ci nie przychodzi do głowy?– Nie, proszę pana.– Masz jakieś dziewczyny, Paul?– No, wie pan.– Nie, nie wiemy.Dlaczego nam nie powiesz?– No pewnie.Spotykam się z dziewczynami.– To znaczy, umawiasz się z dziewczynami? Wychodzisz gdzieś z nimi?– Tak.– Umawiasz się z jakąś jedną dziewczyną?Zapadła cisza.– Masz przyjaciółkę, Paul?– Jak ona się nazywa? – Detektyw Bernstein.– Chloe.– Chloe i jak dalej?– Chloe Houston.Reese zanotował to.– Gdzie mieszka?– W Denver.Oak Street sześć, dwa.– Imiona rodziców?– Mieszka z matką.– Jak się nazywa matka?– Jackie Houston.Jest gubernatorem stanu Kolorado.Detektywi spojrzeli po sobie.„Cholera! Tylko tego nam trzeba!”Reese podniósł do góry pierścionek.– Czy to jest twój pierścionek, Paul?Chłopak przyglądał mu się przez chwilę, po czym powiedział z ociąganiem:– Tak.– Dałeś ten pierścionek Chloe?Paul nerwowo przełknął ślinę.– Ja.chyba tak.– Nie jesteś pewny?– Teraz sobie przypominam.Tak, dałem.– Przyjechałeś do Waszyngtonu z kilkoma kolegami z klasy, tak? Taka szkolna grupa.– Właśnie tak.– Czy Chloe należała do tej grupy?– Tak, proszę pana.– Gdzie jest teraz Chloe, Paul? – Detektyw Bernstein.– Ja.ja nie wiem.– Kiedy ją ostatni raz widziałeś? – Detektyw Hogan.– Chyba kilka dni temu.– Dwa dni temu? – Detektyw Reese.– Tak.– Gdzie to było? – Detektyw Bernstein.– W Białym Domu.– Była w Białym Domu? – zapytał Reese.– Tak, proszę pana.Wszyscy byliśmy na takiej prywatnej wycieczce.Matka Chloe to zorganizowała.– I Chloe była z wami? – Detektyw Hogan.– Tak.– Czy zdarzyło się coś niezwykłego w czasie tej wycieczki? – Detektyw Bernstein.– Co pan ma na myśli?– Spotkaliście kogoś albo rozmawialiście z kimś w czasie zwiedzania? – Detektyw Bernstein.– Tak, pewnie.Z przewodnikiem.– I to wszystko? – Detektyw Reese.– Tak.– Czy Chloe przez cały czas była z grupą? – Detektyw Hogan.– Tak.– Yerby się zawahał.– Nie.Wymknęła się, żeby pójść do toalety.Nie było jej około piętnastu minut.Kiedy wróciła, to.– przerwał.– To co? – zapytał Reese.– Nic.Po prostu wróciła.Chłopak najwyraźniej kłamał.– Synu, czy wiesz, że Chloe Houston nie żyje? – zapytał detektyw Reese.Obserwowali go uważnie.– Nie! Mój Boże! Jak to się stało?Wyraz zdziwienia na jego twarzy mógł być udawany.– Nie wiedziałeś o tym? – Detektyw Bernstein.– Nie.Ja.nie mogę w to uwierzyć.– Nie miałeś nic wspólnego z jej śmiercią? – Oczywiście, że nie! Ja kocham.ja kochałem Chloe.– Poszedłeś z nią kiedyś do łóżka? – Detektyw Bernstein.– Nie.My.my czekaliśmy.Mieliśmy zamiar się pobrać.– Ale czasami braliście razem narkotyki? – Detektyw Reese.– Nie! Nigdy się nie narkotyzowaliśmy.Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł krzepki mężczyzna, detektyw Harry Carter.Podszedł do Reese’a i szepnął mu coś do ucha.Reese skinął głową.Nadal wpatrywał się bacznie w Paula Yerby.– Kiedy ostatni raz widziałeś Chloe Houston?– Mówiłem panu.W Białym Domu.– Wiercił się niespokojnie ma krześle.Detektyw Reese pochylił się do przodu.– Będziesz miał mnóstwo kłopotów, Paul.Twoje odciski palców są w całym Królewskim Apartamencie w hotelu Monroe Arms.Skąd się tam wzięły?Paul Yerby siedział z pobladłą twarzą.– Możesz już przestać kłamać.Zdemaskowaliśmy cię.– Ja.ja nic nie zrobiłem.– Zarezerwowałeś apartament w hotelu Monroe Arms? – Detektyw Bernstein.– Nie.Ja tego nie zrobiłem – odpowiedział z naciskiem na „ja”.Detektyw Reese uczepił się tego „ja”.– Ale wiesz, kto to zrobił?– Nie.– Odpowiedź padła zbyt szybko.– Przyznajesz się, że byliście w tym apartamencie? – Detektyw Hogan.– Tak, ale.ale Chloe żyła, kiedy wychodziłem.– Dlaczego wyszedłeś? – Detektyw Hogan.– Prosiła mnie o to.Ona.ona na kogoś czekała.– Dalej, Paul.Wiemy, że ją zabiłeś.– Detektyw Bernstein.– Nie! – Chłopak trząsł się cały.– Przysięgam, ja nie miałem z tym nic wspólnego, ja.ja tylko wszedłem z nią do tego apartamentu.Byłem tam przez krótką chwilę.– Ponieważ ona na kogoś czekała? – Detektyw Reese.– Tak.Była.była jakby podekscytowana.– Powiedziała ci, z kim miała się spotkać? – Detektyw Hogan.– Nie.– Kłamiesz.Powiedziała ci.– Powiedziałeś, że była podekscytowana.Czym? – Detektyw Reese.Paul znowu oblizał wargi.– Tym, że ma się spotkać z tym mężczyzną na kolacji.– Co to za mężczyzna, Paul? – Detektyw Bernstein.– Nie mogę panu powiedzieć.– Dlaczego? – Detektyw Hogan.– Obiecałem Chloe, że nikomu nie powiem.– Chloe nie żyje.Oczy Paula Yerby wypełniły się łzami.– Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć.– Podaj mi nazwisko tego mężczyzny.– Detektyw Reese.– Nie mogę tego zrobić.Obiecałem.– Wiesz, co cię czeka? Spędzisz tę noc w więzieniu.Rano cię zwolnimy, jeśli nam podasz nazwisko tego mężczyzny, z którym Chloe miała się spotkać.W przeciwnym razie będziemy musieli cię oskarżyć o morderstwo pierwszego stopnia.– Detektyw Reese.Czekali, żeby chłopak coś powiedział.Milczał.Nick Reese skinął na Bernsteina.– Zabierzcie go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]