Home Home§ Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy GordianusaSaylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w MassiliiSaylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via AppiaSaylor Steven Roma sub rosa t Zagadka KatylinySteven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American LNemere Istvan Gagarin = kosmiczne klamstwo (SDeutermann P.T Pociąg ÂśmierciWest Morris ArcydzieloCraig Rice Roze Pani CheringtonWyndham John Dzien Tryfidow
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Z mroku wołały do nich głosy.Szły za nimi obdarte cienie.Niektóre z nich wyciągały brudne rączki, by dotknąć spódniczki Tehola, po czym umykały ze śmiechem.Wkrótce one również zniknęły i droga przed nimi była pusta.– Ach, błoga cisza naszej dzielnicy – odezwał się Tehol, gdy zbliżali się do domu.– Zawsze mnie niepokoi ten szalony pęd.Jakby teraźniejszość miała trwać bez końca.– Czy to jedna z twoich chwil kontemplacji? – zapytał Bugg.– Tak.Ale szczęśliwie już minęła.Weszli do środka i Tehol ruszył prosto ku drabinie.– Posprzątaj tu jutro rano.– Pamiętaj, że masz mieć w nocy gościa.– Nie tylko w snach?Tehol wdrapał się na dach.Zamknął za sobą zapadnię, wyprostował się i wpatrzył w rozgwieżdżone niebo.Po chwili z mroku wyłoniła się kobieta.– Spóźniłeś się.– Nie.Do północy zostało jeszcze ćwierć dzwonu.– Naprawdę? Och.– Jak żyjesz, Shurq? Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.– Nigdy jeszcze tego nie słyszałam.To nędzna egzystencja.Dzień po dniu, noc po nocy.Stawiam krok za krokiem, ale donikąd nie zmierzam.– Chcesz powiedzieć, że śmierć niewiele zmieniła?– Nie rozśmieszaj mnie, Teholu Beddict.Kiedy się śmieję, wykasłuję różne paskudztwa.Chcesz dać mi pracę? A co miałabym robić?– Właściwie mam na myśli honorarium za pozostawanie w dyspozycji.– Stałe zatrudnienie.Nigdy nie godziłam się na taki układ za życia.Czemu teraz miałabym to zmienić?– Chodzi o pewność dotyczącą zatrudnienia.Nie jesteś już taka młoda.– Podszedł do łóżka i usiadł na nim, spoglądając na Shurq.– No dobra.Pomyśl, jakie wyzwania by cię czekały.Mam na myśli cele, jakich nie odważyłby się tknąć żaden żyjący dzisiaj złodziej.W gruncie rzeczy tylko wielki mag albo ktoś, kto nie żyje, mógłby pokonać osłony i nie zostawić śladu.Wielkim magom nie ufam, więc zostajesz mi tylko ty.– Są jeszcze inne.– Dwie inne, mówiąc dokładnie.I żadna z nich nie jest zawodową złodziejką.– Skąd wiedziałeś, że są dwie?– Ja dużo wiem, Shurq.Jedna z nich to kobieta, która zdradzała męża, a ten w rewanżu poświęcił oszczędności całego życia na to, by rzucić na nią klątwę.Druga jest dzieckiem mieszkającym na dziedzińcu starej wieży za pałacem.Pochodzenie jej klątwy jest nieznane.– To prawda.Czasami ją odwiedzam.Nie ma pojęcia, kto ją przeklął.W gruncie rzeczy w ogóle nie pamięta swojego życia.– Zapewne to był element klątwy – zastanawiał się Tehol.– To bardzo interesujące.– W rzeczy samej.Aktualna cena wynosi pół szczytu.Ile trzeba dodać, żeby ukraść jej wspomnienia?– Pewnie jeszcze z połowę tego.To bardzo wysoka suma jak na dziesięcioletnie dziecko.Czemu po prosto jej nie zabić i nie pochować w jakimś odludnym miejscu albo nawet nie wrzucić do kanału? – Pochylił się.– Coś ci powiem, Shurq.Uwzględnimy zbadanie tej tajemnicy w naszej umowie.Podejrzewam, że mimo woli czujesz się nią zainteresowana.– Nie miałabym nic przeciwko wbiciu noża w oko tego, kto przeklął to dziecko.Ale nie natrafiłam na żaden trop.– Ach, czyli że nie do końca poddałaś się apatii.– Nigdy tak nie twierdziłam, Tehol.Ale ponieważ nie znalazłam tropu, muszę przyznać, że moja motywacja osłabła.– Zobaczę, co się da zrobić.Martwa kobieta uniosła głowę i przez chwilę przypatrywała się mu w milczeniu.– Byłeś kiedyś geniuszem.– Czysta prawda.– A potem straciłeś wszystko.– Zgadza się.– W tym zapewne również pewność siebie.– Och, bynajmniej, Shurq Elalle.– Wszystko to było częścią twojego diabolicznego planu.– Każdy dobry plan jest diaboliczny.– Nie rozśmieszaj mnie.– Staram się tego nie robić, Shurq.Umowa stoi?– To nie tajemnica klątwy rzuconej na to dziecko była zapłatą, którą chciałeś mi zaoferować, Tehol.Co masz do zaproponowania?– Jestem otwarty na propozycje.Czy chcesz zdjęcia klątwy? Czy pragniesz wiecznej nocy? Ostatecznego, ukradkowego odejścia twej duszy? Czy pożądasz prawdziwego zmartwychwstania? Daru drugiego życia? Zemsty na tym, kto cię przeklął?– Już ją wywarłam.– W porządku.Przyznaję, że nie jestem tym zaskoczony.A kogo obciążono winą?– Geruna Ebericta.– Och, to sprytne.A jeśli już mowa o nim.– Jest jednym z twoich celów?– Jak najbardziej.– Z zasady nie lubię skrytobójstwa.Poza tym on zabił już wielu łotrzyków.– Nie chcę, żebyś go zabiła, Shurq.Masz tylko ukraść jego fortunę.– To prawda, że Gerun Eberict robi się ostatnio coraz bardziej bezczelny.– To poważna wada.– Zakładając, że warto zabiegać o utrzymanie status quo.– Nie przyjmuj żadnych założeń, Shurq.Chodzi raczej o to, kto będzie kontrolował upadek wspomnianego status quo.Finadd traci panowanie nad własną chciwością.– A czy ty również jesteś jednym z jego celów, Tehol?– Nic mi o tym nie wiadomo, przynajmniej na razie.I wolałbym się o tym nie dowiadywać.– Sforsowanie osłon broniących jego posiadłości byłoby nie lada wyzwaniem.– Jestem tego pewien [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •