[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Całkowicie się z tym zgadzam.- Seldes był wyraźnie zadowolony.- Byłbym wdzięczny za jeszcze jedną małą brandy i będę musiał iść.Wyciągnął swoją szklankę i nie protestował, gdy Mather nalewał mu sporą miarkę.- Max, wróćmy do sprawy.Chciałbym wydrukować parę wyjątków z twojej rozprawy w Belvedere.Płacimy dobrze.Może ci to być pomocne, gdy będziesz szukał wydawcy.Z mojego punktu widzenia, nada to właściwego, akademickiego tonu planom badawczym.Co powiesz na to?- Ogromnie się cieszę.Będę potrzebował oczywiście twojej pomocy przy wyborze odpowiednich fragmentów.- Do tego przydzielę ci jednego z naszych starszych redaktorów.Czy miałbyś zastrzeżenia do współpracy z kobietą? Mather dostrzegł natychmiast przynętę z haczykiem.Uśmiechnął się.- Przeciwnie.Bardzo lubię kobiety.- Dobrze.- Seldes rozluźnił się.- To prowadzi do następnego punktu.Aby sprawę poprowadzić właściwie, trzeba nadać jej odpowiednią rangę, potrzebny jest pierwszorzędny sponsor.Po przejrzeniu twojego materiału, wiedząc że jest dużo, dużo więcej do zbadania, będę mógł z pewnością przekonać dyrekcję Belvedere, aby wsparli projekt.Co o tym sądzisz?- Bardzo mi to pochlebia.- Może chciałbyś dołączyć do nas na zasadzie umowy z tytułem, powiedzmy „redaktora wspierającego”?- No cóż.jeśli myślisz, że się nadaję?- Mój drogi Max - Seldes stał się naraz wylewny - jesteś wyróżniającym się naukowcem.Twoje doświadczenie, chociaż ograniczone, jest specjalistyczne.Masz swój własny zespół wartości.Byłbym wdzięczny, gdybyś mógł się nimi ze mną podzielić.Mógłbym nawet spróbować zmienić rozkład moich zajęć i włączyć do niego wyjazd do Florencji, z końcem maja lub początkiem czerwca.Gdybyś nie mógł pojechać ze mną, może mógłbyś mnie zaprotegować?Mather z trudem powstrzymał się przed okazaniem radości.Zachłanność Seldesa była widoczna.Chciał firmować odkrycie i widział w tym dla siebie potem wielkie korzyści.Niech więc tak będzie.Był potęgą w swojej dziedzinie.Za nim podążały pieniądze - pieniądze galerii, prywatne pieniądze, pieniądze korporacji.Gdziekolwiek by się zwrócił, nie mógłby ani nie potrafił znaleźć tych obrazów, ale każdy jego ruch zwiększał ich podstawową wartość rynkową.Ale Seldes wiedział o tym również i należało się spodziewać z jego strony nieustannej dociekliwości i niebezpiecznych niespodzianek.Zapytał:- Czy ta panna Loredon, wymieniona w liście, ma coś wspólnego z Hughem Loredonem, człowiekiem od Christie’s?- Jest jego córką.Pracowała we Florencji pod patronatem Belle Arti.To mądra dziewczyna.- Przystojna, jak sądzę?- Bardzo.- Hugh też był przystojniakiem w młodości.- Nigdy się z nim nie spotkałem.- Powinieneś.On wie cholernie dużo o sztuce i wszystko na świecie o jej sprzedawaniu.Ale przy okazji - zmienił nagle temat - nie mówiliśmy o samej kolekcji Palombinich.Pewnie ją bardzo dobrze znasz?- W miarę dobrze.Nadzorowałem jej katalogowanie, którego na zlecenie właścicieli dokonał Niccolo Tolentino.Muszę ci powiedzieć, że poza kilku dobrymi rzeczami, większość to kiepskie kopie albo małowartościowe oryginały.O jednym mogę zapewnić: nie ma tam Rafaelów.Wiem, że kiedyś je mieli.Kiedy więc pozbyli się ich i w czyje przeszły ręce? W każdym razie, gdy pojedziesz do Florencji umówię ci wizytę w posiadłości i pokazanie kolekcji.Ułatwię ci także spotkanie z Tolentinem, Guidem Valente i paroma jeszcze ciekawymi ludźmi we Florencji.- To wspaniale, Max.Naprawdę wspaniale.Ja mam oczywiście swoich starych przyjaciół we Florencji.Ale oczywiście z wielką przyjemnością poznam twoich.- Olimpijskie laury Seldesa trochę przywiędły.- W sprawie zatrudnienia.Zadzwoń do mnie w poniedziałek.Ustalimy czas do pogadania i spotkania z paroma spośród moich bardziej rozgarniętych ludzi.Jeśli pozwolisz, wziąłbym kopię twojego tekstu, tak aby został przeczytany w redakcji przed naszym spotkaniem.A co do Rafaelów, to tylko ty i ja, zanim wszystko ustalimy.Capisce?Mather wyprowadził go i patrzył jak odchodził chodnikiem w stronę Lexington.Mógł być pompatycznym osłem, ale niewątpliwie był człowiekiem inteligentnym.Kilkoma szybkimi ruchami objął kontrolę nad poszukiwaniami i wszystkimi związanymi z tym publikacjami, a więc nad wszystkimi korzyściami, które mogły one przynieść.Było to dokładnie to, co Max zaplanował.Harmon Seldes i jego miesięcznik dawały mu jeszcze jeden dowód słuszności.Odsuwały go daleko od samych obrazów, kreowały go na skromnego naukowca w cieniu kogoś wielkiego.Amen.Niech tak będzie.Seldes zawsze będzie niepewnym przyjacielem, mogącym się zmienić z dnia na dzień w niebezpiecznego wroga, ale oby Bóg nie dopuścił, aby został napadnięty albo wpadł pod taksówkę.W tym momencie dla Maxa Mathera był wart mnóstwo pieniędzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]