Home HomeSteven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American LBrust Steven Vald Taltos 01 JheregBrust Steven Vald Taltos 05 Feniks[4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni[5 2]Eriskon Steven Przyplywy Siodme zamkniecie[3 1]Erikson Steven Wspomnien Cien przeszlosci[2]Erikson Steven Bramy Domu UmarlychGrzesiuk Stanislaw Boso, ale w ostrogach (3)Doyle Arthur Conan Studium w szkarłacieHarry Turtledove Zaginiony Legion (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zamrugałem, by pozbyć się łez spod powiek, i pnącze zmieniło się w gibką rudą dziewczynę o twarzy w kształcie serca.– Gajuszu! – zamruczała przymilnie.– Jedna z dziewczyn powiedziała mi, że wróciłeś.I to z brodą! Daj, niech cię w nią pocałuję.Katullus zesztywniał i odsunął się z bolesną miną.– Nie dzisiaj, Ipsytyllo.– Dlaczego nie? Cały rok upłynął, odkąd cię ostatnio zjadłam na kolację.Jestem głodna.– Nie dzisiaj.– Katullusowi udało się uśmiechnąć.Cofnęła się, spuszczając oczy.– Wciąż tęsknisz za swą Lesbią? – spytała.Skrzywił się, złapał mnie za ramię i odciągnął w bok, prowadząc do ławy, która właśnie się zwolniła.Niewolnik przyniósł nam wino.Katullus miał rację: jego jakość była okropna, zwłaszcza po trunku, który piłem z Klodiuszem.Poeta wypił jednak swoje bez wahania.Obok nas grupka podejrzanie wyglądających młodych ludzi skupiła się przy stole do gry.Rzucali staromodnymi kośćmi, wykonanymi z prostokątnych kawałków goleni owcy, z numerami namalowanymi na czterech bokach – I, III, IV i VI.Każdy kolejno zbierał kości do kubka, potrząsał nim i wykrzykując imię jakiegoś bóstwa (albo swej kochanki), rzucał je na blat.Sędzia sprawdzał, jaka wyszła kombinacja, i oznajmiał głośno jej nazwę, co kwitowano wyrażającymi odpowiednie nastroje okrzykami.– Za mojej młodości zakaz uprawiania hazardu był rygorystyczniej przestrzegany – powiedziałem.– Wyjątkiem były oczywiście Saturnalia.– W „Tawernie rozpusty” zawsze są Saturnalia – zaśmiał się Katullus.– Herkulesie! – krzyknął jeden z graczy.Kości zagrzechotały w kubku i ze stukotem potoczyły się po stole.– Rzut Byka! – ogłosił sędzia.– Trzy jedynki i szóstka.Kolejny gracz przystąpił do gry z kobiecym imieniem na ustach.– Psy! – krzyknął sędzia.– Cztery jedynki, nie ma niższego wyniku!Przegrany jęknął na ten brak szczęścia i przeklął brzydko kobietę, której imienia wzywał.Katullus patrzył bezmyślnie na tłum.W izbie było tak dymno, że z trudem rozróżniałem twarze, a cóż mówić o rozpoznaniu kogokolwiek.– Chciałeś ze mną porozmawiać – przypomniałem mu.– Straciłem na to ochotę.Chcę się napić wina.– Wobec tego ja będę mówił.Czy to ty mnie śledziłeś na Stromej dwa dni temu?– Tak.– Z czyjego polecenia?– Z niczyjego.– Czemu więc to robiłeś?– Już wcześniej cię śledziłem.Może nie jesteś taki bystry, jak ci się wydaje.Byłem pod jej domem, kiedy przyszedłeś z Trygonionem.Akurat wróciłem do Rzymu.– Dopiero co wróciłeś i poszedłeś od razu do Klodii?Przyłożył palec do ust.– W tym miejscu nazywaj ją Lesbią.– Dlaczego?– To moje sekretne imię dla niej.Tak ją nazywam w wierszach i w takich miejscach jak to.– Ale dlaczego „Lesbia”?– Lesbos to wyspa Safony, a ona rozumiała miłość lepiej niż którykolwiek poeta wcześniej i później.A Homer nazwał mieszkanki Lesbos najpiękniejszymi kobietami świata.– Homer był ślepy, prawda?Obrzucił mnie kwaśnym spojrzeniem.– To słowa Agamemnona.– No, dobrze.Niech będzie Lesbia.Dlaczego wtedy poszedłeś do niej? Nie powiedziano ci, że wyszła?– Nie.Nie zapukałem do drzwi.Czekałem i obserwowałem.Nie byłem jeszcze gotów się z nią spotkać.– Czekałeś i obserwowałeś? Gdzie? To ślepy zaułek.– Są tam w domach drzwi dość głęboko osadzone, by można było się w nich ukryć.Potem przyszedłeś ty ze swoim gladiatorem i gallem.Stałem dość blisko, by dosłyszeć słowo „horti”, więc kiedy wyruszyliście, poszedłem za wami.Co wy tam oboje robiliście, sam na sam w namiocie?– To nie twoja sprawa.– Albo raczej, co robiliście tam we trójkę, kiedy nadszedł Lesbiusz, nagi i ociekający wodą?– Lesbiusz?– Wiesz, o kim mówię.– Widziałeś, jak wchodzi do namiotu?– Schowałem się w kępie drzew i zarośli nad rzeką.– Uśmiechnął się blado.– Musisz mnie mieć za ostatniego głupca.– Śledziłeś mnie, kiedy odszedłem?– Całą drogę do twego domu, a potem do tego drugiego domu w Suburze, i z powrotem.Nawet nie podejrzewałeś, co? Dopiero na Stromej.Zastawiłeś na mnie pułapkę, więc zwiałem.Pomyślałem, że jeśli jesteś taki sam jak większość z tych opryszków, których ona bierze do łóżka, to nie ma co z tobą zadzierać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •