Home HomeChoroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrądzkiegoWitkiewicz Stanislaw Ignacy N niemyte dusze imnLem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)Lem Stanislaw Bomba megabitowa (SCAN dal 935)Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadaniaLem Stanislaw Golem XIV (SCAN dal 1103)Pagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze (SCANGeografia wyborcza Polski Mariusz KowalskiThe Sniper Play 1...g6, ...Bg7 and ...c5! Charlie Storey, 2011
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • us5.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Basia ślicznie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego tak właśnie musi być: "Ty jesteś kawaler, a ja mężatka.Jak zobaczą nas znajomi z fabryki, to będą mieli powód do gadania".To nie jej wina, że chłopy na nią patrzą, a ludzie wyciągają z tego własne wnioski."A poza tym ja nie zgodzę się na to, żebyś ty w jakiejkolwiek formie wydawał na mnie pieniądze".Basia przychodziła do fabryki codziennie inaczej ubrana i wiele czasu upłynęło, zanim drugi raz zobaczyłem, że ma na sobie coś, co już raz widziałem.Do tego trzy futra.Zadowolony byłem, że mam taką "laleczkę", ale niejeden raz zastanawiałem się, skąd przy swoich zarobkach bierze pieniądze na takie stroje.Gdy ją o to zapytałem, powiedziała, że wszystko kupują jej rodzice, bo własne zarobki wystarczają jej tylko na życie.Jak rodzice, to niech będą rodzice - i przestałem się tą sprawą intere­sować.Miłość i sielanka zakłócane były tylko wtedy, gdy Basia zrywała ze mną.Odbywało się to zawsze tak, że mniej więcej raz na kilka tygodni Basia zakładała mowę:- Dzisiaj spotkaliśmy się po raz ostatni.Tak dalej być nie może.Ty jesteś kawaler, ja mężatka, pobrać się nie możemy.Przed tobą jest inne życie.Znajdziesz sobie dziewczynę, z którą będziesz się mógł ożenić, założyć własny dom, rodzinę - a ja ci tego wszystkiego dać nie mogę.Moje życie jest już stracone.Tłumaczyłem jej tak, jak potrafiłem, że przed wojskiem nie mam zamiaru się żenić, że w tej chwili to i tak w moim życiu nic nie zmienia, że jeżeli zerwiemy, to ona i tak będzie mężatką.Ja swoje, a ona swoje.- To idź do diabła! - mówiłem, gdy już wreszcie wpadłem w złość.- Idź i więcej nie przychodź! Jeśli ci to odpowiada, to nawet w fabryce możemy ze sobą nie rozmawiać.Zawsze po takiej rozmowie przez kilka dni zwracaliśmy się do siebie tylko w sprawach służbowych, lecz po kilku lub kilkunastu dniach bez żadnego uprzedzenia Basia przychodziła do mnie do domu i znów kilka tygodni było wszystko dobrze.Wybuchła wojna.Po powrocie z rajzy poszedłem szukać Basi w jej warszawskim mieszkaniu.Dom był częściowo rozwalony, lecz odnalazłem koleżankę, z którą przed wojną dzieliły pokój, i dowiedziałem się, że Basia przeniosła się do Milanówka, do swoich rodziców.Pojechałem pod wskaza­ny przez koleżankę adres.i znów wszystko było jak dawniej.Ja jeździłem do Milanówka, częściej jednak Basia przyjeżdżała do mnie.Pomieszkaliś­my razem dwa, trzy dni i Basia wracała do rodziców, by znów za tydzień przyjechać.Rodzicom Basi było ciężko, więc kiedy wracała do domu, zawsze wiozła ze sobą kilka paczek różnych produktów.Ojciec Basi to bardzo równy starszy facet.Wkrótce doszliśmy do porozumienia.Brał od nas "lewy" towar i sprzedawał na swoim terenie.On dobrze na tym zarabiał, a i my mieliśmy mniej kłopotu ze sprzedażą.Pewnego dnia poczułem tęsknotę za Basia, więc prosto z miasta pojecha­łem do Milanówka.- Gdzie Basia? - zapytałem, widząc, że nie ma jej w domu.- Pojechała do Warszawy, do ciotki.Ma wrócić jutro wieczorem.- Mam do niej ważną sprawę - kłamałem.- Podajcie mi adres ciotki, to jutro rano ją odszukam.Podali mi adres, a ponieważ zbliżała się godzina policyjna, ojciec zaproponował mi, żebym przenocował i wrócił do Warszawy dopiero jutro rano.- Dobrze, niech będzie jutro rano.Matka zdjęła moje palto z wieszaka, żeby je schować do szafy.Gdy przewiesiła je przez rękę, z kieszeni na podłogę wypadł pistolet.Chciałem go podnieść, lecz ojciec chwycił pierwszy.Fachowo odsunął bezpiecznik, odciągnął i sprawdził, że kula siedzi w lufie.- Po co pan to przywiózł? - zapytał patrząc mi przenikliwie w oczy.- Nie miałem czasu zostawić tego w domu - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- Nie przypuszczałem, że będę tu nocował.Ale jeśli się boicie, to dawaj pan tę "rurę" i już wracam do domu.- Niech pan powie uczciwie, po co pan to ze sobą zabrał? - powtórzył ojciec z uporem swe pytanie.- Przecież mówię.- Nie wierzę panu.Ja wiem, co pan chce zrobić.- To dobrze, bo ja sam nie wiem - odpowiedziałem z uśmiechem.- A jeśli to panu odpowiada, to mam chęć kogoś zastrzelić - zażartowałem.- O, widzi pan, ja też tak sobie od razu pomyślałem.I nawet wiem, kogo.Zbaraniałem.On wie, kogo ja mam chęć zastrzelić? Tu? W Milanów­ku? Ale teraz zaczynam grać, żeby tata puścił farbę.Więc mówię ogólni­kowo:- Niejeden zasługuje na to, żeby go zgasić.Jak ktoś jest draniem, to nie powinno być dla niego miejsca na świecie.- Tak - zgodził się ojciec.- Ale tego pan nie zna.To jest bardzo porządny i uczciwy człowiek.To nie on jej życie złamał, a ona jemu.Ten człowiek chciał z nią żyć, ale ona nie chciała.Kochanek był jej bliższy.Co myśmy z nią przeżyli! - żalił się ojciec.- Dwa dni po ślubie nie przyszła na noc i nie chciała powiedzieć, gdzie była.Po kilku dniach znów to samo.W dwa miesiące po ślubie, gdy wróciła do domu w nocy pijana, chłop nie wytrzymał i uderzył ją w twarz.Uciekła od niego i więcej nie chciała z nim żyć.Ja na jego miejscu lepiej bym jej wlał.Niech pan jej nic nie wierzy, zwłaszcza w to, co mówi o swoim mężu.Chce pana na niego napuścić.Siedziałem przygwożdżony do krzesła.Nic nie mówiłem, bo i tak by mi nie uwierzył, że nie miałem zamiarów, o które mnie posądzali.Teraz rozumiałem politykę Basi.Zrozumiałem, dlaczego zrywała ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •