Home HomeHearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej ŒmierciKS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IVMoorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom IIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalWinston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]Nik Pierumow Czarna Wloczniapytania i odpowiedzi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Chociaż wiedzieli, że skorupa ziemska przez ostatnie siedem stuleci nie po-grubiała więcej niż o parę cali, droga w górę wydała im się niezwykle długa,oglądali bowiem wszystkie po kolei pokolenia.Uścisk dłoni Móriego dawał poczucie bezpieczeństwa.Islandczyk wyprawiłsię już kiedyś w podobną podróż, był silny i dumny, cieszyła się, że może muzaufać.Ujrzeli wreszcie światło dzienne.Znalezli się wśród olbrzymich skał, przera-żone blade słońce schowało się za cienkim welonem chmur, panowała niczym niezmącona cisza. To Tistelgorm  szepnęła Tiril. Poznaję skały otaczające zamczysko. Tak  potwierdził Móri. Ale zamku jeszcze nie wzniesiono. A więc za wcześnie  podsumował Nauczyciel. Trzeba jednak przy-znać, że to doprawdy doskonałe miejsce na ukrycie takiej budowli.Było tu oczywiście znacznie jaśniej niż w stodole, którą zostawili w jakże,zdawałoby się, odległej terazniejszości.Tiril jednak, choć być może powinna, niemiała poczucia nierzeczywistości.Znała wszak wszystkich, którzy im towarzy-szyli.Był wśród nich Nidhogg, trupio blady, o straszliwych długich zębach.Na-uczyciel, olbrzymi czarnoksiężnik rodem z Hiszpanii, z potworną, ciężką głową.Zwierzę.Tiril ku swej radości spostrzegła, że przypominająca wilka istota masię o wiele lepiej, niż kiedy widziała ją po raz pierwszy.Zwierzę ufnie patrzyło nanią oczami, które nie wydawały się już oślepione cierpieniem, skóra nie była takposzarpana, a wielkie łapy trochę się wygoiły.Tiril zdawała sobie sprawę, że tojej stosunek do biednego stworzenia, jej współczucie pomogło mu osiągnąć bar-dziej znośny byt w świecie cieni.Pochyliła się i pogłaskała kudłaty łeb, a Zwierzęotarło się o jej nogi.93 Towarzyszył im także ten, który chyba najbardziej ją przerażał, Duch Utra-conych Nadziei.Wiedziała, że piękny niegdyś mężczyzna, nadzieja we własnejosobie, przeobraził się z winy ludzi.Tym razem wyczuwała także przykrą obec-ność Pustki.Panie wody i powietrza uśmiechały się do niej, jakby dodając jejotuchy.Hraundrangi-Móri stał za swym synem, gotów go bronić.Kobieta-duch opie-kuńczy Móriego także była z nimi, choć trzymała się raczej z boku, jakby jużprzestała interesować się swym podopiecznym.Nie, nie wolno jej tego robić, pomyślała przestraszona Tiril. Musimy przemieścić się w czasie do przodu  stwierdził Nauczyciel.Ale jak daleko? Zamku nie zbudowano w jeden dzień  po chwili namysłu odparł Móri. Może spróbujemy znalezć się w tym samym dniu, dwudziestym lipca, tylkow roku tysiąc setnym?Niech tak będzie  skinął głową Nauczyciel. Ale przenieśmy się najpierwna skały, stoimy akurat w tym miejscu, gdzie wkrótce wzniesiony zostanie zamek. To by dopiero było, gdybyśmy nadziali się na przykład na jakąś wieżę zażartowała Tiril.Wszyscy się uśmiechnęli.Jak dziwnie żeglować w powietrzu, wznosić się na wysokie skały! W jed-nej chwili cała ich gromada znalazła się na szczycie i spoglądała na zagłębieniew ziemi, w którym miał stanąć zamek.Z góry roztaczał się także widok na ostępyTiveden.Nie były to jednak całkiem bezludne obszary.Między drzewami Tiril dostrze-gła dachy chat.Nauczyciel wyciągnął ręce, nakazując ciszę i skupienie na sobie uwagi. Dwudziestego lipca roku tysiąc setnego  powiedział.Trwało to zaledwie moment i zaraz Tiril usłyszała nowe odgłosy.Na wszelkiwypadek złapała Móriego za rękę.Wyruszając w drogę prosili, by u celu podróży towarzyszyło im światło dnia.Chcieli lepiej widzieć, co się wokół nich znajduje.Wyraznie teraz ujrzeli starezamczysko, które akurat w tej chwili wcale jeszcze starym me było.Chodzili po nim ludzie. Jesteś, panie, pewny, że nas nie widzą?  szeptem spytała Tiril Nauczy-ciela. Oczywiście! Możesz wołać i machać, ile tylko zapragniesz.Nie istniejesz.Chyba że spróbujesz ingerować w ich czas.Obiecała, że tego nie zrobi.Zamek nie wyglądał na budowlę szczególnie imponującą, lecz trudno było te-go wymagać w tak ciasnym miejscu.Tiril przejęta pokazała Móriemu, że dokoła94 biegnie korytarz, ten sam, którego pozostałościami nie tak dawno temu szli.We-wnętrznego korytarza zobaczyć się nie dało.Móri pokazał jej, że wejście w skalebyło teraz znacznie większe, stały przed nim straże.Okoliczni wieśniacy, pracujący dla pana na zamku, sprawiali wrażenie smut-nych, przygnębionych i udręczonych.Nagle Tiril drgnęła.Oto z zamku wyszedł zły hrabia von Tierstein, ten sam,który gonił ją przez las, dopóki Móri i stary Fin zaklęciami nie zmusili jego upiorado powrotu pod ziemię.Towarzyszyła mu żona, szwedzka księżniczka.I ona nie wyglądała na szczę-śliwą ani zdrową.Ale starego hrabiego, ojca pana na zamku, nigdzie nie widzieli.Kobieta-duch opiekuńczy Móriego zwróciła im uwagę na teren poza skałami.Odwrócili się we wskazanym kierunku. Ojej  zdumiał się Nauczyciel. Coś się tu dzieje. Głęboka jama?  z niedowierzaniem powiedział Móri. Kopią jakiświelki dół w ziemi. Na to wygląda  uśmiechnęła się opiekunka Móriego. Kiedy my tu przybyliśmy, jamy nie było  oznajmiła Tiril. Jesteście tego pewni? Mogę przysiąc  odparł Móri. Szliśmy właśnie tędy.Podłoże byłonierówne, pełne zapadlin i wzgórków, rzeczywiście można sobie było wyobrazić,że ktoś kiedyś tu kopał, lecz dół zasypano.Przyglądali się pracy w lesie.Zatrudniono do niej wielu ludzi, z mozołemprzerzucali ziemię, a straże z batami nie dawały im ani chwili wytchnienia. Traktują ich jak niewolników  posmutniała Tiril. Czy naprawdę nicnie możemy zrobić? Nie!  krótko odrzekł Nauczyciel. To zabronione. Wiem, wiem  mruknęła. Nie wolno zmieniać biegu historii, bo nastąpiprawdziwy chaos.Przepraszam! Nidhoggu  odezwał się potężny czarnoksiężnik, Hiszpan o szerokichbarach i wielkiej głowie. Zejdz na dół i sprawdz, co chowają na dnie!Nidhogg zsunął się ze skały.Ujrzeli, jak znika w wykopanym dole. Idzie hrabia!  ostrzegła.Tiril ze strachem. Chyba nie wyrządzi Ni-dhoggowi krzywdy? Nie, nie, nikt nie zauważy naszego przyjaciela.Nie można zobaczyć myśli.Tiril uznała, że to bardzo żywe myśli, skoro potrafią się ze sobą w taki sposóbkomunikować.Nie chciała jednak prosić, by opuściły jej sen, bo z pewnościąpoczułaby się wtedy bardzo samotna. Pan na zamku jest rozgniewany  stwierdził Duch Zgasłych Nadziei.Praca posuwa się opieszale. No to sam sobie kop, parszywy draniu!95 Uśmiechnęli się, tylko Móri sprawiał wrażenie zaskoczonego.Zapomniał już,czego Tiril nauczyła się u Ester.Powrócił Nidhogg.Jedno przez drugie pytali: I co? Oni niczego nie chowają  odparł. Oni szukają. Szukają? Tak głęboko pod ziemią? Czego? Nie wiem.Spodziewałem się, że będą o tym rozmawiać, lecz nikt się nieodzywał  powiedział Nidhogg, charakterystycznym chrapliwym głosem. Jak głęboko kopią? Na trzy, może cztery razy wzrost człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •