[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na prawo prowadziło niższe i węższe przejście; pasmo biegło właśnie tam.Pol stanął i zawiesił gitarę na pasku.Zaczął grać wolną kołysankę, w którą wlał pulsujące przegubem pragnienie, by ukoić i zaczarować każdego słuchacza.Kilka pasm przypłynęło ku niemu; zobaczył, jak zaczepiły się o gryf gitary i zaczęły pulsować w rytm muzyki.Odwrócił się powoli i, ciągle grając, wszedł w przejście na prawo.Znalazł się w ciemnym korytarzu.Nad głową miał wąski pas nieba biegnący jak niebieski strumyk i rozdzielający się na kilka odnóg w miejscu, gdzie spotykało się kilka korytarzy.Pol stał cicho przez chwilę, brzdąkając i nucąc, pozwalając swym oczom przyzwyczaić się do słabszego oświetlenia.Zdał sobie sprawę, że chrząkanie i sapanie ustało, chociaż teraz rozlegał się wokół niego odgłos ciężkiego oddychania.Poszedł naprzód za bladozielonym pasmem.Skręcił w prawo, potem w lewo i natychmiast znowu w lewo.Dwa kolejne kroki zaprowadziły go do okrągłej komnaty, gdzie znajdowało się dziesięć rozmieszczonych w równych odstępach od siebie drzwi.Pol przeszedł przez jedne z nich.Pasmo wiodło przez drzwi znajdujące się bezpośrednio po prawej stronie, chociaż inna jego część przebiegała przez komnatę i rozwidlała się w kierunku dwojga następnych drzwi.Zignorował rozwidlające się pasmo i skręcił w prawo.Nastąpiła seria zakrętów lewo-prawo, lewo-prawo, potem lewo-lewo, prawo-prawo, od których zaczęło mu się kręcić w głowie.Zatrzymał się, by odzyskać kontrolę nad muzyką.Znowu otoczyły go odgłosy ciężkiego oddychania.Wypełniły korytarze, ale teraz towarzyszyła im także silna woń obory.Ponad głową Pola po niebieskim pasie nieba płynęła mała chmurka.Zmienił melodię, ale także na leniwą i senną.Szedł dalej.Po pewnym czasie znowu wszedł do okrągłej komnaty z dziesięcioma drzwiami i przeszedł przez nią, idąc za pasmem.Czuł, że była to ta sama komnata, przez którą przeszedł wcześniej, na ścianach znajdowały się bowiem podobne wzory szczelin.Nie było jednak widać, żeby zielone pasmo znikało w drzwiach naprzeciwko.Później, obejrzawszy się zrozumiał, że jadeitowe pasmo kurczyło się lub marszczyło przed nim, w miarę jak postępował naprzód.Wtedy właśnie przyszło mu na myśl, że podczas gdy siła znajdująca się w poszukiwanym przedmiocie ułatwia znalezienie zaklęcia, które by go do tego przedmiotu zaprowadziło — wyjście z powrotem mogło się okazać nieco trudniejsze.Pochylił się i kucnął, idąc w dół niskim chodnikiem — byłoby rzeczą potworną dać się tu złapać — później odwrócił się i wszedł w wąskie przejście.Droga biegła dalej wieloma zakrętami, najczęściej zapętlając się jeszcze.Jak długo? — spytał Pol sam siebie.Na pewno nie muszę przechodzić przez cały ten labirynt.Wkrótce potem zrozumiał, że odgłosy dyszenia nasiliły się i wszedł do długiego, niskiego holu, gdzie znajdował się Minotaur.* * *Mysia Rękawica znowu pochylił się do przodu.Światło w apartamencie Marka paliło się już prawie godzinę, ale złodziej zaobserwował już wcześniej, że błyskające czasem urządzenie w lewym oku mężczyzny było zdolne do bardzo efektywnego widzenia w nocy.Złodziej był też świadomy niespokojnego usposobienia Maraksona, jego przyzwyczajenia do chodzenia po mieszkaniu oraz do nagłego wypadania i dokonywania niespodziewanych inspekcji urządzeń, fabryk, baraków, laboratoriów, pól.Czy lepiej uznać, że Mark zasnął? Miał dzień pełen zajęć.Ale jest tak wypełniony nerwową energią.W każdej chwili mógł wyjść.Kiedy wyjdzie, zadanie będzie łatwe.W licznych kieszeniach płaszcza Mysia Rękawica miał więcej rzeczy, niż było mu potrzeba.Paczka z siedmioma figurkami znajdowała się tam również.Do pasa przyczepił granaty, z którymi czuł się jeszcze mniej pewnie, ujrzawszy wcześniej ich siłę, a także jeden ze sztyletów.Niósł też paczkę z jedzeniem oraz pistolet, który ukradł.Znowu wychylił się ponad kanałem i głęboko wciągnął chłodne i pełne dymu nocne powietrze.To oczywiste, że im dłużej czekał, tym większe stawało się ryzyko, że zostanie odkryty przez któregoś z karłów lub automat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]