[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdawał się, jako i tamten, powracać na świat z tablicami Nowego Zakonu.Bił od niegomajestat i potęga prawego Wodza Narodu.Fiszer z przyrodzenia wesoły i krotochwilny, a jako adiutant, socjusz i przyjaciel przy-puszczony do wszystkich sekretów, w tej jednak chwili stracił zupełnie.kontenans, nie wie-dząc, co z sobą począć.Dał spokój raportowaniom i nie śmiejąc przerywać milczenia jął nibyto porządkować kancelarię; lecz wszystko leciało mu z rąk i serce tłukło się coraz niespokoj-niej.Dopiero kiedy Kościuszko zwrócił na niego oczy, spręży! się ponawiając raporta. Na potem sprawy.Pójdziemy na mszę do Kapucynów.Gwardian czeka przerwał mu iprzypasawszy szablę okrył się płaszczem i ruszył naprzód.W ulicach leżał jeszcze mrok i tłukły się rzadkie, wilgotne mgły.Gdzieś z rzadka człapałypo błocie nie dojrzane postacie żołnierzów i w różnych stronach miasta głucho warczały bęb-ny. Obsadzają bramy.Rozprowadza wojsko kapitan Wasilewski.Kościuszko nie odpowiadając wyprzedził go nieco i do klasztornej furty zakołatał.Otwarłasię przed nimi posępna ulica korytarza.Weszli bocznymi drzwiami do kościoła, w głębokiemroki, ledwie zmącone świtaniem, lejącym się przez wąskie witraże.W pustych i mrocznychnawach leżała taka cichość, że kroki rozlegały się łomotem grzmotów.Ogarnęło ich powie-trze, przesycone zapachami kadzideł, wosku i pleśni.Właśnie, gdy wchodzili, zapalano świece na wielkim ołtarzu i posunął się na przywitanieWodzicki w asyście Jana Zlaskiego, Linowskiego, Dębowskiego i generała ziemiańskiego20Gabriela Taszyckiego.Przywitali się w milczeniu, bowiem gwardian już wychodził ze mszą,że tylko Linowski zdążył szepnąć: Ksiądz Dmochowski eksplikuje się z nieobecności słabością.Kościuszko przyklęknąwszy na środku przed ołtarzem wsparł czoło na główni szabli iznieruchomiał w jakichś kontemplacjach.Msza była cicha i tylko niekiedy rozbrzmiewał starczy głos księdza lub dzwonki wybu-chały brzękliwie.Gwardian biały jak gołąb, z brodą siwą i długą, wyschnięty na szczapę, da-wał postać świętego ze starych obrazów.Odprawiał nabożeństwo na intencję insurekcji zeszczególną żarliwością, zaś ilekroć odwracał się od ołtarza, jego przełzawione oczy spływałyna głowę Kościuszki warem niemych, serdecznych błogosławieństw.I wszyscy zdawali się modlić również gorąco, zarówno jakobin Taszycki, jak i człowiekstarego autoramentu Wodzicki, jednako w tym momencie błagali Opatrzności o pomyślnośćsprawy.Wszak nie o partykularne sukcesy prosili Pana Zastępów, lecz o zmiłowanie nad oj-czyzną, choćby kupione własnymi ranami lub śmiercią.I snadz całą duszę zawierali w mo-dłach serdecznych, bowiem rozogniały się im twarze, trzęsły wargi spieczone, a w oczachświeciły łzy.Na ofertorium starym zwyczajem wyrwał szablę z pochwy Kościuszko i potem złożył ją nastopniach ołtarza.Wraz też zamigotały błyskawice i wszyscy rzucili obnażone żelaza i poklę-kali pokornie.Gwardian przystąpił do ceremonii poświęcenia; lecz kiedy odmówiwszy mo-dlitwy zaczął kropić wodą święconą złożone szable, ręce mu się zatrzęsły, zbrakło sił, że led-wie powstrzymując łkania zaszeptał z niezwyczajnym żarem: Za znieważony majestat Rzeczypospolitej! Za wolność! Za niepodległość! Za.Reszta słów uwięzia w gardle i wsparłszy się na ołtarzu rzewnie zapłakał.Zaś te męże hartowne w ogniach bitew, te męże azardom śmierci nieulękle zazierający woczy, te męże wybrane spośród tysięcy zaszlochały długo tajonym ciężkim płaczem.Ważylisię na święte dzieło podzwignięcia ojczyzny, więc wszystkie troski, wszystkie obawy i na-dzieje sparły im serca w tej chwili ostatniej takim udręczeniem, że łzy wytryskiwały ze same-go dna wzburzenia i denerwacji.Gwardian opanowawszy nieco rychlej roztkliwienie podał im patenę do ucałowania i po-błogosławiwszy każdego z osobna dokończył mszy.Wyszli z kościoła dziwnie skrzepieni na siłach i zdeterminowani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]