[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co powiedział Niccolo? Jak nazwał siebie i swego brata? Wołami roboczymi? Tak,wynajętymi wołami roboczymi, popychadłami, pionkami w obrzydliwej grze, której regułnigdy im nie objaśniano.Dopiero teraz przyszło mu do głowy, że między nim i braćmiSangiovannimi nie ma żadnej różnicy.I on, i oni byli jedynie pionkami, narzędziami wrękach mrocznych sił zła.Layla siedziała na brzegu łóżka.Po chwili wstała, wyszła do maleńkiej łazienki i wróciłaze szklanką wody.- Antybiotyk - powiedziała.- Farmaceutka dała mi go bez recepty.Obiecałam, że ranodoniosę.- Wyciągnęła rękę.Na dłoni leżało kilka kapsułek.W głowie odezwał się znajomy szept: uważaj, nie ma na nich żadnego napisu, skąd wiesz,co to jest? Bzdura - odpowiedział głos inny, logiczniejszy i bardziej racjonalny.Gdybychciała cię zabić, zrobiłaby to dużo wcześniej.W ciągu ostatnich dwudziestu czterechgodzin miała mnóstwo okazji.Co więcej, nie musiała ratować ci życia, ryzykując swoje.Włożył kapsułki do ust, przełknął i popił wodą.Layla zaczęła pakować apteczkę.- Odpłynąłeś - powiedziała.- Błądzisz myślami daleko stąd.Coś cię gnębi.Bryson spojrzał na nią i skinął głową.Miał spać w jednym pokoju z piękną kobietą.Coprawda osobno - ona w łóżku, on na sofie - ale zdarzało mu się to pierwszy raz od wielu,wielu lat, od nagłego odejścia Eleny.Mimo licznych okazji uparcie żył w celibacie, jakbychciał odpokutować za to, że j ą stracił.Tylko co takiego zrobił, że odeszła? I czy w ogóle coś zrobił?Czy ich wspólne życie było ukartowane, wyreżyserowane przez Teda Wallera? Całe czytylko część?I ponownie wrócił myślą do dnia, w którym skłamał.A okłamał ją tylko raz, jeden jedynyraz.I tylko po to, żeby ją chronić.%7łeby coś przed nią ukryć.Waller lubił cytować Blake'a. Wpadamy w Kłamstwa toń głęboką- mawiał.- Nie widząc więcej, niż chce Oko"*.Lecz Bryson nie chciał, żeby Elena wiedziała, co dla niej zrobił.I jeszcze raz odtworzył wpamięci tamten wieczór w Bukareszcie.Wieczór, o którym nic jej nie wspomniał.Co byłoprawdą? Gdzie była prawda?Choć paranoiczny, zwyrodniały i śmiertelnie niebezpieczny, półświatek agentów ispecjalistów od nielegalnych operacji wywiadowczych jest niewielki i wiadomościrozchodzą się w nim lotem błyskawicy.Z kilku wiarygodnych zródeł wiedział, że ekipa kominiarzy" z Securitate oferowała duże pieniądze za informację o miejscu pobytuniejakiego Andreja Petrescu, doktora matematyki i kryptologa, który zdradził rewolucję,sprzedając wrogowi najtajniejsze rządowe szyfry.Między byłymi agentami rumuńskiejbezpieki panowało wielkie rozgoryczenie, że w wyniku zamachu stanu Ceaucescu, ich pani władca, stracił władzę, a wkrótce potem i życie.Wybaczyć i zapomnieć? Nigdy.Przenigdy.Zamierzali ścigać zdrajców ojczyzny i dopaść ich choćby na końcu świata.Nieliczyło się nic, ani koszty, ani czas.Kilku z nich zdążyli już nawet namierzyć, międzyinnymi Andrej Petrescu.Chcieli wyrównać rachunki, chcieli się zemścić.Poprzez łańcuszek anonimowych pośredników Bryson umówił się na spotkanie z ichszefem, byłym numerem dwa niesławnego Securitate.Ponieważ ci z bezpieki go nie znali,musiał najpierw dowieść swej wiarygodności, dlatego kilka dni przed spotkaniemodrębnymi kanałami dotarła do nich wiadomość, że Nick ma informację, która na pewnoich zainteresuje.Przyjdzie sam, mogą to sprawdzić.%7łąda, żeby jego rozmówca teżprzyszedł sam.Dla Brysona była to sprawa osobista.Załatwiał j ą bez wiedzy i zgody Dyrektoriatu.Takienieregulaminowe spotkanie nie zostałoby przez nich zatwierdzone ze względu napotencjalne skutki.Nick nie mógł ryzykować: sprawa była zbyt ważna dla Eleny, a tymsamym dla niego.Dlatego zaraz po zakończeniu operacji w Madrycie powiadomiłzwierzchników, że chciałby wyjechać na krótki, zasłużony urlop: na weekend do Barcelo-ny.Zgodę, rzecz jasna, otrzymał, gdyż urlop od dawna mu się należał.Tak, działał wbrewpolityce Dyrektoriatu, ale nie miał wyboru.Po prostu musiał to załatwić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]