Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dAgata Christie Tajemnica Wawrzynow (2)ADDISON.WESLEY.THE.LEAN.MINDSET.2014Jones James Stad do wiecznosciMcGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fantazia.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Sprawiła to perspektywa spotkania z Emilią.Ochłonął nawet z wrażenia wywołanego opowiadaniem o obłąkanej cesarzowej.Spiskowcy rozstali się niemal jak przyjaciele.Grubas dosiadł konia i powoli zaczął zjeżdżać z klasztornej góry.U jej podnóża spotkał dwóch jeźdźców.Konie mieli zmęczone, wyczerpane podróżą.Zatrzymali się.Jeden zapytał:— Powiedz, senior, czy to miasteczko nazywa się Santa Jaga, a górujące nad nim zabudowania należą do klasztoru della Barbara?— Tak.— Zna pan klasztor? Czy mieszka w nim niejaki doktor Hilario?— Oczywiście — Arrastro obrzucił obu mężczyzn badawczym spojrzeniem.— Udajecie się do niego? Jest teraz w swoim pokoju.Brama klasztorna jest otwarta.To dobry lekarz.Jesteście chorzy?— Nie.Skąd to przypuszczenie?— Stąd, że łuszczy się wam skóra na twarzach i macie strasznie dużo zmarszczek.Nie powinniście się pokazywać publicznie, można by pomyśleć, że to nie choroba, a skutki jakichś zabiegów.A Dios!Ruszył w dalszą drogę, mrucząc do siebie:— Te łotry ucharakteryzowały się.Coś mi mówi, że ten stary łajdak prowadzi z nimi jakieś interesy, o których nic nam nie wiadomo.Już my go od tego odzwyczaimy!Obaj jeźdźcy natomiast nie ruszyli się z miejsca, tylko patrzyli za odjeżdżającym.Landola wyraźnie zmarkotniał.— Ten człowiek nas przejrzał — powiedział po chwili.— A może rzucił te słowa ot, tak sobie, bo to widać zgryźliwy staruch — Cortejo był lepszej myśli.— Chyba ma pan rację.Wprawdzie pański makijaż trochę się rozmazał, ale trzeba się dobrze wpatrzyć, by to zauważyć.— U pana to samo.Musimy jednak mieć się na baczności.— Teraz przede wszystkim trzeba się dostać do klasztoru!Brama była otwarta, tak jak poinformował ich grubas.Wjechawszy więc na dziedziniec, zapytali pierwszego spotkanego człowieka, chyba kogoś ze służby, o doktora.W pobliżu przechodził akurat bratanek Hilaria, Manfredo, i zaproponował, że zaprowadzi ich do stryja.Doktor siedział w swoim pokoju, pogrążony w rozmyślaniach nad wykonaniem zadania, które mu zleciła organizacja.Kiedy Manfredo zaanonsował przybyłych, spojrzał na nich uważnie.— Kim jesteście, seniores? — spytał zaintrygowany.— Dowie się pan później — odparł Cortejo.— A teraz proszę powiedzieć: czy nazwisko Cortejo jest panu znane?— A co to pana obchodzi?— Nie mogę wyjawić, póki nie otrzymam odpowiedzi.Doktor chwilę się wahał.— Znam to nazwisko, ale…— A osobę? — przerwał Cortejo.— Nie.— To dziwne.Hilario ściągnął brwi.— Zachowanie panów, senior, jest co najmniej niegrzeczne.Przesłuchujecie mnie w moim własnym domu, jak gdybym ja był przestępcą, a wy sędziami.Jakim prawem? Zrozumiałe więc chyba, że zachowuję wobec was rezerwę.W dodatku zjawiliście się tu ucharakteryzowani.— My ucharakteryzowani? Co pan plecie!— Ach, senior, mimo podeszłego wieku mam dobry wzrok! Nierozważna to rzecz zostawiać szminkę i puder zbyt długo na skórze.Trzeba twarz od czasu do czasu zmywać i dopiero na czystą ponownie nakładać makijaż.Człowiek się poci, broda rośnie i w rezultacie widać wszystko.Bądźcie łaskawi usunąć makijaż, potem porozmawiamy.Wsunął Cortejowi gąbkę i wskazał na umywalnię.— Myli się pan! — krzyknął Landola i tupnął nogą.Hilario wyjął z szuflady biurka jakiś przedmiot.Potem podszedł do drzwi i zasłoniwszy je sobą, rzekł:— Nie powinniście się dziwić, seniores, mojemu zachowaniu.I was na moim miejscu zaniepokoiłaby wizyta ucharakteryzowanych mężczyzn.Jeśli się umyjecie, potraktuję to jako zwykły żart.Ale gdy tego nie zrobicie, potraktuję was jako niebezpiecznych zbirów i będę zmuszony was unieszkodliwić.— W jaki sposób?! — krzyknął Landola.— A w taki! — Hilario wyciągnął rękę, w której trzymał rewolwer.Drugą dłoń położył na dzwonku.— Jeżeli się będziecie opierać, wezwę pomoc!— Do stu tysięcy diabłów! Przecież i my mamy broń!— Zanim ją wyciągniecie, strzelę.Landola zacisnął pięści i syknął:— Niech się dzieje, co chce!Posłusznie podszedł do umywalni, a za nim Cortejo.Podczas gdy się myli, doktor dokładnie obserwował tego ostatniego.Po chwili na jego ustach pojawił się uśmieszek: już wiedział, kim są ci dwaj.Landola i Cortejo, zmywszy makijaż, stanęli przed Hilariem.— No — rzekł Landola opryskliwym tonem — jest pan zadowolony?— Tak, seniores, dziękuję uprzejmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •