[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwielbia wtykać nos w sprawy afrykańskich rodzin i pisać o tym artykuły.- Myślisz, że te rodziny doceniają jej zainteresowanie? - spytał Tommy.- Raczej nie.Pamiętam, że w parafii mojego ojca nikt nie lubił gości z okręgu.Nazywano ich Wścibskimi Facetami.- Coś w tym jest.Właśnie takie trudności napotkałem zajmując się tym, czym próbowałem się zająć.- Dochodzeniem w sprawie.? Mam nadzieję, że nie kosiarek do trawy?- Nie wiem, dlaczego akurat o nich wspominasz.- Bo zawsze oglądasz katalogi z kosiarkami - odparła Tuppence.- Marzysz o tym.żeby kupić kosiarkę.- W tym domu zajmujemy się dochodzeniem historycznym: zbrodnią i wydarzeniami, które miały miejsce co najmniej sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt lat temu.- No dobrze.Powiedz mi coś więcej o swoich badaniach.- Pojechałem do Londynu - zaczął Tommy - i uruchomiłem parę spraw.- Tak? Uruchomiłeś śledztwo? W pewnym sensie robiłam to samo, choć moje metody są inne.I zajmuję się o wiele dawniejszą przeszłością.- To znaczy, że naprawdę zainteresowałaś się Mary Jordan? Więc to mamy teraz w programie.Sprawa nabrała kształtu, prawda? Tajemnica lub problem Mary Jordan.- Miała takie zwyczajne nazwisko.Nie mogło być jej prawdziwym, jeśli pochodziła z Niemiec - zauważyła Tuppence.- A mówiono, że była niemieckiem szpiegiem.Oczywiście, mogła urodzić się w Anglii.- Według mnie, historia o niemieckim szpiegu jest tylko legendą.- Mów dalej, Tommy.Coś trzymasz w zanadrzu.- No więc ustaliłem pewne.pewne.pewne.- Przestań mówić “pewne".Naprawdę nic z tego nie rozumiem.- Czasami trudno coś wyjaśnić.Chodzi mi O to, że jest kilka sposobów prowadzenia śledztwa.- Mówisz o badaniu przeszłości?- Tak.W pewnym sensie.To znaczy, pewnych rzeczy możesz się dowiedzieć.Możesz uzyskać o nich informacje.I to nie bawiąc się starymi zabawkami ani nie pytając starszych pań czy przepytując ogrodnika, któremu najpewniej wszystko się pomieszało, ani nie idąc na pocztę i denerwując pracowników, prosząc jakieś smarkule, by przypomniały sobie, co opowiadały im ich cioteczne prababki.- Ale wszystko to coś mi dało - powiedziała Tuppence.- Nie więcej niż moje metody - stwierdził Tommy.- Prowadziłeś dochodzenie? Komu zadawałeś pytania?- To nie całkiem tak.Musisz pamiętać, że stykałem się w życiu z ludźmi, którzy wiedzą, jak zająć się taką sprawą.No wiesz, płacisz im pewną sumę pieniędzy, a oni sprawdzają coś dla ciebie fachowo, więc informacje, jakie otrzymujesz, są prawdziwe.- A co sprawdzają?- No wiesz, różne rzeczy.Na początek - możesz zatrudnić kogoś, by przejrzał akty zgonu, narodzin i ślubów.- Pewnie wysłałeś kogoś do Somerset House.Można tam sprawdzić śluby oprócz zgonów?- I narodziny.Nie trzeba iść samemu, można kogoś wysłać.Żeby sprawdził datę śmierci, przeczytał testament, przejrzał listę ślubów kościelnych i akty urodzenia.Wszystko to można obejrzeć.- Dużo pieniędzy wydałeś? Myślałam, że skoro opłacimy koszty przeprowadzki, zaczniemy oszczędzać?- Uznałem, że biorąc pod uwagę twoje zainteresowanie tą sprawą, pieniądze zostały wydane dobrze.- Dowiedziałeś się czegoś?- Nie tak szybko.Musisz poczekać, aż moi wysłannicy zakończą dochodzenie.Potem, jeśli zdobędą jakieś informacje.- Ktoś przyjedzie tu i powie nam, że osoba nazwiskiem Mary Jordan urodziła się na przykład w Liltle Shiefield-on-the-Wold, a potem ty pojedziesz tam i będziesz sprawdzał dalej.O to ci chodzi?- Niezupełnie.Można jeszcze dotrzeć do spisów ludności, aktów zgonu z podaną przyczyną śmierci i całego mnóstwa innych rzeczy.- Cóż - rzuciła Tuppence - w każdym razie brzmi to ciekawie, a to już coś.- Można też przeczytać roczniki starych gazet w archiwach prasowych.- Mówisz o artykułach o morderstwach i sprawach sądowych?- Niekoniecznie.Czasami spotykasz pewnych ludzi, ludzi, którzy się na tym znają.Można do nich dotrzeć, zadać kilka pytań, odnowić znajomość.Na przykład z czasów, kiedy prowadziliśmy biuro detektywistyczne w Londynie.Na pewno są ludzie, którzy mogą przekazać nam pewne informacje lub skierować do kogoś.To, kogo znasz, ma naprawdę duże znaczenie.- Tak - przyznała Tuppence - to prawda.Wiem to z własnego doświadczenia.- Nie mamy tych samych metod.Twoje są zapewne równie dobre jak moje.Nigdy nie zapomnę dnia.kiedy przyjechałem do tego pensjonatu, Sans Souci.Pierwszą osobą, jaką ujrzałem, byłaś ty.Siedziałaś tam robiąc coś na drutach i przedstawiałaś się wszystkim jako pani Blenkinsop.- Wszystko dlatego, że nie zatrudniłam nikogo, by za mnie prowadził śledztwo - powiedziała Tuppence.- Rzeczywiście - odparł Tommy.- Po prostu weszłaś do szafy w pokoju obok tego, w którym mnie przepytywano i wiedziałaś dokładnie, gdzie mnie wysyłają i z jaką misją, i dotarłaś tam pierwsza.Podsłuchiwałaś.Ni mniej, ni więcej.Bardzo nieuczciwie.- Ze świetnym rezultatem - zauważyła Tuppence.- Tak - przyznał Tommy.- Potrafisz wygrywać.Najwyraźniej przypadkiem.- Pewnego dnia odkryjemy tutejszą tajemnicę, mimo że jest tak stara.Jakoś nie mogę uwierzyć, że w naszym domu ukryto coś ważnego albo że coś ważnego należało do jednego z mieszkańców, że w ogóle sam dom albo ludzie, do których niegdyś należał są ważni.Jakoś w to nie wierzę.No cóż, wiem, co powinniśmy teraz zrobić.- Co? - spytał Tommy.- Uwierzyć w sześć niemożliwych rzeczy przed śniadaniem, oczywiście - odparła Tuppence.- Jest za piętnaście jedenasta i chcę iść spać.Jestem zmęczona, śpiąca i okropnie brudna po tych zakurzonych antycznych zabawkach.Pewnie jeszcze więcej rzeczy można znaleźć w oranżerii.A właśnie, dlaczego ona nazywa się Kay Kay?- Nie wiem.Jak to się pisze?- Nie mam pojęcia.Może k-a-i.Nie po prostu KK.- Bo tak brzmi bardziej tajemniczo?- Bo brzmi po japońsku - wyjaśniła niepewnie Tuppence.- Nie rozumiem, dlaczego miałoby brzmieć akurat po japońsku.Dla mnie wcale tak nie brzmi.Przypomina, coś do jedzenia.Na przykład gatunek ryżu.- Idę wykąpać się, ściągnąć z siebie pajęczyny i do łóżka - oznajmiła Tuppence.- Pamiętaj: sześć niemożliwych rzeczy przed śniadaniem.- Myślę, że będę w tym lepsza od ciebie - rzuciła Tuppence.- Czasami jesteś nieprzewidywalna - zauważył Tommy.- Ty częściej masz rację niż ja - powiedziała Tuppence.- To bardzo irytujące.Cóż, zesłano to na nas, by nas wypróbować.Kto nam to powtarzał? I to często?- Nieważne - powiedział Tommy.- Idź i zmyj z siebie kurz minionych lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]