[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Prawdę rzekłszy, nie — wyznał Kim.— Oczywiście byłem w wielu szpitalach, odkąd skończyłem studia, i nigdy mi to nie przeszkadzało.Ale teraz, gdy Becky jest chora, czuję straszliwy niepokój za każdym razem, gdy przechodzę przez te drzwi.Myślę, że to głównie z tej przyczyny nie mogłem tu siedzieć przez cały czas.Byłoby inaczej, gdybym mógł coś dla niej zrobić.Ale nie mogłem.— To musi być bardzo bolesne — powiedziała Marsha.— Nie ma pani pojęcia, jak bardzo.Weszli do zatłoczonej windy i milczeli do chwili, kiedy znaleźli się na korytarzu prowadzącym na oddział intensywnej opieki medycznej.— Nie chciałabym być wścibska — odezwała się Marsha.— Ale jak pańska żona znosi ciężar choroby waszej córki?— Jesteśmy rozwiedzeni — odparł Kim.— Ale łączy nas troska o Becky.Tracy, moja była żona, znosi to z trudem, choć czuję, że lepiej ode mnie.Jestem pewien, że jest na oddziale.Przedstawię panią.Marsha zadygotała.Konieczność obcowania z bólem matki miała uczynić to przeżycie jeszcze trudniejszym.Zaczynała pytać się w duchu, dlaczego dała się w to wciągnąć.Potem, jakby tego było za mało, Marsha zobaczyła strzałki wskazujące drogę na oddział intensywnej opieki medycznej — w stronę, w którą właśnie zmierzali.— Pana córka jest na intensywnej terapii? — zapytała, mając nadzieję, że usłyszy odpowiedź negatywną.— Niestety, tak — potwierdził Kim.Marsha westchnęła.Zapowiadało się gorzej, niż się obawiała.Kim zatrzymał się na progu poczekalni.Spostrzegł Tracy i pokazał Marshy, aby szła za nim.Gdy podchodzili, jego była żona wstała.— Tracy, chciałbym ci przedstawić Marshę Baldwin.Marsha jest inspektorem z departamentu rolnictwa i mam nadzieję, iż pomoże mi dowiedzieć się, skąd pochodziło mięso, które zjadła Becky.Tracy nie odpowiedziała.Widząc wyraz jej twarzy, Kim od razu się zorientował, że coś się stało.Za każdym razem, kiedy wracał, z Becky było coraz gorzej.To było jak kiepski film grany wciąż i wciąż od nowa.— Co tym razem? — zapytał posępnie Kim.— Dlaczego nie odbierałeś telefonów? — spytała Tracy, jednocześnie znużona i poirytowana.— Telefon nie dzwonił.— Próbowałam się do ciebie dodzwonić — powiedziała Tracy.— Kilka razy.Kim uświadomił sobie, że zostawił telefon w samochodzie, kiedy był w Mercer Meats i kiedy rozmawiał z Marshą.— Dobrze, już jestem — powiedział niepocieszony.— Co się stało?— Ustała akcja serca — odparła Tracy.— Ale pobudzili je znowu.Byłam przy niej, kiedy to się stało.— Chyba powinnam zostawić państwa samych — odezwała się Marsha.— Nie! — rzucił z naciskiem Kim.— Proszę zostać! Pójdę tylko i zobaczę, co się dzieje.Kim okręcił się na pięcie i wybiegł z poczekalni.Tracy i Marsha przyglądały się sobie skrępowanym wzrokiem.— Przykro mi z powodu pani córki — powiedziała Marsha.— Dziękuję — odparła Tracy.Dotknęła kącików oczu papierową chusteczką.Tyle się napłakała w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin, że już prawie zabrakło jej łez.— To takie cudowne dziecko.— Nie zdawałam sobie sprawy, że pani córka jest aż tak chora — oznajmiła Marsha.— To musi być okropne brzemię.— Niewyobrażalne.— W takich chwilach czuję się jak intruz — dodała Marsha.— Bardzo mi przykro.Może powinnam po prostu odejść.— Nie musi pani wychodzić przeze mnie — powiedziała Tracy.— Kimowi wyraźnie zależało, aby pani została.Nie rozumiem, jak on może w takim momencie myśleć o pochodzeniu tego mięsa.Mnie trudno nawet oddychać.— Pewnie dlatego, że jest lekarzem — domyśliła się Marsha.— Wyjaśnił mi, że próbuje ustrzec inne dzieci przed tym samym problemem.— Przyznaję, nie myślałam o tym w ten sposób — odparła Tracy.— Być może nie powinnam zbyt pochopnie go osądzać.— Boi się, że gdzieś jest następna partia zarażonego mięsa — powiedziała Marsha.— Myślę, że to całkiem możliwe — przytaknęła Tracy.— Mimo to nie pojmuję, dlaczego panią tutaj przywiózł.Przepraszam, jeśli brzmi to niegrzecznie.— Rozumiem — odparła Marsha.— Otóż prosił mnie, żebym pomogła mu ustalić, skąd pochodzi mięso z paru konkretnych partii.Nie zgodziłam się; to nie należy do moich obowiązków.Za podawanie tego typu informacji mogę stracić pracę, jeśli mój szef się o tym dowie.Jego pomysł, żebym zobaczyła waszą córkę i naocznie przekonała się, do czego może doprowadzić zatrucie Escherichia coli, miał odmienić moje zdanie.A przynajmniej nadać sens mojej pracy.— Cierpienie Becky może sprawić, że stanie się pani najbardziej sumiennym inspektorem na świecie.Nadal chce pani widzieć, jak bardzo jest chora? Do tego trzeba dużego hartu ducha.— Nie wiem — odparła szczerze Marsha.— Tak jak powiedziałam, nie chcę być intruzem.— Nie jest pani intruzem — stwierdziła Tracy z nagłym postanowieniem.— Chodźmy.Zaprowadzę tam panią.Tracy wyprowadziła Marshę z poczekalni.Przed drzwiami sali przystanęła na moment.— Proszę tu zaczekać — powiedziała.— Nie możemy wchodzić tam bez wiedzy personelu.Marsha skinęła głową.Jej serce biło szybko, zaczęła się pocić.Tracy otworzyła drzwi i obie kobiety weszły do środka.Tracy ruszyła prędkim krokiem do sali Becky, Marsha szła tuż za nią.Kilka pielęgniarek zobaczyło je, ale nic nie powiedziały.W ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin Tracy stała się na oddziale znajomą postacią.— Obawiam się, że niewiele zobaczymy — stwierdziła Tracy, kiedy stanęły na progu małej salki.Oprócz Kima znajdowało się w niej sześciu lekarzy i dwie pielęgniarki.Ale słychać było tylko jego głos.— Rozumiem, że ustawało parokrotnie! — krzyczał.Mieszanina strachu i złości obudziła w nim wściekłość.Ze swego klinicznego doświadczenia wiedział, że jego córka jest u progu śmierci, ale nikt nie chce dać mu konkretnej odpowiedzi ani nic nie robi; wszyscy stali wokoło i pocierali w zamyśleniu podbródki.— Pytam, dlaczego tak się dzieje.Kim gapił się na Jasona Zimmermana, kardiologa dziecięcego, którego dopiero co mu przedstawiono.Mężczyzna odwrócił wzrok, wolał spoglądać na monitor rejestrujący pracę serca, na którym widniał nieregularny rytm.Coś złego wisiało w powietrzu.Kim odwrócił się, by spojrzeć na Claire Stevens.Przez jej ramię dostrzegł Tracy i Marshę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]