[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.następne celujące bezpośrednio w niego.Koń zarył pyskiemA wszystko to za sprawą jednego smoka, który szykował się w ziemię tuż przed linią krasnoludów.Cenred wskoczył na siodłoteraz na główne siły Cenreda.Vik de Rienowi nie pozostało nic padajacego wierzchowca, odbił się od końskiego grzbietuinnego jak tylko doprowadzić do bliskiego zwarcia i poszybował nad zaskoczonymi Hamdirholmczykami.Wpadłz przeciwnikiem smok nie będzie mógł wtedy razić ogniem, w stłoczone krasnoludy przygniatając kilku, przetoczył się pobojąc się, że spali również swoich.Musiał wszystko postawić na nich i błyskawicznie poderwał dzgając jednocześnie kogojedna kartę.popadnie.Nie spotkał się z większym oporem, choć dookołaElf, nie wiele myśląc, dał sygnał do ostatniego ataku, który trwała zacięta walka.Cała linia była teraz skupiona namiał się skupić na sztandarze Hamdirholmu, gdzie jak dogorywającej szarży elfiej jazdy.Kwiczały nadziewane na pikipodejrzewał znajdował się Baugi i Arien.Chciał dopaść ich, konie, pękały hełmy i trzaskały elfie zbroje miażdżoneporwać elficę i umknąć z pola bitwy wykorzystując zamieszanie krasnoludzkimi młotami.Wszystko to przy wtórze krzyków,powstałe przy szarży.Tylko to go interesowało, za nic miał błagań o litości i jęków rannych.Zwarty szyk konnicy pękł naszarżujących z nim pobratymców.kilka części, większość bojowych rumaków zginęła i terazRuszyli z kopyta błyskawicznie zmniejszając dystans do toczyła się walka wręcz.Barbarzyńcy, przegrupowawszy sięprzeciwnika.Smok wyskoczył im na spotkanie.Cenred skulił się najpierw, uderzyli z lewej strony, Hamdirholmczycy i Sorliw siodle jakby to miało go uchronić przed morderczymi oskrzydlali już niedobitki najemników spychając je w stronąpłomieniami.Ogromny cień przemknął nad nim, a elf poczuł na zdruzgotanej konnicy.Jeszcze parę chwil i cała armia Cenredazostanie zamknięta w kotle.walczył na tyle uważnie, że krasnoludowi nie pozostawało nicDe Rienowi wystarczył tylko moment, żeby uswiadomić sobie innego jak tylko pilnowanie, by przez jego osłonę nie przedarłw jak tragicznej sytuacji znajduje się jego armia.Postanowił się żaden cios.De Rien, wyczuwając osłabienie przeciwnika,więc niezwłocznie zająć się swoim pierwotnym planem zabicia kopnął w jego tarczę, chcąc go przewrócić.Baugi, rozrzucającBaugiego i Arien.Przynajmniej tyle mógł zrobić dla swojej ramiona, poleciał w tył i cudem tylko utrzymał się na nogach.własnej satysfakcji, gdyż o realizacji pierwotnego planu Tyle jednak wystarczyło Cenredowi, by natychmiastodebrania Arien nie miał już co myśleć.Mozolnie, ale skutecznie wyprowadzić potężny cios mieczem na głowę krasnoluda.Baugizaczął wyrąbywać sobie drogę do sztandaru z młotem w ostatniej chwili cofnął się, lecz cios i tak dotarł do jegoi kowadłem.Oślepiony rządzą zabicia pary młodych, nie kościanego hełmu rozłupując go niczym skorupę orzecha,przejmował się właściwie parowaniem ataków wrogów, tylko rozcinając do kości czoło, wyłupując mu oko i na wylotparł przed siebie.Przebił się przez tłum wrogów i znalazł się rozorując policzek.kilkadziesiąt kroków od sztandaru niedaleko którego zauważył Baugi bezgłośnie padł na plecy.Krzyknęła za to Arien.Cenredkilku krasnoludów i Arien.Zawył wściekle i biegiem ruszył w ich stanął nad krasnoludem z uniesionym mieczem.Widząc jednakstronę.jakie spustoszenie poczynił jego ostatni cios, zrezygnowałNa spotkanie wybiegły mu dwie niskie postaci.Jedną z nich z dobicia przeciwnika, by zając się nowym.był Baugi, co niezwykle ucieszyło Cenreda.Elf najpierw dopadł - Teraz ty, krasnoludzka szmato! - krzyknął z paskudnymdrugiego, uzbrojonego w całkiem spory topór krasnoluda, który uśmiechem do nadbiegającej Arien.Uzbrojona we włócznię,wyprzedził prawnuka Dolgthrasira.Nie bawiąc się w żadną swoją ulubioną broń, wzburzona śmiercią swego małżonkaszermierkę, de Rien wykorzystał moment, gdy krasnolud unosił przypadła do Cenreda i zaczęła go punktować szukając okazjiswój oręż do ciosu i błyskawicznym wyrzutem ciała zagłębił do zadania ostatecznego pchnięcia.końcówkę swego długiego miecza w gardle atakującego.W głowie elficy kłębiło się tysiące myśli.Najważniejszą z nich- Pacy! - krzyknął Baugi dobiegając do walczących i gradem było przeświadczenie, że jej Baugi, ukochany Baugi nie żyje.ciosów zasypując elfa.Pacy, charcząc i krztusząc się obficie Kiedy kątem oka widziała zmasakrowaną twarz swego męża,płynącą z rany posoką opadł na kolana, a potem plasnął z trudem tłumiła szloch.I tak miało to się skończyć? Jednymw kałużę własnej krwi.szczęśliwym wieczorem w ich nowym małżeństwie? Po to tyleChwilę trwała bezmyślna młócka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]