Home HomePsychosis and Spirituality Consolidating the New Paradigm ed by Isabel Clarke 2nd Edn (2010)Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka HolmesaDoyle Arthur Conan Studium w szkarłacieSusan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur MiArthur Avalon Shakta And ShaktiAgata Christie Spotkanie w Bagdadzie (2)Clarke Arthur C, Baxter Stephen Swiatlo minionych dniWszelki wypadekAsimov Isaac Druga Fundacja (SCAN dal 850)Lew Tołstoj Anna Karenina
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Teraz, gdy mgła zupełnie już zniknęła, nawet ona, żeglarz tak ostrożny, gotowa była wypłynąć na to morze bez kompasu.Schodząc z tratwy zasalutowała z fasonem.- Dziewiczy rejs Decyzji szczęśliwie zakończony, panie kapitanie.Czekam na rozkazy.- Dobrze.admirale.Kiedy możecie wyruszyć?- Kiedy tylko załaduje się zapasy i kapitanat portu da nam zezwolenie.- W takim razie wypłyńcie o świcie.- Rozkaz, panie kapitanie.Pięć kilometrów wody to niewielki odcinek na mapie, inaczej jednak wygląda, gdy się jest na tej wodzie.Płynęli zaledwie od dziesięciu minut, a pięćdziesięcio­metrowe urwisko Lądu Północnego wydawało się już zdumiewająco dalekie, chociaż nie wiadomo dlaczego Nowy Jork jakoś wcale nie wydawał się bliższy, niż był przedtem.Ale teraz oni raczej nie zwracali uwagi na ląd: zanadto urzekał ich dziw morza.Już nie dowcipkowali nerwowo jak na początku rejsu - nowe przeżycie było rzeczywiście mocne.Ilekroć Norton myślał, że chyba się z Ramą oswoił, Rama prezentowała jakieś nowe cuda.Kiedy Decyzja z miarowym warkotem sunęła naprzód, doznawali wraże­nia, że znajdują się w bruździe olbrzymiej fali, która po obu ich stronach wznosi się zaokrąglając, aż obie flanki tworzą jeden płynny łuk na wysokości szesnastu kilomet­rów nad ich głowami.Wbrew wszystkiemu, o mówił im rozum i logika, nie mogli na długo oprzeć się wrażeniu, że lada chwila te miliony ton wody z hukiem opadną z nieba.Jednocześnie ogarniało ich przemożne rozradowanie, i w owym poczuciu niebezpieczeństwa przecież nie krył się strach przed niebezpieczeństwem realnym, które by im groziło.O ile oczywiście samo morze nie miało dalej sprawiać niespodzianek.To nie było wykluczone, ponieważ, jak Mercer się domy­ślił, Morze Cylindryczne teraz żyło.Każda łyżka tej wody zawierała tysiące kulistych jednokomórkowych mikroor­ganizmów, podobnych do najwcześniejszych form plank­tonu, jakie istniały w oceanach Ziemi.Podobnych i zarazem ciekawie niepodobnych: mikroor­ganizmom ramiańskim brakowało jądra i wielu innych cech stanowiących konieczne minimum dla bodaj najpier­wotniejszych ziemskich form życia.I chociaż, jak udowo­dniła Laura Ernst - teraz w roli nie tylko lekarza pokładowego, ale i badacza - one wytwarzały tlen, było ich tak mało, że same na pewno nie mogły dotlenić atmosfery Ramy.Na to powinny być ich miliardy, a nie tysiące.Potem Laura Ernst odkryła, że ich liczba zmniejsza się błyskawicznie, z czego by wynikało, że w pierwszych godzi­nach ramiańskiego świtu było ich znacznie więcej.Jak gdyby nastąpiła jakaś raptowna eksplozja życia, odtwarza­jąc dokładnie zaranie dziejów Ziemi, tyle że w czasie trylion razy krótszym, i tak samo raptownie się skończyła: teraz mikroorganizmy rozpadały się, uwalniały swoje zaso­by chemikaliów z powrotem w morze.- Gdybyście znaleźli się w tej wodzie - ostrzegła doktor Ernst żeglarzy - nie otwierajcie ust.Parę jej kropli nie będzie miało znaczenia, jeżeli wyplujecie zaraz.Ale te wszystkie organiczne sole różnych metali to dosyć trująca mieszanina, a ja się nie palę do opracowywania odtrutki.Na szczęście takie niebezpieczeństwo im nie groziło.Decyzja mogłaby utrzymać się na wodzie, nawet gdyby aż dwa z jej sześciu bębnów zostały przedziurawione równo­cześnie.Słysząc o tym John Calvert mruknął ponuro:- Pamiętajcie o Titanicu.Nawet gdyby poszła na dno, kołnierze niezgrabnych, ale niezawodnych kamizelek ratunkowych utrzymywałyby ich głowy nad powierzchnią wody.Laura, chociaż na wszelki wypadek ostrzegła ich przed niebezpieczeństwem, uważała, że kilkugodzinne przebywanie w wodzie nie pociągnęłoby fatalnych skutków.Niemniej tego nie zalecała.Płynęli tak ze stałą szybkością i po dwudziestu minu­tach Nowy Jork już nie był odległą wyspą.Nabierał realności: szczegóły, oglądane dotychczas tylko przez teleskopy i na powiększonych fotografiach, wyłoniły się jako masywne budowle.Wyraźnie teraz widzieli, że to “miasto", tak jak wiele innych urządzeń w Ramie, jest potrójne: złożone z trzech jednakowych okrągłych kom­pleksów czy też budowli, które stoją na długim owalnym fundamencie.Fotografie zrobione z Piasty wskazywały, że każdy kompleks dzieli się na trzy równe części, jak placek pokrajany na trzy równe studwudziestostopniowe porcje.Układ bardzo upraszczający zadanie: przypusz­czali, że wystarczy zbadać tylko jedną dziewiątą część Nowego Jorku, żeby poznać całość.Ale nawet to miało być ogromnym przedsięwzięciem: oznaczało spenetrowa­nie co najmniej kilometra kwadratowego mechanizmów budowli, z których niejedna wznosiła się na wysokość setek metrów.Ramianie najwidoczniej doprowadzili sztukę potrójnej redundancji do doskonałości.Dowodziły tego systemy śluz, schody prowadzące z Piasty i sztuczne słońca.I tam, gdzie to rzeczywiście miało znaczenie, Ramianie robili następny krok.Nowy Jork wydawał się przykładem po­trójnej redundancji.Ruby skierowała Decyzję w stronę środkowego kom­pleksu.Kondygnacja schodów prowadziła z morza na szczyt muru czy też grobli otaczającej miasto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •