[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Możemy ich uwolnić, jeśli Doris zajmie się balistą.- Nie potrzebuję rozlewu krwi.Będziemy blefować.Podejdziesz tam i krzykniesz, żeby wszyscy znieruchomieli, kiedy Doris odpali balistę.Przyłożę nóż do gardła damy.Weź to.- Dałem mu kilka ostrych rzutek w kształcie gwiazdy z kolekcji nie-Garrettowej broni.Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać.Powiedział Dorisowi, co robić.Rozeszliśmy się.Podpłynąłem do damy w szarzy dowódcy, przypuszczalnie tej samej, której tak bardzo obawia się mistrz Arbanos.Dojango zaczął jej tłumaczyć, że wszyscy inni członkowie kolejnych wypraw, które opuściły miasto, zostali zabici przez jednorożce lub wampiry.- A to co było? - zapytał jeden z ludzi, stojący przy baliście, obracając się na pięcie.- Szyper, czy tu straszy?Balista wypaliła i pocisk uderzył w wiązania podtrzymujące sklepienie.- Wszyscy stać! - ryknął Morley.Przyłożyłem nóż do gardła damy i szepnąłem jej w ucho:- To twój przyjazny duszek.Nie próbuj nawet szybciej odetchnąć.Dobrze.A teraz powiedz chłopcom, żeby odłożyli swoje narzędzia.Doris zwalił z nóg trzech czy czterech mężczyzn z samego tylko młodzieńczego zapału.Morley kopał i bódł jakiegoś brzydala, któremu przyszło do łba zwrócić się w moją stronę.Dama wydała rozkaz i dodała:- Wtrącasz się w sprawy królestwa.Obetnę ci.- Nic mi nie obetniesz.Wiem cholernie dobrze, czego szukasz, i bardzo chętnie ci w tym pomogę.Po prostu nie chcę, żeby moi ludzie cierpieli, kiedy ty szukasz swojego faceta.Potrafisz go odróżnić w tłumie?- Odróżnić kogo?Och, pani ma ochotę grać ze mną w inteligencję.- Czy jesteś jedyną osobą, która urodziła się z mózgiem w głowie? Mówi twój czarny koń.Wykryłem waszą bandę miesiąc temu.Skłamałem.Pociągnąłem ją w tył o ostrożne pięć kroczków i kontynuowałem, udając zawziętość:- Wiem również, że ten Wielgas jest po drugiej stronie.Próbował mnie zabić w Leifmold, co zrujnowałoby twój plan.Wielgas zaczął się posuwać w stronę najbliższej broni.Uderzyły go dwie rzutki, a za nimi pięść grolla.- To cholernie wiele wyjaśnia - stwierdziła kobieta.- Myślałam już, że ukąsił nas wąż.Dobrze.Czego chcesz, Garrett?- Żebyś mnie i moim ludziom dała święty spokój.Zabierz swojego faceta, jeśli go znajdziesz.Zgadzam się na to bardzo chętnie, ponieważ wiem, co dla mnie wyszykował.Psiakrew, nawet ci pomogę.Myślałem już nad tym.Wiem, kto nim nie jest.Mógł zostać zabity, zginęło wielu mężczyzn.Wydałem rozkazy.Trzy kobiety, Saucerhead, Dojango i Marsha, obładowany Kayean i Valentine'em, przeszli na jedną stronę.- Przebieraj w tym, co zostało.- Puścisz mnie?- Dlaczego nie? Nie wyglądasz na damę-samobójczynię.- Jeszcze raz nazwiesz mnie damą, to się przekonasz.- Masz przyjaciela na resztę życia, Garrett.- Morley zachichotał.To, co mu odpowiedziała, nie nadawało się do powtórzenia.- Co jest w tych tobołach? - zapytała.- To, co było potem.Wypuściłem ją.Morley jakby trochę migotał po brzegach z powodu zbyt wielu gwałtownych ruchów.Doris też.Ja ruszałem się powoli, więc uznałem, że jeszcze się nadaję.Podreptałem na paluszkach za kobietą, która nie była damą.Przyjrzała się towarzystwu, sięgnęła do kieszeni i wydobyła amulet, w którym osadzony był kawałek bursztynu z zatopionym w środku owadem.Spiney Prevallet przeszedł ze stanu sennej obojętności w dziką furię tak nagle, że zdziwiłbym się.gdybym miał na to czas.Jedną ręką wytrącił amulet, drugą chwycił kobietę za gardło.Ukłułem jego rękę nożem w przegubie, przeciąłem mu policzek i szybciutko odskoczyłem, ponieważ.przepraszam za wyrażenie.dama wzięła się do roboty.W zasadzie byłem zadowolony, że tym łotrem nie okazał się Vasco.Spiney dał nogę.Kobieta złapała amulet i pognała za Spineyem.Chłopcy z jej obstawy, ci, którzy jeszcze trzymali się na nogach, nie zrobili nic, ponieważ nie byli pewni, czy im pozwolimy.- Spływać - zaproponował Morley.- Zgoda.Dojango był taki czy inny, czasem taki, jakiego nie lubię, ale na pewno nie był głupi.W chwili, gdy zobaczył, że jesteśmy zajęci, zaczął wyprowadzać innych jak najdalej.Sam Spiney rzucił się w stronę wyjścia i walnął bykiem wprost w grollową pięść.Kobieta natychmiast skoczyła na niego i wepchnęła mu amulet do ust, póki Spiney jeszcze był zamroczony.I Spiney zaczął się zmieniać.Słyszałem, że istoty zmieniające kształty nie mają własnej twarzy.Nie mają nawet płci w takim znaczeniu, jak my to rozumiemy, a kiedy przychodzi czas rozmnażania, po prostu dzielą się na różnej wielkości kawałki.Spiney zmienił się w majora, potem w faceta, który wyglądał na pirata, następnie w dziwnie znajomą kobietę, najwyraźniej przechodząc przez osobowości, w które się wcielał do tej pory.Wszyscy już wyszli.Nie byłem wystarczająco ciekaw, by siedzieć do chwili, kiedy agent Venageti przyjmie swój ostateczny wygląd.Dobrze wiedziałem, że ludzie z jachtu z pasiastym żaglem nie są do nas przyjaźnie nastawieni.LIIKiedy dotarliśmy do oberży, było już niebezpiecznie, ponieważ zbliżał się świt.Wypuściłem żołnierzy, przyjmując, że będą tak szczęśliwi, wracając w jednym kawałku, iż nie przysporzą nam kłopotów przez jakiś czas.Pokłóciłem się z Morleyem, który uważał, że należało ich oddać w ręce tych spod pasiastego żagla, żeby zajęli się ich przesłuchaniem, gdy tymczasem my opuścilibyśmy miasto.Krótka rozmowa z oberżystą potwierdziła moje podejrzenia w tej sprawie.Zostawił nasze pokoje otwarte i utrzymał sprzęt w stanie nietkniętym, na polecenie załogi jachtu, która myślała, że jeszcze wpadnie na nasz trop.Rzeczywiście, tak się stało w dniu wizyty Dojango.Przez dobrych kilka godzin spałem jak zabity, a potem poszedłem szukać transportu w stronę domu.Moje szczęście miało jednak swoje granice.Po powrocie oznajmiłem:- Pierwszy statek, na którym będzie dość miejsca dla całej gromadki, odpływa dopiero pojutrze.Sytuacja, jaką spowodował Glory Mooncalled, sprawiła, że co tchórzliwsi cywile wieją na północ.Krypa, którą znalazłem, to barka do wywozuśmieci, ale nie mam zamiaru czekać cały tydzień na następną szansę.Nie wspomniałem, że nawet ten najnędzniejszy z wehikułów nadwerężył mój budżet do niebezpiecznych granic.Jeśli podróż do domu potrwa za długo, wszyscy będziemy bardzo głodni.Usiadłem obok Morleya
[ Pobierz całość w formacie PDF ]