Home HomePaul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3 (2)Cook Glen Slodki srebrny blues (SCAN dalGlen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)Cook Glen Slodki srebrny bluesGlen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)cook islands rarotonga v1 m56577569830504030Eddings DavHacking into computer systems a beginners guide (2)§ Gould Judith Piękne i bogate
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Za to też cię przepraszam.Umówmy się, że będziemy dla siebie troskliwsi.- Doskonała myśl - odparła Kim.- Sam powinienem był poruszyć temat przeprowadzki.Przecież to nie tylko twój problem.Kiedy chcesz to zrobić?- Musimy zwolnić nasze mieszkania pierwszego września.- To może trzydziestego pierwszego?ŚRODA, 31 SIERPNIA 1994Dzień przeprowadzki był nerwowy już od pierwszych godzin rannych.Wóz meblowy zajechał przed dom Kim o wpół do ósmej i najpierw zabrano jej rzeczy.Potem pojechał do Cambridge, po dobytek Edwarda.Załadowano wszystko do ostatniego krzesła.Wóz był pełen.Kim i Edward pojechali do majątku własnymi samochodami, wraz ze swoimi ulubieńcami.Gdy przybyli na miejsce, Sheba i Bufor spotkali się po raz pierwszy w życiu.Jako że byli mniej więcej tych samych rozmiarów, konfrontacja przebiegła w atmosferze sztywnej rezerwy.Od tej pory nie zwracali na siebie uwagi.Gdy robotnicy zaczęli wnosić rzeczy do domku, Edward zaskoczył Kim propozycją, by zajęli osobne sypialnie.- Dlaczego? - zdumiała się.- Bo ostatnio nie jestem sobą - tłumaczył.- Przez to wszystko nie sypiam dobrze.Mając osobną sypialnię mógłbym włączyć światło i poczytać sobie dla uspokojenia.- Mnie by to nie przeszkadzało - przekonywała Kim.- No a przez tych kilka ostatnich nocy we własnym mieszkaniu nie spało ci się lepiej?- Nie.- Cóż, w takim razie pod tym względem się różnimy.Ja spałem zdecydowanie lepiej.Świadomość, że ci nie przeszkadzam, pozwoliła mi się odprężyć.Zresztą to tylko tymczasowe rozwiązanie.Jak tylko laboratorium się otworzy i sprawy się unormują, to napięcie minie.Wtedy zamieszkamy razem.Na pewno to rozumiesz, prawda?- Chyba tak - bąknęła Kim, starając się nie okazać rozczarowania.Rozładowywanie poszło znacznie szybciej niż załadowanie i wkrótce dom był zagracony aż po dach pudłami i poustawianymi na chybił trafił meblami.Robotnicy pozbierali swoje narzędzia, Kim podpisała dokumenty i patrzyła, jak odjeżdżają.Zaledwie wóz transportowy zniknął z pola widzenia, spomiędzy drzew wyłonił się mercedes i szybko zdążał w ich kierunku.Kim poznała go.To był samochód Stantona.Zanim poszła otworzyć drzwi, zawołała do Edwarda, że ma gościa.- Gdzie Edward? - spytał Stanton za całe powitanie.- Na górze.- Kim machnęła ręką za siebie.Stanton minął ją w progu i krzyknął do Edwarda, żeby zszedł.Stał w holu z rękami na biodrach, nerwowo postukując prawą stopą.Był wyraźnie zdenerwowany.Kim weszła za nim.Wiedząc, jak krucha jest teraz równowaga psychiczna Edwarda, obawiała się, że Stanton może doprowadzić do awantury.Nigdy nie liczył się z cudzymi uczuciami.- Chodź tu, Edward! - krzyknął znowu Stanton.- Musimy porozmawiać.Edward ukazał się na podeście schodów.Szedł powoli.- Co się stało? - spytał.- Och, nic wielkiego - odparł sarkastycznie Stanton.- Tylko że twoje tempo spożycia naszego kapitału przekracza wszelkie granice.To twoje laboratorium pochłania astronomiczne sumy.Co ty tam robisz, wysadzasz klopy diamentami?- O co ci konkretnie chodzi? - spytał ostrożnie Edward.- O wszystko.Chyba musiałeś pracować dla Pentagonu, bo zamawiasz wyłącznie rzeczy najdroższe z możliwych.- Badania najwyższej jakości można przeprowadzać tylko na sprzęcie najwyższej jakości.Kiedy rozmawialiśmy o utworzeniu Omni, postawiłem sprawę jasno.Chyba nie sądzisz, że takie rzeczy można kupić na wyprzedaży?Kim obserwowała, jak skaczą sobie do oczu.Im dłużej się kłócili, tym mniejsze były jej obawy.Edward był zły, ale nie tracił panowania nad sobą.- W porządku - rzekł Stanton.- Zostawmy na razie w spokoju koszty laboratorium.Chcę natomiast, żebyś mi przedstawił, jakie mamy perspektywy czasowe na akceptację Ultra przez FDA.Muszę wiedzieć, kiedy pieniądze zaczną napływać, zamiast wypływać.Edward, poirytowany, rozłożył ręce.- Jeszcze nawet nie otworzyliśmy drzwi laboratorium, a ty już mówisz o terminie zakończenia badań.O FDA mówiliśmy w restauracji, zanim zdecydowaliśmy się założyć firmę.Czyżbyś zapomniał?- Posłuchaj, mądralo - odpalił Stanton.- Cały ciężar tej operacji spoczywa na moich barkach.I niestety zadanie nie należy do najłatwiejszych, zważywszy na tempo, w jakim przejadasz nasz kapitał.- Odwrócił się do Kim, która stała pod ścianą.- Kim - poprosił - wytłumacz temu upartemu kretynowi, że dla nowo powstałej firmy odpowiedzialność finansowa jest podstawowym warunkiem istnienia.- Jej w to nie wciągaj! - warknął Edward.Stanton widocznie wyczuł, że posunął się za daleko, bo natychmiast zmienił ton na pojednawczy.- Tylko spokojnie - powiedział unosząc dłonie gestem prośby.- Zrozum, że moje pytanie nie jest pozbawione sensu.Muszę mieć jakiś orientacyjny plan prac, które zamierzasz prowadzić w tym swoim wyłożonym złotymi kafelkami laboratorium, bo inaczej nie będę w stanie przewidzieć i pokryć naszych potrzeb finansowych.Edward głośno wypuścił powietrze, kilka razy głęboko odetchnął i wyraźnie się odprężył.- Pytać o plan prac to całkiem co innego niż wpadać tu jak po ogień i żądać, żebym podał datę, kiedy uzyskamy akceptację FDA.- Przepraszam, że zachowałem się tak mało dyplomatycznie - rzekł Stanton [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •