[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W przypadku służby będę panią i Amber prosił z każdą osobą oddzielnie.Gdyby czynnik onieśmielenia, oczywisty w pani obecności, okazał się hamujący.- Rozumiem.Zaczynajmy już.- Gdzie teraz jest Willa Dount? - W swoim biurze.Wykonuje pracę, która będzie należeć do jej obowiązków jeszcze tylko przez kilka godzin.- Czy możesz ją poprosić, Amber? Powiedz jej, żeby przyniosła wszystkie dokumenty.- Tak, mistrzu.- Puściła do mnie oko, co zauważyła jej matka.- Prosiłbym, by dzisiaj powstrzymała się pani przed wymierzaniem kary Willi Dount czy komukolwiek innemu, Strażniczko.Jutro chciałbym zabrać wszystkich na wizję lokalną tego, co zdarzyło się tamtej nocy, gdy zapłacono okup i zginęła Amiranda.- Czy to naprawdę konieczne?Tak.Niezbędne.Potem nie będzie już żadnych wątpliwości.Nie żądała szczegółów, co szczerze doceniłem.Może w sumie nie była znowu aż taka zła.Czekaliśmy w milczeniu.LWilla Dount wmaszerowała ze stosem papierów.- Wzywała mnie pani, madam? - Nie wydawała się zaskoczona moim widokiem.i nie powinna być nim zaskoczona, skoro ma wśród służby swoich szpiegów.- Wynajęłam pana Garretta, aby odnalazł dla mnie osobę lub osoby odpowiedzialne za śmierć Amirandy, Karla i Courtera Slaucea.Pan Garrett chce ci zadać kilka pytań, Willo.Masz odpowiedzieć sumiennie i zgodnie z prawdą.Uniosłem brew.Slauce też? Niespodzianka, niespodzianka.Ale na pewno punkt dla niej.- Proszę dać te papiery panu Garrettowi.Usłuchała, aczkolwiek niechętnie.- Jesteś jak sęp krążący wokół tej rodziny.Nie spoczniesz, dopóki nie dodziobiesz się do kości.- O ile sobie dobrze przypominam, nie prosiłem o zatrudnienie w rodzinie daPena nawet tyle razy, ile pani ma nosów na twarzy.Proszę policzyć i sprawdzić.- Inteligencja ci się jakoś nie poprawiła.- Willo.Usiądź i uspokój się.Pohamuj swoje uprzedzenia i odpowiadaj wyłącznie na pytania.- Tak jest, madam.Czy mnie słuch myli, czym słyszał tu trzask bicza?Willa Dount z chłodną, pustą twarzą usadowiła się na krześle.Jeśli ona siedzi na grzędzie, to ja będę krążył.Wstałem, zacząłem chodzić, przetasowywać papiery.Porywacze dołożyli ogromnych starań, żeby Domina dokładnie wiedziała, gdzie ma iść i co robić.Wsunąłem palec za listy, które już poznałem i rzuciłem pierwsze pytanie:- Kiedy zorientowała się pani, że porwanie jest sfingowane?- Kiedy zniknęła Amiranda.Była dziwna już od jakiegoś czasu, a zanim zniknęła, ciągle coś sobie szeptali po kątach z Karlem.Kłamstwo numer jeden już w pierwszym podejściu? Domina Dount powinna była być w drodze do miejsca zapłacenia okupu, zanim jeszcze Amiranda rozwinęła skrzydełka.A może.A może Willa Dount wiedziała wcześniej, co planuje Amiranda.- A kiedy spostrzegła pani, że fikcja przerodziła się w prawdziwe porwanie?- Kiedy dotarłam do miejsca, w którym miałam przekazać złoto.Ci ludzie nie grali.Byli śmiertelnie poważni.Obawiam się, że omal nie straciłam panowania nad sobą.Nigdy jeszcze się tak nie bałam.- Proszę opisać ludzi, którzy tam byli.Zmarszczyła brwi.- Już przedtem pytałem panią o wypłatę okupu - zaznaczyłem.- Nie chciała pani mówić.Wtedy było to pani prawo.Teraz już nie.Dlatego proszę opowiedzieć o tamtych ludziach i o tamtej nocy.Trzymałem w dłoni pierwszy z listów, których jeszcze nie czytałem.- Były tam dwa zamknięte powozy i przynajmniej czworo ludzi.Dwóch woźniców mieszanej rasy, prawdopodobnie wilkołaczej i ludzkiej.Najbrzydszy człowiek, jakiego kiedykolwiek widziałam.I całkiem atrakcyjna młoda kobieta.Ten brzydki mężczyzna dowodził.- Powiedziała pani: przynajmniej czworo.Co to znaczy? Czy był tam ktoś jeszcze? - Ktoś jeszcze mógł się kryć w powozie kobiety.Dwa razy wydawało mi się, że widzę tam jakiś ruch, ale kazali mi zostać na wozie.Nie byłam dość blisko, żeby się upewnić.- Aha.- Znalazłem sobie kawałek dobrze oświetlonego miejsca i podsunąłem tam krzesło.- A teraz wszystko od początku o tej nocy.Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół.Zaczęła opowiadać.Wkrótce usłyszałem dokładnie to, czego się spodziewałem, czyli historię nieznacznie tylko odbiegającą od opowieści Skredliego.Poświęciłem jej oboje uszu i jedno oko, bo drugim przeglądałem listy.Wybrałem kilka i przejrzałem jeszcze raz.I jeszcze raz.Aż wreszcie stwierdziłem, że zobaczyłem to, co spodziewałem się zobaczyć, pomimo że nie jestem ekspertem w dziedzinie fałszerstw.Willa Dount dotarła tymczasem do przejazdu po mostku nad Cedrowym Potokiem.Nie sądziłem, że później mogłoby się jeszcze zdarzyć coś ciekawego.- To mi wystarczy.Zatrzymała się w martwym punkcie.Głos, jakim opowiadała, również określiłbym jako martwy.Przez tak długi okres żyła w straszliwym napięciu, że teraz wszystko już się w niej wypaliło.- Cała organizacja przekazania okupu była równie dziwaczna jak rusałka wysoka na pięć metrów.Żadnej wymiany na miejscu.choć muszę przyznać, że w momencie dotarcia na miejsce niewiele pani mogła zrobić.A w każdym razie na pewno nie uciec.Jednak zostawili panią przy życiu, pomimo że widziała pani ich twarze i wiedzieli, dla kogo pani pracuje.Wiedzieli też, że w kilka godzin potem zostanie popełnione morderstwo.- Tego nie umiem wyjaśnić, panie Garrett.Właściwie, kiedy stwierdziłam, że Karla tam nie ma, spodziewałam się już tylko śmierci.A może zabezpieczyłaś się w jakiś sposób? Na przykład, nie płacąc całego okupu i, być może, odmawiając wyrównania rachunku do momentu, aż oboje z Karlem będziecie bezpieczni.Cos się tam stało albo nie byłoby cię tutaj.Tak pomyślałem, ale nie powiedziałem na ten temat ani słowa.- Czy słyszała pani jakieś nazwiska? Czy przyjrzała się pani któremuś z nich?- Nazwisk - nie.Księżyc świecił, więc rozpoznałabym kobietę i tego szpetnego mężczyznę, chociaż starali się stać w tyle.Doskonale widzę w nocy.Może nawet nie zdawali sobie sprawy, jak wyraźnie ich widziałam.- Może.W tej chwili to i tak nie ma znaczenia.Oprócz kobiety wszyscy nie żyją.Tylko uniosła na mnie wzrok.Tej kobiety nie zniszczy się nawet młotem parowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]