[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po śniadaniu Nikki zapytała, czy może udać się w przebraniu ze zwyczajową wizytą do okolicznych domów, ale matka nie była zachwycona tym pomysłem.Bała się wypuścić córkę na chłodne powietrze ze względu na jej niedawne kłopoty z płucami.W końcu obie zgodziły się na kompromis: David został wysłany do miasta po dynię, Nikki natomiast miała pomóc matce w przygotowaniu domu na odwiedziny dzieci, które zapukają do ich drzwi.Zaczęły od ustawienia na stoliku w holu olbrzymiej salaterki napełnionej czekoladowymi batonami.Angela namówiła córkę na zrobienie halloweenowych dekoracji z kolorowego papieru, sama zaś w tym czasie zadzwoniła do Roberta Scaliego do Cambridge.- Cieszę się, że dzwonisz - powiedział Robert.- Tak jak obiecałem, zdobyłem nieco więcej danych finansowych o interesujących cię ludziach.- Jestem ci ogromnie wdzięczna - odrzekła Angela.- Mam jednak do ciebie jeszcze jedno pytanie: czy istnieje sposób na uzyskanie dostępu do informacji z archiwum wojskowego?- No, no, ale masz wymagania - zaśmiał się Robert.- Dostanie się do banku danych armii jest nieco trudniejsze, jak zapewne sama wiesz.Przypuszczam, że mógłbym zdobyć pewne ogólne informacje, wątpię jednak, bym dotarł do jakichkolwiek poufnych wiadomości.Chyba że przyjaciółka Petera pozostaje w doskonałych stosunkach z Pentagonem.Szczerze jednak w to wątpię.- Rozumiem.Powiedziałeś dokładnie to, co spodziewałam się usłyszeć - stwierdziła Angela.- Nie poddawajmy się jednak tak łatwo - roześmiał się Robert.- Skontaktuję się z Peterem i zadzwonię do ciebie za kilka minut.Czekając na telefon od przyjaciela, Angela poszła zobaczyć, co porabia Nikki.Dziewczynka zrobiła już z papieru wielki pomarańczowy księżyc i teraz pracowicie wycinała sylwetkę lecącej na miotle czarownicy.Matka popatrzyła na nią z podziwem: ani ona, ani mąż nie mieli zdolności plastycznych.David wrócił do domu z olbrzymią dynią.Nikki była zachwycona.Rozłożyła na blacie kuchennego stołu stare gazety i już po chwili ojca i córkę całkowicie pochłonęło drążenie dyni.Wkrótce zadzwonił Robert.- Złe wiadomości - powiedział.- Gloria nie może nam pomóc.Jeśli chodzi o Pentagon, jest w stanie zdobyć jedynie podstawowe informacje.Prześlę ci je razem z dodatkowymi informacjami finansowymi.Jaki jest numer twojego faksu?- Nie mamy faksu - odparła Angela nieco zawstydzona.- Ale macie modem w swoim komputerze? - nie dawał za wygraną Robert.- Nie mamy nawet komputera, z wyjątkiem należącego do mojej córki automatu do gier - odrzekła.- Sądzę jednak, że mogę sama przyjechać do ciebie po te materiały.Tymczasem, czy mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego Van Slyke służył w marynarce zaledwie dwadzieścia jeden miesięcy?Nastąpiła chwila ciszy przerywanej jedynie szelestem przewracanych przez Roberta kartek.- Znalazłem - powiedział w końcu.- Van Slyke miał jakieś kłopoty ze zdrowiem.- Czy wiadomo, o co chodziło? - zapytała Angela.- Niestety nie - odrzekł Robert.- Ale natrafiłem tu na coś interesującego: Van Slyke skończył znajdującą się w New London w Connecticut szkołę dla marynarzy pływających na łodziach podwodnych, a później uczestniczył jeszcze w kursie obsługi urządzeń zasilanych energią atomową i służył na łodzi podwodnej.- Czemu wydało ci się to takie interesujące? - nie zrozumiała Angela.- Nie każdy w marynarce dostępuje zaszczytu zaokrętowania się na jednostce podwodnej.Tu napisano, że był on członkiem załogi USS „Kamehameha” z Guam.- Czym zajmował się Clyde Devonshire podczas pobytu w marynarce? - zapytała Angela.Ponownie zaszeleściły papiery.- Był członkiem korpusu medycznego - powiedział Robert.- Mój Boże, co za zbieg okoliczności!- Co takiego?- Devonshire także miał kłopoty ze zdrowiem.Nie spodziewałbym się czegoś takiego po człowieku oskarżonym o gwałt.- To odkrycie nawet bardziej interesujące od informacji o pobycie Van Slyke’a w szkole dla marynarzy łodzi podwodnych - stwierdziła Angela.Raz jeszcze podziękowawszy Robertowi za jego wysiłki, odłożyła słuchawkę i wróciła do kuchni, gdzie David i Nikki kończyli wycinanie w wydrążonej dyni groteskowej twarzy.Powiedziała mężowi, że Robert zdobył dla niej kolejne informacje, oraz powtórzyła to, czego właśnie dowiedziała się na temat Devonshire’a i Van Slyke’a.- A więc powiadasz, że obaj mieli kłopoty ze zdrowiem? - pokiwał głową David, nie odrywając się od swojego zajęcia.- No i jak ci się to podoba? - zapytał Nikki, kiedy oboje cofnęli się o krok, podziwiając efekty swojej pracy.- Uważam, że wyszło nam wspaniale - oświadczyła dziewczynka.- Czy możemy wstawić do środka świeczkę?- Oczywiście - odrzekł David.- Davidzie, czy ty mnie słuchasz? - spytała Angela.- Naturalnie - potwierdził David, podając córce świeczkę.- Żałuję, że nie możemy dowiedzieć się, na czym polegały te kłopoty ze zdrowiem - westchnęła Angela.- Założę się, że wiem, w jaki sposób dałoby się zdobyć te informacje - powiedział David.- Wystarczy znać kogoś w VA, kto miałby dostęp do ich banku danych.- Dobry pomysł.Pytanie tylko, kto mógłby wyświadczyć nam taką przysługę.- Chyba znam kogoś z VA w Bostonie - powiedział David.- I sądzisz, że on zgodzi się nam pomóc?- To jest ona - oświadczył David, sugerując Nikki, że powinna wyciąć niewielkie wgłębienie w środku dyni, by osadzić w nim świeczkę, która inaczej nie będzie stała prosto.- Co to za znajoma? - zapytała Angela.- Lekarka, okulistka - odparł David, przyglądając się, jak Nikki próbuje umieścić świeczkę wewnątrz dyni.- Nie obchodzi mnie jej specjalizacja - burknęła Angela.- W jaki sposób ją poznałeś?- Chodziliśmy razem do szkoły średniej.- A od jak dawna pracuje w Bostonie? I jak się nazywa? - dodała ogarnięta nagłą zazdrością.- Nicole Lungstrom - odpowiedział David.- Przyjechała do Bostonu pod koniec zeszłego roku.- Nigdy wcześniej mi o niej nie wspominałeś.Skąd wiedziałeś, że sprowadziła się do miasta?- Zadzwoniła do mnie do szpitala - odrzekł David, z uznaniem poklepując po ramieniu Nikki, której w końcu udało się umieścić świeczkę we właściwym miejscu.Kiedy dziewczynka poszła po zapałki, David odwrócił się ku żonie.- Zatem widziałeś się z nią po jej przyjeździe do Bostonu?- Zjedliśmy kiedyś razem lunch - skinął głową mężczyzna.- To wszystko.Powiedziałem jej, że lepiej, byśmy się już nie widywali, czułem bowiem, że wiązała z tym jakieś romantyczne nadzieje.Rozstaliśmy się jak przyjaciele.- Słowo? - zapytała Angela.- Słowo - zapewnił David.- Czy sądzisz, że kiedy ni stąd ni zowąd zadzwonisz do niej teraz, zgodzi się nam pomóc?- Szczerze mówiąc, wątpię - westchnął David.- Jeśli mielibyśmy uzyskać dzięki niej jakieś informacje, to tylko pod warunkiem, że pojechałbym do niej osobiście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]