[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alejeżeli ktoÅ› inny zacznie jej używać, broÅ„ siebie, przyjaciół, swojej rodziny, każdego, ktojest zagrożony.Kiedy musiaÅ‚am zabić tamtych ludzi u nas w domu, to byÅ‚am od tegochora.Nie jestem bohaterkÄ….Nie napawa mnie dumÄ… fakt, że ich zabiÅ‚am, ale równieżnie wstydzÄ™ siÄ™ tego.Nie chcÄ™, żebyÅ› ty byÅ‚ z tego powodu ze mnie dumny albo pomy-Å›laÅ‚ sobie, że zabicie ich przyniosÅ‚o mi jakÄ…Å› satysfakcjÄ™, że zemsta w jakikolwiek sposóbpowoduje, że lżej mi znieść zabójstwo twojego taty.Tak nie jest.MilczaÅ‚. Czy nie za dużo wepchnęłam ci do gÅ‚owy? spytaÅ‚a. Nie.MuszÄ™ po prostu o tym przez chwilÄ™ pomyÅ›leć.Teraz chyba niedobrze myÅ›lÄ™.Bo chciaÅ‚em zabić ich wszystkich, wszystkich, którzy mieli coÅ› wspólnego z.tym, co siÄ™staÅ‚o z tatÄ….Ale popracujÄ™ nad tym, mamo.SpróbujÄ™ być lepszy.UÅ›miechnęła siÄ™. Wiem, że bÄ™dziesz, Chris.***Podczas rozmowy z Chrisem i przez parÄ™ chwil obopólnego milczenia, które potemzapadÅ‚o, LaurÄ™ w dalszym ciÄ…gu przeÅ›ladowaÅ‚o uczucie, że nie znalezli siÄ™ jeszcze pozazasiÄ™giem bezpoÅ›redniego niebezpieczeÅ„stwa.Przejechali okoÅ‚o siedmiu mil po biegnÄ…-178cej graniÄ… drodze i mieli przed sobÄ… jeszcze milÄ™ ziemnej nawierzchni i dwie mile asfal-tu, nim wrócÄ… na drogÄ™ stanowÄ… nr 38.Im dalej siÄ™ posuwali, tym bardziej rosÅ‚a w niejpewność, że pominęła coÅ› i że zbliża siÄ™ nastÄ™pne niebezpieczeÅ„stwo.Nagle zatrzymaÅ‚a siÄ™ na szczycie kolejnego wzniesienia, zanim droga zaczęła opadaćpo raz ostatni.ZgasiÅ‚a silnik, wyÅ‚Ä…czyÅ‚a Å›wiatÅ‚a. CoÅ› zÅ‚ego? spytaÅ‚ Chris. Nie.MuszÄ™ o czymÅ› pomyÅ›leć i obejrzeć naszego pasażera.WysiadÅ‚a i obeszÅ‚a dżipa.OtworzyÅ‚a drzwi bagażnika.W oknie widniaÅ‚ otwór pokuli.Hartowana szyba popÄ™kaÅ‚a i kawaÅ‚eczki szkÅ‚a upadÅ‚y na ziemiÄ™ u jej stóp.WspięłasiÄ™ na platformÄ™ bagażowÄ… i kÅ‚adÄ…c siÄ™ obok swego obroÅ„cy, zbadaÅ‚a mu puls.Dalej byÅ‚sÅ‚aby, może nawet sÅ‚abszy niż poprzednio, ale biÅ‚ regularnie.PoÅ‚ożyÅ‚a mu rÄ™kÄ™ na czolei poczuÅ‚a, że nie jest już zimne; zdawaÅ‚ siÄ™ pÅ‚onąć od Å›rodka.Na jej proÅ›bÄ™ Chris podaÅ‚jej latarkÄ™ ze schowka.OdchyliÅ‚a koce, aby sprawdzić, czy mężczyzna nie krwawi moc-niej niż wtedy, kiedy Å‚adowali go do dżipa.Jazda po bezdrożach wytrzÄ™sÅ‚a nim solidnie i rana nie wyglÄ…daÅ‚a dobrze, choć krwa-wienie prawie ustaÅ‚o.PrzykryÅ‚a go z powrotem, oddala latarkÄ™ Chrisowi, wysiadÅ‚az dżipa i zamknęła drzwi.WytÅ‚ukÅ‚a caÅ‚e pozostaÅ‚e szkÅ‚o z tylnej szyby i maÅ‚ego bocznego okienka za kierowcÄ….Kiedy szkÅ‚a w ogóle nie bÄ™dzie, uszkodzenie stanie siÄ™ mniej widoczne i w mniejszymstopniu bÄ™dzie przyciÄ…gaÅ‚o uwagÄ™ glin czy kogokolwiek innego.Przez chwilÄ™ staÅ‚a obok samochodu w zimowym powietrzu, wypatrujÄ…c oczyw ciemnÄ… pustkÄ™, i staraÅ‚a siÄ™ odnalezć ten punkt, gdzie na styku intuicji i Å›wiadomoÅ›cisÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os, który ostrzegaÅ‚, że niebezpieczeÅ„stwo znów nadciÄ…ga, że przemoc, z jakÄ…siÄ™ zetknÄ™li tej nocy, powróci.SkÄ…d byÅ‚a tak pewna, że ten gÅ‚os nie kÅ‚amie?Wysoko wiejÄ…cy w górze wiatr rozrywaÅ‚ chmury, gnajÄ…c je w kierunku wschod-nim.Nie dosiÄ™gnÄ…Å‚ jeszcze ziemi, gdzie powietrze byÅ‚o prawie nienaturalnie spokojne.ZwiatÅ‚o księżyca przebijaÅ‚o siÄ™ przez nierówne przerÄ™ble w chmurach i w fantastycznysposób oÅ›wietlaÅ‚o oÅ›nieżony krajobraz wznoszÄ…cych siÄ™ i opadajÄ…cych wzgórz, zbitychw gromady skaÅ‚ i wiecznie zielonych drzew, którym noc odebraÅ‚a teraz wszelki kolor.Laura spojrzaÅ‚a na poÅ‚udnie, gdzie biegnÄ…ca grzbietem wzgórz droga parÄ™ mil da-lej dochodziÅ‚a do drogi stanowej nr 38.Wszystko to zdawaÅ‚o siÄ™ tchnąć spokojem.PopatrzyÅ‚a nastÄ™pnie na wschód i na zachód i odwróciÅ‚a siÄ™ ku północy, skÄ…d przybyli.Na caÅ‚ym obszarze gór San Bernardino nie byÅ‚o Å›ladu ludzkiej obecnoÅ›ci, nawet poje-dynczego Å›wiatÅ‚a; spoczywaÅ‚y w pierwotnej czystoÅ›ci i spokoju.ZadawaÅ‚a sobie te same pytania i dawaÅ‚a na nie te same odpowiedzi, które byÅ‚y czÄ™-Å›ciÄ… jej wewnÄ™trznego dialogu przez caÅ‚y zeszÅ‚y rok.SkÄ…d przybyli ludzie w pasach?Z innej planety, innej galaktyki? Nie.Byli takimi samymi ludzmi jak ona.WiÄ™c możeprzybyli z Rosji? Może pasy dziaÅ‚aÅ‚y jak transmitery materii, urzÄ…dzenia podobne doteleporterów w tym starym filmie Mucha? WyjaÅ›niaÅ‚oby to akcent jej obroÅ„cy jeÅ›li-179by zostaÅ‚ teleportowany z Rosji ale nie tÅ‚umaczyÅ‚oby, dlaczego nie postarzaÅ‚ siÄ™ przezćwierć wieku, a poza tym, prawdÄ™ mówiÄ…c, odkÄ…d skoÅ„czyÅ‚a osiem lat, nie wierzyÅ‚a, żew ZwiÄ…zku Radzieckim albo gdzie indziej ludzie prowadzili badania nad transmiteramimaterii.ZostawaÅ‚y wiÄ™c tylko podróże w czasie.RozważaÅ‚a tÄ™ możliwość od kilku miesiÄ™cy, choć nie byÅ‚a jej nawet na tyle pewna,by podzielić siÄ™ swoimi spostrzeżeniami z àelmÄ….Gdyby obroÅ„ca wkraczaÅ‚ w jej ży-cie w krytycznych momentach dziÄ™ki podróżom w czasie, to wtedy, kiedy u niej mijaÅ‚ylata, on mógÅ‚by odbyć wszystkie wyprawy w przeciÄ…gu jednego miesiÄ…ca albo tygodniaswojego czasu i dlatego by siÄ™ nie starzaÅ‚.Dopóki nie bÄ™dzie mogÅ‚a go zapytać i dowie-dzieć siÄ™ prawdy, teoria podróży w czasie byÅ‚a jedynÄ… sensownÄ… koncepcjÄ….Jej obroÅ„-ca przybyÅ‚ do niej z jakiegoÅ› przyszÅ‚ego Å›wiata i najwyrazniej nie byÅ‚a to przyjemnaprzyszÅ‚ość, bo mówiÄ…c o swoim pasie, powiedziaÅ‚: Nie chciaÅ‚abyÅ› dostać siÄ™ tam, gdziemógÅ‚by ciÄ™ zabrać , a w jego oczach pojawiÅ‚ siÄ™ posÄ™pny, peÅ‚en strachu wyraz.Nie mia-Å‚a pojÄ™cia, dlaczego podróżny w czasie miaÅ‚by cofać siÄ™ z przyszÅ‚oÅ›ci, aby troszczyć siÄ™wÅ‚aÅ›nie o niÄ…, chronić przed uzbrojonymi ćpunami i walÄ…cymi siÄ™ na niÄ… ciężarówkami ale nie miaÅ‚a czasu na rozważanie tego problemu.Noc byÅ‚a cicha, ciemna i zimna.Jechali prosto w paszczÄ™ niebezpieczeÅ„stwa.WiedziaÅ‚a o tym, ale nie miaÅ‚a pojÄ™cia, jakie ono jest ani skÄ…d nadejdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]