Home HomeWorld Without Cancer The Story Of Vitamin b17 G Edward GriffinEdward Griffin World Without Cancer The Story of Vitamin B17Edwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoœciMAREK KRAJEWSKI Edward Popielski 02.Erynie (2010)Stachura Edward Siekierezada (SCAN dal 1048)Edwardson ke Najpiękniejszy kraj§ Radziński Edward StalinGibson William Mona Liza TurboClarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dniJan Potocki Rekopis znaleziony w Sragossie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fantazia.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .No, to już pójdę.Do widzenia.Tak powiedział: dowidzenia! A co on, urzędnik? Co on, stary męszczyzna? Dowidzenia? Może dzie wyjeżdża, do wojska, na służbę, do więzienia? Dowidzenia! powiedział, nogo nogę przybił, sie skłonił czapkę zdjąwszy, odyjść chce.A chodźno tu, mowie, widać rozpuściło jego, że swojego ojca pisać uczy, za mądrzejszego ma sie, czy co? Biore smurgla za ucho niezamocno: Ty widze szutki stroisz, a? Jakie dowidzenia? Dzie dowidzenia! Tu bratku, tobie nie miejsce na śmieszki! Zapamiętaj: szkoła, szkoło, ale śmieszków z tatka to ty stroić nie będziesz!Buntuje sie, wyrywa, pani tak uczyła, krzyczy, ja pani powiem! Powiem!Kręciwszy ucho, uczę smurgla, co to ojciec i że nie będzie mnie swojo panio straszył.Aba, i żeby ty ani słówka nie pisnoł co my tu w stodole robim.A to dla pamienci! Zgioł ja srala na kolano, przyklepnoł ze dwa razy, ale jakoś beku nie słysze, co to? Przyklepnoł ja mocniej, oho, widać zacioł sie smurgiel.To jeszcze raz.Jeszcze raz.I jeszcze.Aż wrzasnoł.Nu, jak wrzasnoł, nie zapomni.Na trzy dni przed świętami uczycielka wyjechała: zabrała sie z Kramarem, a jechał do sklepu po gaz, mączkę, zapałki na hendel, sklep koło stacji, w Strabli, dużo drogi, i to kopnej, bo śniegu nawaliło po kolana: wyjechali wcześnie, ledwo dniało, wrzuciła na sani walłske i torbę, szmatami nogi poobkręcywali i przepadli w białym polu.W chacie zrobiło sie bez niej pusto, przestronne, tymbardziej że i cielak przeszedł do chlewa, za specjalne przegródkę, żeb krowie mleka nie podbierał, żłób sie tam jemu wstawiło oddzielny z delikatniejszym jedzeniem.W wigiije Handzia napiekła pierogów z pytlowej mąki, cztery bochenki, skore pomazała żółtkiem z mączko, pozapiekało sie, a wyjęła z piecy, aj, jak zapachniało! Pierogi napieczone na święta, a na wigilje uszykowała barszczu grzybowego, grzybów z cybulo, zalewajki z suszonych gruszkow, kuci i połamańców z makiem.Po wieczerzy mycie było w balei, szorowanie dzieci takie, że rozparzone, maku najedzone, w świeże pościel położone pozasynali od razu.I my z tatem sie pomyli, poodziewali czyste koszuli, gaci, niedzielne spodni i marynarki, a budzienne odzienie i kożuch! nasze i dzieciow wrzuciła Handzia do piecy, żeb sie wszy wyparzyli, póki piec gorąca po pierogach.Potem poszli tatko do Michałów posiedzić pogadać z drugim synem, synowo, drugimi wnukami.Ja siano spod obrusa wziąwszy, krowom niosę.A na dworze święto, zorki wyroili sie na niebie tysiącami, skrzo sie, śnieg bieluśki, strzech! bieluśkie, zmierzch nie szary, ale sinawy, tylko okna żółcieje, i ciuchutko jest, cichuteńko,.mięciutko, czasem pies zaszczeka, ale niegłośno i bez złości, ach, co za wieczór święty, noc przeswięta, Dzieciątko sie Rodzi, Chwała na Wysokościach, pokój na ziemi, radość wszelkiego stworzenia i zgoda: tej nocy zajączek swoje głowę na wilczym boku kładzie, jastrząb kuropatwę pazurami głaska, pies kota liże, krowy ludzkim głosem gadajo o gospodarzach.Na palcach, żeb śnieg nie piszczał, podszed ja pod dżwi: a nuż i moja Raba z Mećko rozmawiaj o? Posłuchał ja, ale nic, żadnego głosu, tylko postękiwanie.A podścieliło sie im na święta bogato, leżo w słomie jak w pierzynach, leżo, żujo i postękuje, z sytości: Mećka stęknie, Raba odstęknie oho, czy oni gadać nie probujo? Mnie zobaczywszy, łby do dżwiow obracaj o: widzo, że gospodarz przyszed, siano wilijne przynieś, wstajo, a jakże, siano z ręki skubio nabożnie jak opłatek, po trawce, po dwie.Jedz, Raba, jedz, mówie, za rogami drapie, szyje gładzę: jedz, ale pilnuj sie, bydlaczku, żeby więcej takich fokusow nie było, jak z tym cielakiem.Nu i karmie jeszcze mojego wyrodka, niech zje wilijnej strawy, będzie pewniejszy.A ładnie rośnie, żadnej skazy nima, wesolutki, rozbrykany, tyle że do Siwki częściej sie łasi niż do Raby, o matce całkiem zapomniał, ech, różne dziwy dziejo sie na świecie, nie obejmiesz ich rozumem.Reszta siana do żłobu kładę i dżwi zamknąwszy odchodze, ale na niby: zaraz cichutko wracam, może teraz, po opłatku, bedo gadać? Nie, postękuje tylko, siano żujo.Święta świętami, na kolędach zeszli, gadaniu, różańcach.Ziutek z szopko latał.Herody, jak co roku zaszli, śmiechu narobili, podwędzili pół pieroga, ale tak trzeba, jak pamięcio pamiętam, zawsze tak samo dokazywali, to samo przedstawiali: każdy w wiosce, kremie małych dzieci, wie na pamięć co robi i wygłasza Herod, co Śmierć, Anioł, Żyd, Koza, Cudzoziemiec, ludzi każde słowo, każdy krok pomiętajo i ni zmylić sie, ni przejnaczyć nie daj o.I dziwne: choć sie umie przedstawienie co do słowa, jakoś tak jest, że nie nudziejo nikomu Herody, za rok znowuś czeka sie, żeb gadali, skakali, dokazywali.Gody jak Gody, ale Bogaty Wieczór, ten przed Nowym Rokiem, był wesoły.Wyszedł ja pilnować gumna, żeby chłopcy czego nie wyfiglowali.Akurat w porę, bo sypali słomę od Jozika Dunajów do Mani Bartoszkowej: sypali grubo, całego okołota nie pożałowali, oj, póki sie zadepczo te słomki pogadaj o sobie ludzi, pogadajo, już sie młode nie wybronić przed wiosko:będzie musiał Jozik iść do niej z rajkami.Akurat kończyli sypać.A skończywszy rozglą-dajo sie co robić dalej.Podchodze ciszkiem, słysze, zmawiajo sie zamazać okna uczycielki glino z popiołem.Jej zamażecie, a ja bede czyścił? mówie raptem, aż podskoczyli.I podmawiam, że Michałowi wartoby co zrobić.Zatkać dymnik sianem, doradza któryś i wszystkie w śmiech! wiedzo że u mnie i Michała dymnik jeden: u niego dym by sie kotłował, to i u mnie.Sobie to ja nie bede zatykał mówie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •