Home HomeWorld Without Cancer The Story Of Vitamin b17 G Edward GriffinEdward Griffin World Without Cancer The Story of Vitamin B17Edwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoœciMAREK KRAJEWSKI Edward Popielski 02.Erynie (2010)Stachura Edward Siekierezada (SCAN dal 1048)§ Radziński Edward StalinAlejchem Szolem Dzieje Tewji Mleczarza scrBrooks Terry Kapitan Hak (2)May Karol Klasztor della BarbaraSw. Brygida
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Strach jestwymuszony.Pochodzi z zewnątrz.Wywołuje go ktoś inny.Kto?Strach jest wszędzie.Jest czymś uniwersalnym.Jest jednym zeskutków globalizacji.Tamci zabili, trzymając w rękachpółautomatyczne strzelby Strach też jest uzbrojony.Strachprzeraża.Może przestraszyć na śmierć.I wraca, kiedy chce.Wnocy, rano, latem, jesienią.Teraz jest lato, chociaż dopiero cosię zaczęło.Może strach też.Jutro wigilia Midsommar.Wszyscy będą się cieszyć.Przed południem Hammarkulletorget wyglądał szaro.Jakiśmężczyzna przeciął go z walizką na kółkach.Przywitał się zWinterem skinieniem głowy, tak jak się wita z obcymi.Winterodpowiedział.Nasrin Aziz czekała przed pizzerią U Marii.Paliła papierosa,wydmuchiwała dym w stronę położonego niżej przystankutramwajowego.Zakasłała.- Palenie to nie przelewki - powiedział Winter, wskazując napaczkę papierosów, którą trzymała w ręku.- I kto to mówi.- Proszę?- Sam pan pali.- Skąd wiesz?- Widziałam przez okno.Kiedy byliście wtedy u nas.Kiedy pan do nas szedł.Znów się zaciągnęła, a potem wydmuchnęła dym.Niczymmgiełka uniósł się w powietrzu.Nagle na placu zrobiło sięjesiennie.Kilka osób przystanęło przy ruchomych schodachprowadzących na przystanek.Jakaś pięćdziesięcioletniakobieta chyba żebrała wśród przechodniów.Wyglądała naSzwedkę.- Twoja mama wie, że palisz? - zapytał Winter.- Doniesie pan?Popatrzyła na niego.W jej oczach chyba widać było bunt.- Nie, skądże.Ja tak nie robię.- To po co pan pyta?- Sam nie wiem.- Ona o niczym nie wie.- Zaciągnęła się głęboko, a potemrzuciła wypalonego do połowy papierosa na chodnik i zdeptała.Na nogach miała lekkie skórzane buty na niewysokim obcasie.- Nie wie.- O czym?- O niczym.W ogóle nie kontroluje, co się dzieje.- To kto kontroluje?Nie odpowiedziała.Winter chyba zrozumiał, o co jej chodziło.W wielu imi-granckich rodzinach rodzice stracili kontrolę nad wszystkim.Nie mieli kontaktu z otaczającym ich światem.Nie znalijęzyka.Poza domem nie mieli nic.Bali się.Dziecifunkcjonowały w tym obcym, przerazliwym świecie.Wchodziłydo niego i wychodziły.Przekraczały granicę setki razy dziennie.Czasami już nie wracały.- Kto w waszej rodzinie kontroluje, co się dzieje?- Chyba kto kontrolował.- Popatrzyła na Wintera.- Bę-dziemy tu tak stać?Nasrin nie chciała wejść do pizzerii.Przeszli przez plac.%7łe-braczki już nie było.- A więc to Hiwa wszystko kontrolował?Nie odpowiedziała.Patrzyła przed siebie i przesuwałapalcami po torebce, choć jej nie otwierała.Nie wyciągnęłakolejnego papierosa.Winter też nie miał ochoty na corpsa. Głupio by mu teraz było.Ta dziewczyna nie powinna palić.Miała na to zbyt ładną cerę, była zbyt młoda.No i szkoda płuc itak dalej, i tak dalej.Była za młoda.Powinni zabronić paleniaw tym wieku.- A co kontrolował?Wciąż nie odpowiadała.Szli w stronę szkoły Jakieś dzieciwykrzykiwały coś do Nasrin, ale im też nie odpowiedziała.- To tutaj chodzi Azad? - zapytał Winter, wskazując narozświetloną słońcem szkołę.- Czasami - odparła.- Wagaruje?- Czasami - powtórzyła.- Doniesie pan na niego? Po-wiadomi pan szkołę o wagarach? Chociaż lekcje już sięskończyły.Są wakacje.- To chyba jego nauczyciel powinien porozmawiać o wa-garach z kim trzeba.- Niby z kim?- Chociażby z waszą mamą.- Ona nie ma pojęcia, co się dzieje.Przecież mówiłam.- Od jak dawna wagaruje? - zapytał Winter.- A dlaczego pan pyta?Zatrzymała się.Minęli już szkołę i pizzerię Gloria.Po lewejstronie były biura wynajmu mieszkań i sklep z ubraniami izabawkami na wystawie.Może second hand.W każdym raziedzieciom musiało się tam podobać.Winter widział zresztąkilkoro wchodzących tam maluchów.Jakaś dziewczynka sięodwróciła i popatrzyła na nich.Zauważył też wiszący kilkametrów dalej szyld: Lekarz.- A co mówi Azad? - zapytał.- O czym?Pytania otwarte.Czasami się sprawdzają, czasami nie.Tymrazem odpowiedz wróciła jak echo.Pewnie zajmie mu to więcejczasu.Ale może się okazać, że było warto.- O tym, że Hiwę zastrzelono.- A co miałby mówić?Winter nie odpowiedział.- Czy to ma teraz dla kogokolwiek znaczenie? - dodała. - Dlaczego ktoś zastrzelił Hiwę? - zapytał Winter.Wciążstali.Nagle Nasrin ruszyła z powrotem w stronęplacu.- Co takiego wiedział Hiwa? - ciągnął Winter.- Co takiegokontrolował?Nasrin wybuchnęła płaczem.Mury kościoła wydawały się chłodne.Wszystko wokół byłonagrzane, ale nie kościół i wieża.Może była zbyt blisko nieba.- A co miał wiedzieć? - zapytała.- Coś, o czym nie powinien.- To znaczy? Co by to mogło być?- A co ci mówił? Co mówił Hiwa?- Mnie? Nie mówił mi nic takiego.- Nic? Nie był czymś.podekscytowany? Może czymś siędenerwował?-Nie.- Nic, co by go zmieniło? Przez co zmieniłby zwyczaje? Albostałby się kimś innym?Nie odpowiedziała.- To bardzo ważne - powiedział Winter.- Co takiego mogło go zabić? Co było tak ważne, że dopuścilisię takiej zbrodni?-Oni?-Co?- Powiedziałaś oni.- Ktoś.Oni albo ktoś jeden.Nie wiem.Kto może wiedzieć? -Zrobiła pauzę.- O co w tym wszystkim chodzi?- Nie wiem, Nasrin.Może chodzi o narkotyki.Może o cośinnego.Jakąś działalność przestępczą.Coś, o czym wiedział, anie powinien wiedzieć.- Ale chyba ja też bym o tym wiedziała.Na pewno bym sięzorientowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •