Home HomePratchett Terry Œwiat Dysku T. 38 W Północ Się OdziejęIan Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata DyskuPratchett Terry Swiat Dysku T W Polnoc Sie OdziejeGoodkind Terry Pierwsze prawo magiiTerry Pratchett Mundodisco 25 La VerdadTerry Pratchett Johnny 01 JohRice Anne Wywiad z wampiremZdzislaw Nowak Niezwykle przygody Hodzy NasredHogan James P Najazd z przeszlosciWeber Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfr.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Moira ledwie powstrzymy-wała się od płaczu.Patrzyli na siebie w milczeniu.Nagle Piotr wstał, ruszył w jejstronę, ale rozmyślił się i zatrzymał.Wykonał rękami kilka próżnych gestów, sta-rając się coś powiedzieć, ale nie zdołał.Potrząsnął głową. Moira.przepraszam, ja po prostu, ja po prostu nie. nie udało mu sięznalezć wyjaśnienia. Nie umiem pozbierać myśli, nie wiem dlaczego.Głos Moiry był cichy i miękki, ale w jej oczach niespodziewanie pojawiła sięstanowczość. Nie byłeś tu od dziesięciu lat, chociaż Babcia zaprasza cię od roku.Toznaczy, ile złamanych obietnic. przerwała, starając się zachować spokój.Obiecałeś dzieciom, że poświęcisz im tutaj czas, a ty nawet nie spojrzałeś na nieani razu, poza strofowaniem i pokrzykiwaniem.Telefon leżący na łóżku zadzwonił ostro, przenikliwie.Piotr zawahał się, alesięgnął po niego. Daj mi to  rozkazała jego żona.Piotr wpatrywał się w nią. Daj spokój, Moiro, nie. Daj mi telefon.Proszę cię, Moiro.Moira wyciągnęła rękę i chwyciła telefon.Podeszła do otwartego okna i wy-rzuciła go.Piotr obserwował ją w głuchym milczeniu.Moira odwróciła się do niego. Przykro mi, że nie wyszło ci z tą sprawą. I tak od początku ci się to nie podobało  wymamrotał Piotr.Moira skinęła głową odgarniając do tyłu swoje ciemne włosy. Nie podobało mi się, ale współczuję ci, Piotrze.Twoje dzieci kochają cię,chcą się z tobą bawić.Czy myślisz, że długo tak będzie? Przez całe życie? Za trzylata Jack nie będzie nawet chciał, żebyś wchodził do jego pokoju.To jest tychparę wyjątkowych lat, kiedy nasze dzieci chcą mieć nas przy sobie.Pózniej to tybędziesz zabiegał choćby o odrobinę uwagi z ich strony.Posłuchaj mnie.Ja jestemz nimi w domu, ja je obserwuję, ja się z nimi bawię.Wiem, co tracisz, ale niepotrafię ci tego opisać; musisz sam usiąść na podłodze i pobawić się z nimi, żebyzrozumieć.Czy ty wiesz, ile razy pytają:  Gdzie jest tato, kiedy tato przyjdzie dodomu?  wzięła głęboki oddech. Do diabła, mówię ci, żebyś nie tracił czasu!Ciesz się nimi, póki nie jest za pózno!Zacisnęła wargi i przyglądała mu się, czekając na odpowiedz.Piotr stałw miejscu, patrzył się na nią i nie mógł wykrztusić słowa.W końcu podeszła dookna i wyjrzała na dwór; jej twarz naznaczona była głębokim smutkiem, a oczyszkliły się od łez. Nie chciałam wyrzucić ci telefonu przez okno  powiedziała.31  Nie wyrzuciłaś?  w głosie Piotra pojawiła się nadzieja.Odwróciła się do niego i ich spojrzenia się spotkały. Wyrzuciłam  szepnęła.* * *Nana przecisnęła się przez kuchenne drzwi dzwigając w pysku torbę z od-padkami.Wielki owczarek przebrnął przez śnieg do ogrodzenia i wsunął torbę dokosza na śmieci.Wracając tą samą drogą Nana dostrzegła przenośny telefon Pio-tra.Zatrzymała się, aby go obwąchać, potem wzięła w pysk i zaniosła ostrożniena klomb, położyła na ziemi i zaczęła kopać.W powietrze frunęły grudki śnie-gu i ziemi.W ciągu paru sekund powstała pokazna jama.Nana podniosła telefoni wrzuciła do środka.Potem go zagrzebała.* * *Dziecinny pokój spowijały cienie.Na kominku płonęły szczapy zamieniającsię w czerwone węgielki rzucające purpurową poświatę.Jack spoglądał przezotwarte okno, opierając łokcie na poręczy balkonu i bawiąc się przyciskami swo-jego walkmana.Znieg przestał padać, a powietrze było ostre i rześkie.Jack miałna sobie koszulę nocną z baseballowym nadrukiem i wyglądał na znudzonego. Wszystkie dzieci, prócz jednego, dorastają.Głos Wendy był cichy i zniewalający.Siedziała na podłodze razem z Mag-gie pod prześcieradłem służącym jako namiot i czytała przy latarce podniszczonyegzemplarz Piotrusia Pana.Nawet jeśli pamiętała, że jest w wieczorowej sukni,nie zwracała na to uwagi.Maggie słuchała z przejęciem, zawiązując pracowiciewstążki na brzegu prześcieradła. Czy wiesz, skąd się biorą wróżki, Margaret?  gdy Wendy zaczęła czytać,przyłączył się do niej głos Maggie. Kiedy pierwsze dziecko roześmiało siępierwszy raz, jego śmiech rozprysnął się na tysiąc kawałeczków, które potoczyłysię we wszystkie strony  stąd się wzięły wróżki.Wendy skierowała światło latarki na obrazek, na którym była mała Wendyw nocnej koszuli przy oknie dziecinnego pokoju. To ja  szepnęła  bardzo dawno temu.Maggie spojrzała na rysunek, a potem na Wendy. Ale Jack mówi, że ty nie jesteś prawdziwą Wendy.Wendy prychnęła i odchyliła brzeg prześcieradła.Spojrzały ukradkiem na Jac-ka, który udawał, że ich nie widzi.W oczach Wendy zamigotały iskierki.32  Widzisz, gdzie stoi Jack? To jest to samo okno  powiedziała, po czymwymieniły ze sobą znaczące spojrzenia.Nie dostrzegły, że w drzwiach pojawił się Piotr; ubrany w wytworny smokingprzeglądał nerwowo notatki do swojego przemówienia. A to jest właśnie ten pokój, w którym opowiadaliśmy historie o PiotrusiuPanie, Nibylandii i strasznym, starym kapitanie Haku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •