[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez ten czas Versano stawał się coraz bardziej rozdrażniony.Zakonnica przyniosła kawę i chciała nalać brandy do kieliszków, ale Versano ją odesłał.Wyszła zabierając ze sobą tacę i flakonik wody święconej.Arcybiskup wrzucił do filiżanki trzy kostki cukru, zamieszał i wypił dwoma łykami.Właśnie nalewał sobie brandy, kiedy wrócił Van Burgh.Versano nie ukrywał swego zniecierpliwienia.– Czy może ksiądz wytłumaczyć swoje zachowanie?– Tak, Eminencjo.Jestem zły na samego siebie, bo po pierwsze spowodowałem śmierć kardynała Menniniego, a po drugie zaangażowałem do współpracy dwóch amatorów, jego i ciebie.Versano zaniemówił.Ksiądz nalał sobie dużą brandy i usiadł.Versano w milczeniu zajął krzesło na wprost niego.Van Burgh mówił bardzo szorstko.– Mario, kardynał od dawna chorował na serce.Wiadomość, że Panrowski jest zdrajcą, była dla niego szokująca, ale nie aż tak, żeby spowodować atak serca.Okazało się, że Panrowski wchodził w skład delegacji, która przybyła do Rzymu w zeszłym tygodniu.Mieli audiencję u kardynała.Prawdopodobnie Mennini odczuł wtedy nagły przypływ wyrzutów sumienia i poprosił Panrowskiego o.o wysłuchanie jego spowiedzi.Wyjawił mu naszą tajemnicę, opowiedział Nostra Trinita i papieskim pośle.– Do jasnej cholery! – wyrzucił z siebie Versano pochylając głowę i trąc brew.– Skąd wiesz?– Kiedy telefonowałeś, powiedział mi to resztką sił.To były jego ostatnie słowa.Myślę, że bardzo cierpiał umierając.Versano wyprostował się i westchnął głośno.Zaczął zastanawiać się nad sytuacją.– Ale co właściwie wyjawił?Ksiądz wzruszył ramionami.– Nie wiem dokładnie.Wymienił przy mnie tylko trzy rzeczy: Nostra Trinita i jej cel, poseł papieski jako narzędzie i fakt, że oszukał Jego Świątobliwość.Versano pochylił się do przodu.– A gdzie jest teraz ten Panrowski?Van Burgh wykrzywił swoje grube wargi.– Właśnie w tej sprawie dzwoniłem.Wyjechał z Rzymu następnego dnia po audiencji i wrócił do kraju.Pewnie dojechał do Olsztyna, jakieś cztery dni temu.Versano ponurym wzrokiem patrzył na swój kieliszek.– I pewnie już poinformował swoich szefów.Van Burgh skinął głową.– Może jeszcze nie, ale musimy działać tak, jak gdyby już to zrobił.Musimy nawet założyć, iż już teraz Andropow wie, że w Watykanie przygotowywany jest zamach na jego życie.– I co teraz zrobimy?Ksiądz sięgnął po butelkę i nalał brandy do obu kieliszków.– Andropow potraktuje tę groźbę jak najbardziej poważnie.Wie przecież o zdradzie Jewczenki.I zna możliwości Watykanu.Wątpię, żeby Mennini wymienił nasze nazwiska, ale KGB na pewno domyśli się, że biorę w tym udział.Jestem obecnie narażony na znacznie większe niebezpieczeństwo, a w dodatku cała operacja staje się trudniejsza do przeprowadzenia i bardziej ryzykowna.Versano już w pełni odzyskał panowanie nad sobą.Znów mówił stanowczo i ostro.– Zamierzasz odwołać akcję?Uważnie przyglądał się Van Burghowi, kiedy ten zastanawiał się nad odpowiedzią.W końcu ksiądz potrząsnął głową.– Nie, ale Ścibor może chcieć to zrobić.Dobrze wie, co będzie się działo.– Powiesz mu, co się stało?– Oczywiście.Znów zapadła cisza.Tym razem to ksiądz przyglądał się arcybiskupowi czekając na jego reakcję.Versano westchnął i skinął głową.– Nic innego nam nie pozostaje.Czy on zdecyduje się kontynuować akcję?– Może, ale musimy zmienić strategię.Zaraz ci to wyjaśnię.W samym Rzymie KGB ma licznych informatorów i przynajmniej dziesięciu agentów.A wielu nowych wkrótce tu przyjedzie.Może nawet już są w drodze.Prześledzą każdy ruch Menniniego aż do dzisiaj.Dowiedzą się, że umarł tutaj i że był tu także przy okazji pierwszego spotkania.Postarają się sprawdzić, z kim jadł kolację.Pewnie im się to uda.Będą się starali, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, założyć podsłuch w Watykanie, może nawet w twojej sypialni.Oraz w Russico.Nigdy więcej nie możemy się tu spotkać.Ani w zasadzie nigdzie poza Watykanem.Nie wolno ci przekroczyć granic Watykanu, dopóki operacja nie zostanie zakończona, jeśli w ogóle będziemy ją kontynuować.KGB jest groźniejsze niż włoski urząd podatkowy.Jeśli będą mieli ochotę z tobą porozmawiać, a ty akurat będziesz poza Watykanem, to wezmą cię na rozmowę.I wcale nie będą uprzejmi.– Nie boję się ich! – wojowniczo krzyknął Versano.Van Burgh pochylił się do przodu.– Więc jesteś głupcem, Mario.Ja się ich boję i to cały czas.Może dlatego jeszcze żyję.A teraz, dzięki pokorze Menniniego, boję się ich jeszcze bardziej.Dowiedzą się, że to ja kieruję papieskim posłem.Przewrócą każdy kamień, żeby mnie znaleźć.Już Andropow tego dopilnuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]