[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Szpieg? Sądząc z tego, cośmy słyszeli, nie ulega wątpliwości, że Baskerville'a od chwili jegoprzyjazdu ktoś pilnie śledzi.Inaczej, skąd wiedziano by od razu, że zamieszkał w hoteluNorthumberland? Jeśli śledzą go pierwszego dnia, będą go śledzić i następnego.Zauważyłeśpewnie, że gdy doktor Mortimer czytał swoją opowieść, zbliżyłem się dwukrotnie do okna. Tak. Patrzyłem, czy kto nie chodzi przed domem, ale nie spostrzegłem nikogo.Słuchaj, mamydo czynienia z bardzo wytrawnym człowiekiem.Sprawa się wikła; nie jestem pewien, jakieczynniki wchodzą tu w grę, przyjazne czy wrogie, niemniej znać działanie jakiejś ukrytej siły.Niewidzialny opiekun naszych przyjaciół jest tak przebiegły, że nie chciał puścić się za nimi32pieszo.Wsiadł do powozu, dzięki czemu mógł śledzić ich z tyłu lub wyprzedzić i w ten spo-sób pozostać niezauważony.Metoda ta zapewniała mu i tę korzyść, że gdyby zechcieli jechaćdorożką, mógł ich śledzić bez straty czasu.Taki sposób postępowania ma jednak bardzo złąstronę. Zdaje tego jegomościa na łaskę i niełaskę dorożkarza. Właśnie. Co za szkoda, że nie zauważyliśmy jego numeru. Mój drogi, jakkolwiek zagapiłem się porządnie, nie przypuszczasz chyba na serio, że nieznam numeru dorożki? 2704.Na razie mało nas to obchodzi. Nie wiem, co mógłbyś więcej uczynić. Gdybym wcześniej zauważył dorożkę, zawróciłbym niezwłocznie, poszedł w przeciw-nym kierunku i znalazł inny wolny pojazd, a wówczas mógłbym jechać za nim w przyzwo-itym oddaleniu lub podążyłbym naprzód do hotelu Northumberland i tam zaczekał.Jeżeliokazałoby się, że nasz nieznajomy śledzi Baskerville'a, my śledzilibyśmy jego.Tymczasemprzez nierozważny pośpiech, z którego nasz przeciwnik umiał skorzystać z rzadką szybkościąi energią, zdradziliśmy się i straciliśmy jego ślad.Rozmawiając, szliśmy wolno ulicą Regenta i od dawna już straciliśmy z oczu doktoraMortimera oraz jego towarzysza. Dalsze śledzenie ich nie ma sensu rzekł Holmes. Cień znikł i nie powróci.Pozostałynam jednak jeszcze inne karty w ręku i z tych skorzystamy.Czy poznałbyś człowieka, którysiedział w dorożce? Poznałbym tylko jego brodę. Ja również.dlatego sądzę, że była fałszywa.Człowiek sprytny, realizujący tak delikatnezadanie nosi brodę, by ukryć twarz.Wejdzmy tutaj.Holmes wszedł do biura posłańców dzielnicy miasta, gdzie dyrektor powitał go z wielkąuprzejmością. A! pan Wilson.Widzę, że nie zapomniał pan drobnej przysługi, jaką wyświadczyłem. Nie i nie zapomnę.Ocalił mi pan honor, a może i życie. Przesadzasz, mój drogi.Przypominam sobie, panie Wilson, że miał pan między swymichłopcami malca nazwiskiem Cartwright, który w toku śledztwa złożył dowody niemałegosprytu. Tak, jest jeszcze u nas. Może pan zadzwonić na niego, żeby tu przyszedł? Dziękuję! A teraz proszę mi rozmie-nić banknot pięciofuntowy.Na odgłos dzwonka pojawił się czternastoletni chłopiec, o inteli-gentnej twarzy i sprytnych oczach.Stanął przed Holmesem i wpatrywał się z wielkim szacun-kiem w sławnego agenta tajnej policji.33 Daj mi przewodnik hotelowy rzeki Holmes. Dziękuję! Słuchaj, Cartwright, masz tu-taj nazwy dwudziestu trzech hoteli, położonych w bezpośrednim sąsiedztwie Charing Cross.Widzisz? Widzę, panie. Zwiedzisz je wszystkie, kolejno. Dobrze, panie. Zaczniesz od tego, że odzwiernemu każdemu z nich dasz szylinga.Masz tu dwadzieściatrzy szylingi. Dobrze, panie. Zażądasz od każdego z nich, żeby ci dał do przejrzenia kosz z papierami z poprzedniegodnia.Powiesz, że zaniesiono ważny telegram pod niewłaściwy adres i że musisz go odnalezć.Rozumiesz? Rozumiem, panie. W istocie zaś będziesz szukał środkowej strony Timesa , a oto stronica, o którą mi cho-dzi.Poznasz ją z łatwością, co? Poznam, panie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]