Home HomeAlistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)Faraon tom2 B.PrusFaraon tom1 B.PrusGrzechy dzieciństwa B.PrusPrus Boleslaw Lalka 9789185805365Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Templariusze (2)Grisham John Czas zabijaniaStephen King Marzenia i Koszmary 2
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sprzedamnadjeziorem.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie przez jeden wieczór zastanawiałem się nad znaczeniem owej podróży czy zsyłki.Lecz gdy po trzech tygodniach Mraczewski przyjechał stamtąd do nas wybierać towary, natychmiastzrozumiałem plan Stacha.Pod fizycznym względem młodzieniec ten niewiele się zmienił: zawsze wygadany i ładny, możecokolwiek bledszy.Mówi, że Moskwa mu się podobała, a nade wszystko tamtejsze kobiety, które mająmieć więcej wiadomości i ognia, ale za to mniej przesądów aniżeli nasze.Ja także, póki byłem młody,uważałem, że kobiety miały mniej przesądów aniżeli dziś.Wszystko to jest dopiero wstępem.Mraczewski bowiem przywiózł ze sobą trzy bardzo podejrzaneindywidua, nazywając ich "prykaszczykami", i - całą pakę jakichś broszur.Owi "prykaszczykowie" mieliniby coś oglądać w naszym sklepie, ale robili to w taki sposób, że nikt ich u nas nie widział: Włóczyli siępo całych dniach i przysiągłbym, że przygotowywali u nas grunt do jakiejś rewolucji.Spostrzegłszyjednak, że mam na nich zwrócone oko, ile razy przyszli do sklepu, zawsze udawali pijanych, a ze mnąrozmawiali wyłącznie o kobietach, twierdząc wbrew Mraczewskiemu, że Polki to "sama prelest" - tylkobardzo podobne do %7łydówek.Udawałem, że wierzę wszystkiemu, co mówią, i za pomocą zręcznych pytań przekonałem się, iż - najlepiej znane im są okolice bliższe Cytadeli.Tam więc mają interesa: %7łe zaś domysły moje nie byłybezpodstawnymi, dowiódł fakt, iż owi "prykaszczykowie" zwrócili nawet na siebie uwagę policji.W ciągudziesięciu dni, nic więcej, tylko trzy razy odprowadzano ich do cyrkułów.Widocznie jednak muszą miećwielkie stosunki, ponieważ ich uwolniono.Kiedym zakomunikował Wokulskiemu moje podejrzenia co do "prykaszczyków" - Stach tylkouśmiechnął się i odparł:- To jeszcze nic.Z czego wnoszę, że Stach musi być grubo zaawansowany w stosunkach z nihilistami.Proszę sobie jednak wyobrazić moje zdziwienie, kiedy zaprosiwszy raz Klejna i Mraczewskiego do siebiena herbatę przekonałem się, że Mraczewski jest gorszym socjalistą od Klejna.Ten Mraczewski, któryza wymyślanie na socjalistów stracił u nas posadę!.Ze zdumienia przez cały wieczór nie mogłem ustotworzyć; tylko Klejn cieszył się po cichu, a Mraczewski rozprawiał.Jak żyję, nie słyszałem nic równego.Młodzieniec ten dowodził mi przytaczając nazwiska ludzi, podobnobardzo mądrych, że wszyscy kapitaliści to złodzieje, że ziemia powinna należeć do tych, którzy jąuprawiają, że fabryki, kopalnie i maszyny powinny być własnością ogółu, że nie ma wcale Boga aniduszy, którą wymyślili księża, aby wyłudzać od ludzi dziesięcinę.Mówił dalej, że jak zrobią rewolucję(on z trzema "prykaszczykami"), to od tej pory wszyscy będziemy pracowali tylko po ośm godzin, aprzez resztę czasu będziemy się bawili, mimo to zaś każdy będzie miał emeryturę na starość i darmopogrzeb.Wreszcie zakończył, że dopiero wówczas nastanie raj na ziemi, kiedy wszystko będziewspólne: ziemia, budynki, maszyny, a nawet żony.Ponieważ jestem kawalerem (nazywają mnie nawet starym) i piszę ten pamiętnik bez obłudy,przyznam więc, że mi się ta wspólność żon trochę podobała.Powiem nawet, że nabrałem niejakiejżyczliwości dla socjalizmu i socjalistów.Po co oni jednak koniecznie chcą robić rewolucję, kiedy i bezniej ludzie miewali wspólne żony?Tak myślałem, ale tenże sam Mraczewski uleczył mnie ze swoich teorii, a zarazem bardzo pokrzyżowałmoje plany.Nawiasowo powiem, że serdecznie chcę, ażeby się Stach ożenił.Gdyby miał żonę, nie mógłby takczęsto naradzać się z Colinsem i panią Meliton, a gdyby jeszcze przyszły dzieci, może zerwałbywszystkie podejrzane stosunki.Bo co to, żeby taki człowiek jak on, taka żołnierska natura, żebykojarzył się z ludzmi, którzy bądz jak bądz nie występują na plac z bronią przeciw broni.Węgierskapiechota i wreszcie żadna piechota nie będzie strzelać do rozbrojonego przeciwnika.Ale czasyzmieniają się.Otóż bardzo pragnę, ażeby się Stach ożenił, i nawet myślę, że upatrzyłem mu partię.Bywa czasem wnaszym magazynie (i bywała w tamtym sklepie) osoba dziwnej urody.Szatynka, szare oczy, rysycudownie piękne, wzrost okazały, a rączki i nóżki - sam smak!.Patrzyłem, jak raz wysiadała zdorożki, i powiem, że mi się gorąco zrobiło wobec tego, com ujrzał.Ach, miałby poczciwy Stasiekwielki z niej pożytek, bo to i ciałka w miarę, i usteczka jak jagódki.A co za biust!.Kiedy wchodziubrana do figury, to myślę, że wszedł anioł, który zleciawszy z nieba, na piersiach złożył sobieskrzydełka!.Zdaje mi się, że jest wdową, gdyż nigdy nie widuję jej z mężem, tylko z małą córeczką Helunią,miluchną jak cukiereczek.Stach, gdyby się z nią ożenił, od razu musiałby zerwać z nihilistami, bo co bymu zostało czasu od posług przy żonie, to pieściłby jej dziecinę.Ale i taka żoneczka niewielezostawiłaby mu chwil wolnych.Już ułożyłem cały plan i rozmyślałem: w jaki by sposób zapoznać się z tą damą, a pózniej przedstawićjej Stacha, gdy nagle - diabli przynieśli z Moskwy Mraczewskiego.Proszę zaś sobie wyobrazić mójgniew, kiedy zaraz na drugi dzień po swoim przyjezdzie frant ten wchodzi do naszego sklepu z mojąwdową!.A jak skakał przy niej, jak wywracał oczyma, jak starał się odgadywać jej myśli.Szczęście,że nie jestem otyły, bo wobec tych bezczelnych zalotów dostałbym chyba apopleksji.Kiedy w parę godzin wrócił do nas, pytałem go z najobojętniejszą miną, kto jest owa dama.- Podobała się panu - on mówi - co?.Szampan, nie kobieta dodał, bezwstydnie mrugając okiem.- Ale na nic pański apetyt, bo ona szaleje za mną.Ach, panie, co to za temperament, co za ciało.Agdybyś pan widział, jak wygląda w kaftaniku!.- Spodziewam się, panie Mraczewski.- odparłem surowo.- Ja przecież nic nie mówię! - odpowiada zacierając ręce w sposób, który wydał mi się lubieżnym.- Janic nie mówię!.Największą cnotą mężczyzny, panie Rzecki, jest dyskrecja, panie Rzecki, szczególniejw bardziej poufałych stosunkach.Przerwałem mu czując, że gdyby tak mówił dalej, musiałbym pogardzić tym młodzieńcem.Co za czasy,co za ludzie!.Bo ja, gdybym miał szczęście zwrócić na siebie uwagę jakiej damy, nie śmiałbym nawetmyśleć o tym, a nie dopiero wrzeszczeć na cały głos, jeszcze w tak wielkim, jakim jest nasz,magazynie.Gdy zaś w dodatku wyłożył mi Mraczewski swoją teorię o wspólności żon, zaraz przyszło mi do głowy:- Stach nihilista i Mraczewski nihilista.Niechże się więc pierwszy ożeni, to drugi zaraz mu zaprowadziwspólność.A przecie szkoda byłoby takiej kobiety dla takiego Mraczewskiego.W końcu maja Wokulski postanowił zrobić poświęcenie naszego magazynu.Przy tej sposobnościzauważyłem, jak się czasy zmieniają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •