Home HomeMichael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwaCollins Suzanne Igrzyska œmierci 01 Igrzyska œmierciHowatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różniTrylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa SharowGrisham John Wspolnik (2)Współczesne tendencje w pomocy społecznej i w pracy socjalnej red. Mirosław Grwisński, Jerzy KrzyszkowskiJeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)Bear Greg WiecznoscFeist Raymond E Mistrz magiiAndre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Lubiła żądła.Wiele osób ich nie doceniało.Zorientowała się, że Arin czeka, aż zwróci na niego uwagę, by odpowiedzieć na jej pytanie.Patrzył na nią.– Rozpoznaję to po położeniu tego pokoju w twoich komnatach, po kremowym kolorze ścian i malunkach łabędzi.W tym pokoju młoda herrańska arystokratka pisała listy i dzienniki.To bardzo prywatna komnata.Nie powinno mnie tu być.– No cóż… – Kestrel czuła się dziwnie zakłopotana.– Wszystko się zmieniło.Arin zagrał pierwszym sztonem, wilkiem, zmniejszając tym samym szanse Kestrel na dobranie drugiego do pary.Zdecydowała się na lisa.– Ale jakim cudem w ogóle rozpoznałeś ten pokój? – naciskała.– Byłeś wcześniej domowym niewolnikiem?Drgnął nieznacznie.Kestrel nie chciała go urazić, zrozumiała jednak, że właśnie to zrobiła.– Takie gabinety są w każdym herrańskim domu – wyjaśnił.– Każdy to wie.Mogłaś była zapytać dowolnego niewolnika.Na przykład Lirah na pewno by ci powiedziała.Wcześniej nawet nie przyszło jej do głowy, że Arin mógłby znać Lirah, a w każdym razie nie na tyle, by tak beztrosko wspomnieć jej imię w trakcie rozmowy.No cóż, właśnie to zrobił.Przypomniała sobie, jak dziewczyna bez chwili wahania poinformowała ją, gdzie może znaleźć Kowala.Zupełnie jakby odpowiedź na to pytanie już wcześniej tkwiła w jej umyśle, jakby unosiła się na jego powierzchni niczym ważka nad gładką taflą wody.Grali w ciszy, zbijali sztony, dobierali nowe, zagrywali kolejne figury, odzywając się z rzadka i tylko po to, by podbić stawkę.Nagle dłoń Arina zawisła nad planszą.– Przetrwałaś plagę – powiedział.– Och.– Kestrel nie zauważyła, że luźne, rozcięte rękawy jej sukni odsłoniły wewnętrzną część jej ramion.Musnęła palcami krótką bliznę tuż powyżej lewego łokcia.– Tak.Wielu Valorian zaraziło się w trakcie kolonizacji Herranu.– Większości z nich nie leczyli tutejsi medycy.– Wciąż patrzył na bliznę.Kestrel opuściła i wygładziła rękawy.Przez dłuższą chwilę obracała w dłoni pionek.– Miałam wtedy siedem lat.Nie pamiętam zbyt wiele.– Jestem pewien, że i tak wiesz, co się wydarzyło.Zawahała się.– To ci się nie spodoba.– Spodoba się czy nie, to nie ma nic do rzeczy.Dołożyła kolejny szton, tworząc parę.– Moja rodzina dopiero co tu przybyła.Ojciec się nie rozchorował, może miał naturalną odporność, nie wiem.Zawsze wydawał się taki… taki silny.Rysy twarzy Arina stwardniały.– Ale ja i matka byłyśmy bardzo chore.Pamiętam, że spałam razem z nią, była strasznie gorąca.Niewolnicy mieli pilnować, żebyśmy przebywały oddzielnie, by wzajemnie nie pogarszać swojego stanu, ale co rano budziłam się u jej boku.Ojciec zauważył, że na Herrańczyków plaga prawie nie działa.Jeśli ktoś zachorował, szybko odzyskiwał siły.Znalazłmiejscowego medyka.– Powinna na tym zakończyć, ale ponure spojrzenie Arina uświadomiło jej, że jeśli zamilknie, on bez problemu odczyta to jako kłamstwo.I będzie miał rację.– Ojciec powiedział lekarzowi, że albo nas wyleczy, albo zginie.– Więc lekarz was wyleczył – mruknął Arin, wyraźnie zdegustowany.– Bo bał się o własne życie.– Nie dlatego.– Kestrel spojrzała na swoje sztony.– Nie znam powodu.Może dlatego, że byłam dzieckiem? – Potrząsnęła głową.– Naciął mi ramię, żeby upuścić zakażoną krew.Zakładam, że wszyscy herrańscy lekarze tak robią, skoro rozpoznałeś bliznę.Później powstrzymał krwawienie.Zszył ranę.I popełnił samobójstwo.Przez twarz Arina przemknął cień uczucia, którego Kestrel nie umiała zidentyfikować.Zastanawiała się, czy przypadkiem nie robił tego, co i jej się zdarzało: czy nie próbował zobaczyć w niej dziecka, dostrzec tego czegoś, co sprawiło, że doktor postanowił ją ocalić.– A twoja matka?– Ojciec próbował naciąć jej ramię w ten sam sposób.Pamiętam to aż za dobrze.Było mnóstwo krwi.Umarła.W ciszy, która zapadła, Kestrel usłyszała delikatne stuknięcie, gdy jeden z opadających z drzewa liści uderzył w szybę.Okno było otwarte, a niebo za nim ciemniało.Choć wciąż jeszcze było ciepło, lato dobiegało końca.– Graj – przypomniał jej szorstko Arin.Odwróciła sztony, wcale nie ciesząc się z pewnego właściwie zwycięstwa.Miała cztery skorpiony.Arin ujawnił swoje figury.Uderzenia kościanych sztonów o stół wydawały sięnienaturalnie głośne.Pięć żmij.– Wygrałem – oznajmił i przesunął zapałki w swoją stronę.Kestrel patrzyła na sztony, czując spływające na nią otępienie.– No cóż – mruknęła, po czym odchrząknęła, zaskoczona brzmieniem własnego głosu.– Dobrze pomyślane.W jego uśmiechu nie było radości.– Ostrzegałem cię – przypomniał.– Tak.Ostrzegałeś.Wstał.– Myślę, że opuszczę cię, pani, kiedy jeszcze mam nad tobą przewagę.– Do następnego razu zatem.– Nagle Kestrel zorientowała się, że odruchowo wyciągnęła do niego dłoń.Patrzył na nią przez moment, po czym uścisnął ją.Odrętwienie znikło, zastąpione przez uczucie zaskoczenia.– Mam kilka rzeczy do zrobienia – powiedział Arin, puszczając jej rękę.– Na przykład co? – rzuciła sztucznie wesołym tonem.– Muszę przemyśleć, co też zrobię z tym bogactwem zapałek – odpowiedział w tym samym tonie.Kestrel nie mogła nie uśmiechnąć się, widząc jego otwarte szeroko oczy.– Odprowadzę cię – zaproponowała.– Obawiasz się, że mógłbym się zgubić? Czy raczej o to, że ukradnę coś po drodze?Odruchowo jej twarz przybrała maskę wyniosłości.– I tak zamierzałam wyjść – oświadczyła, choć wcześniej nie miała takich zamiarów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •