[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońce przegląda się w wypucowanych szybach.Lekcjewłaśnie się skończyły.Z budynku wysypuje się stadko dziewcząt.Zaraz za nimi wychodzi na-uczycielka.Ubrana skromnie, ale z wystudiowaną elegancją.Zabawne, ma na głowie dziwnąfryzurę, upiętą kilkoma grubymi, drewnianymi szpilami.Otacza ją wianuszek dziewczyn.Zadają jakieś pytania: ogania się od nich, bez złości,z uśmiechem.Najbardziej namolnym rzuca kilka zdań.Ze szkoły wychodzi druga kobieta, możenieco młodsza od pierwszej, z grubym jasnym warkoczem.Niesie kosz z wikliny, taki typupiknikowego.Solidnie naładowany.Razem idą w stronę przystanku.Monika odprowadza jespojrzeniem.Dziewczyny gonią za nauczycielkami znowu usiłują zagadywać.Pijane szczę-ściem, młodością, płoną radością spotkania&Wybór dokonany.Teraz trzeba zaplanować strategię działania.Jak dostać się do środka?Atak frontalny z reguły jest najlepszy.A zatem naprzód.* * *Na peryferiach Krakowa, blisko pętli jednego z autobusów znajduje się rozległa łąka.W środę,gdy dzwonek szkolny obwieścił koniec pracy można urządzić sobie piknik.Kawałek turystycz-nej maty, kosz z pieczonym kurczakiem zawiniętym w srebrzystą folię aluminiową, butelkagruzińskiego wina ałazni, do tego placki mczdali z jedynej w Krakowie gruzińskiej restauracji.Oczywiście obrus, ukraiński, ręcznie haftowany krzyżykami.Dwie dziewczyny w jasnych, dłu-gich spódnicach i szerokich kapeluszach wyglądają jakby urwały się z planu filmowego. Właściwie to dlaczego nigdy nie wyszłaś za mąż? zagaduje Katarzyna.47 Za pierwszym razem poszło mi trochę nie najlepiej wspomnienie dokucza jak zadra.Były małżonek sprawiony jak świnia i gęsta kropla krwi spływająca po głowni szabli& Potem miałam pewne plany, ale dwa razy ginęli podczas wojen& Trzy, no, liczmy dwie próby na czterysta lat to niewiele mruczy. Trudno znalezć kogoś odpowiedniego wzrusza ramionami.Aąka jest własnością pobliskiej stadniny koni.Zwierzęta przyprowadzono rano i przypaliko-wano aby się pasły.Stanisława zręcznie rozpala pod samowarem.Przypomina trochę te pierw-sze, z którymi zetknęła się w Petersburgu.Choć oczywiście jest o połowę młodszy.Jej dłońtrzymająca długą, kominkową zapałkę odbija się w wypolerowanym do przesady mosiężnymbrzuścu. Wylali mnie z roboty wzdycha Katarzyna. To nam poważnie utrudni poszukiwania. Tylko utrudni? Mogę się zalogować od zewnątrz jako gość wyjaśnia. Zrobiłam sobie kilka fałszy-wych tożsamości.Ale systemy bazy nie mają połączenia z siecią& Rozumiem kiwa głową Stanisława.Nie rozumie.Cała ta informatyka wydaje się jej dziwna, niezrozumiała i niebezpieczna.Kupiłasobie wprawdzie potężny komputer, a nawet nauczyła się jak znalezć w Internecie wiersze ulu-bionych etiopskich poetów, ale amharską czcionkę zainstalować musiała jej kuzynka. Trzeba się zastanowić co zrobimy jeśli alchemik nie żyje Katarzyna obserwuje z zain-teresowaniem dymiący samowar. Możemy poszukać innego Stanisława przeciąga się leniwie. Albo odpuścić sobiei zrezygnować z dalszego przedłużania życia. Aatwo ci mówić& Pewnie jesteś już zmęczona& Ależ skąd uśmiecha się.Przez łąkę idzie jasnowłosy chłopak.Uczęszcza do gimnazjum, pracuje po lekcjach w stad-ninie, a w zamian za to może sobie jezdzić na koniach.Przyszedł przepiąć te, które pasą siędalej na łące.Na widok dymiącego samowara i dwu młodych kobiet na pikniku przeciera zezdumienia oczy.Ale zaraz rusza dalej.Para w samowarze zaczęła śpiewać.Odrobina esencji z czajniczka, kranik, ukrop&Katarzyna upija niewielki łyk herbaty. Co to za mieszanka? pyta zaskoczona. Przywiezli mi z Mołdawii wyjaśnia jej kuzynka. Endemiczna odmiana, rośnie tyl-ko w kilku dolinach.Kiedyś była podawana na dworze sułtańskim, dziś jej spożycie radykalniesię zdemokratyzowało.Gimnazjalista wraca do stadniny.Przechodząc ścieżką opodal popatrzył na nie raz jeszczei cicho westchnął.Dziwne myśli zbudziły się w jego głowie.Tęsknota za epoką, której nigdynie było mu dane doświadczyć.Tęsknota za czasami gdy taki styl ubierania się i sposób spędza-nia wolnego czasu nie były niczym nadzwyczajnym.48Przeprowadzone na nowe miejsce zwierzęta pasą się teraz znacznie bliżej, wiatr momentaminiesie ich ciepły zapach.Stasia wstaje i rusza w stronę najbliższego.Koń wyczuł w niej coś dziwnego, położył uszypo sobie, ale gdy położyła dłoń na ciepłym nosie klaczy ta uspokoiła się. Zliczna dziewczynka mruczy nauczycielka gładząc aksamitne chrapy. Zupełnie jakmoja&Wróciła do samowara.Zwierzę wyrwało słabo wbity palik i przyszło za nią.Poczęstowała jekawałkiem gruzińskiego placka i odgoniła jednym gestem szczupłej dłoni. Nie wiem, jak odszukać Sędziwoja powiedziała do kuzynki. Co więcej, nie mampojęcia jak się do tego zabrać& Czy złoto robione kamieniem filozoficznym nie różni się niczym od normalnego? Nie, każdy jubiler je wezmie.Kiedyś poświęciłam dwa kryształki, zrobiłam pięć gram.Ocenili wtedy, że ma nietypowy skład, ale to tylko podnosi jego wartość. Jaki? Nie bardzo pamiętam& pokręciła głową. Dlaczego pytasz? CBZ dostało informację, że w Krakowie oddział NBP kupił sztabkę złota, pozbawionąoznaczeń, a za to o nader interesującym składzie izotopowym. To znaczy? zainteresowała się. Złoto zawiera zawsze domieszki innych pierwiastków, najczęściej w ilościach śladowych,ale dzięki temu można zidentyfikować złoże, z którego pochodzi kruszec& A zatem.? Sztabka, którą kupił bank lekko zapiszczała w bramce do wykrywania substancji promie-niotwórczych.Zbadali ją dokładniej.Okazało się, że zawiera śladowe ilości polonu.Stanisława gwizdnęła cicho przez zęby. Sprzedał ją w banku& Czy kamery przemysłowe wychwyciły jego obraz? Tak, ale nic nam to nie da& Zidentyfikowano sprzedawcę za pomocą bazy.Niestety, totylko właściciel kantoru wymiany walut.Zeznał, że sztabkę sprzedał mu zarośnięty włóczęga.W kantorze nie było kamer.Natomiast miało to miejsce tutaj w Krakowie. Ciekawe&* * * Czym mogę służyć? pyta dyrektor taksując wzrokiem dziewczynę, która weszła dojego gabinetu.Zna z widzenia wszystkie swoje uczennice.Nie jest to żadna z nich.Złociste włosy, natural-ny blond, jakiego dziś się już w zasadzie nie widuje& Duże, błękitne oczy, grube brwi.Jestbardzo ładna, choć dwie rzeczy trochę odbierają jej blasku.Na lewym policzku lekkie przebar-wienie jak niewygojony do końca siniak i kilka czarnych pieprzyków.Koło prawego ucha zatar-ta przez czas blizna, chyba po jakimś wyjątkowo zjadliwym trądziku.49Wskazał jej gestem krzesło.Przysiadła skromnie na brzeżku. Chciałabym zapisać się do pańskiej szkoły.Wyczuwalny obcy akcent& Mówi powoli, starannie dobierając polskie słowa. Mamy wolne miejsca nie ma nic przeciw temu by mieć taką uczennicę. Przyjdzz rodzicami. Będzie z tym pewien kłopot uśmiecha się przepraszająco.Umie świetnie grać.Gdy przedstawia swój problem, w sercu dyrektora rodzą się iście ojcow-skie uczucia&* * *Ta ruina wygląda najbardziej zachęcająco ze wszystkich dotąd odwiedzonych.Parterowybudynek straszy wyrwanymi oknami.Dach częściowo się zapadł.Drzwi od ulicy zabito deska-mi a zatem trzeba wskoczyć oknem&Dawna apteka splajtowała dziesięć lat temu.Może nawet jeszcze dawniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]