Home HomeGrochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczesciaGrochola Katarzyna Ja wam pokazeChmielewska Joanna Babski motyw (2)West Morris ArcydzieloKing Stephen Miasteczko Salem (SCAN dal 1051Grisham John Bractwo (SCAN dal 810)Bear Greg WiecznoscJames P. Hogan Najazd z przeszlosciCorel DRAW (6)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . Mam nadzieję, że skończy się tylko na katarze.W zeszłym roku miałem takie zapalenieoskrzeli, myślałem, że z tego nigdy nie wyjdę  rozmarzył się.Pani Ania kichnęła. No, ale my tu zawracamy pani głowę, a to czekanie potrwa, jak się znam na rzeczy.Nawetna pogotowie ludzie czekają i umierają w międzyczasie.W ciągu następnych piętnastu minut dowiedziałam się, że koniec świata, przewidywany nalipiec, był prawdopodobnie zle obliczony i nastąpi tuż-tuż.Deszcz będzie padał przez najbliższetygodnie, lato szybko minie, a zima na pewno będzie ciężka i da się nam we znaki.On dostaniezapalenia płuc, a samochód ma na pewno zalany gaznik.Drogi są niemożliwe, jego Ania sięroztyje, a on zawsze mówił, że dobrze nie będzie, i dzięki temu rozczarowanie nie ma do niegodostępu.Uśmiech nie schodził mu z twarzy.Promieniał wiedzą, świadomością, znajomością świata,ludzi i praw przyrody.Pani Ania siedziała przy nim wymięta, z przestraszonymi oczyma,potakująca i bierna.Kiedy pan przypominał sobie wszystkie wypadki, że ktoś komuś nie udzielił, nie przyjechałna czas, spóznił się przed bramą zawył klakson.Poderwałam się.Samochód pomocy drogowejniecierpliwił się na drodze. Już przyjechali  powiedziałam z ulgą.113  Tak szybko?  Na twarzy obcego zobaczyłam po raz pierwszy rozczarowanie.Pani Ania uśmiechnęła się, a on zamilkł.Wyszli.Stanęłam w oknie.Na zachodzie chmury zrobiły miejsce słońcu.Od wschodu powoli naniebo wypełzała wyblakła tęcza.Krople drżały w trawie, mokra ziemia odbijała ostatnie promie-nie.Złocista mgła podnosiła się i łagodnie kolebała.Drogą przejechała najpierw pomoc drogowa, potem mały fiacik.Rozpryskiwał wodę wyso-ko, opadała z szumem.Na pewno będzie miał pecha, kogoś ochlapie, lub nie zamknie szybyi ktoś mu naleje wody do środka.Albo złapie go policja za przekraczanie szybkości.Albo złapiegumę, bo przecież życie jest wredne.Przez moment pomyślałam sobie, że właśnie takie wredne życie to dla niego szczęście.Pra-cowicie planuje złe rzeczy, które się muszą przydarzyć.A nie daj Boże, jeśli obejdzie się bezprzewidzianych trudności.%7ładnej satysfakcji, żadnej radości, żadnego dreszczyku.Tylkonieprzyjemne rozczarowanie  takie jak ta pomoc drogowa, która za szybko przyjechała.Pocieszyłam się, że może przynajmniej zapłacił za tę usługę tak dużo, iż poczuł się orżnięty.Niech ma coś w końcu z tego życia.A następnie siadłam do komputera i pomyślałam, że zawsze coś się może zdarzyć.Odpisałamna dwanaście smutnych listów dwunastu skłopotanym osobom, w tym trzynastolatce, którachciałaby pożyczyć troszkę pieniędzy od naszej redakcji, żeby polecieć do Ameryki, bo dostaładwóję z matmy i nie wie, jak o tym powiedzieć w domu.Chyba muszę skontaktować się ze szkołą Tosi.Ciekawe, jakie ma stopnie.I pomyślałam, że ludzie mają to, co chcą.I już mi nie było żal pani Ani.Niech nie słodzi,skoro może utyć! I że już nigdy nie będę narzekać, że mi jest zle.Całe szczęście, że nie mamprzy sobie mężczyzny.***Niebieskiego zostawiam sobie na koniec.Na deser.Droga pani Judyto,przekonała mnie pani, pani kurczak wigilijny jest rewelacyjny.To miłe.Obawiam się, że niedorównam pomysłom pani przyjaciół, ale chętnie bym został jednym z nich, zwłaszcza że jak siędowiedziałem z pani listu, kocha pani zupełnie innego faceta który przyjechał do pani z daleka.Amoże to tylko licentia poetica&Jezus Maria, co się dzieje? Jaki kurczak?114 Zaglądam do komputera  o Chryste  połączyło mi dwa pliki, nie wyszłam ze swojego,tak byłam tą Tosią wzburzona, i wszystkie moje bazgroły połączyły się w jeden list, o matko!Mój list do pani od białego konia połączył się z moimi wspominkami, a wszystko to poszło doNiebieskiego! A do zawiedzionej kobiety od prezentów  poszły rybiki!Nie mam po co żyć.Jestem skompromitowana jako profesjonalistka, jako kobieta, jako mat-ka.Ilu statystycznym kobietom zdarzają się takie pomyłki? No ilu? pytam.Nic nie mam do stracenia.Drukuję jeszcze raz list do tamtej kobiety, dopisuję przeprosiny jadę do redakcji.Naczelny rozjaśnia się na mój widok.Ani słowa o łechtaczce i seksie.Proponuje mi pisaniefelietonów  pogodnych, miłych, przyjaznych ludziom.W stylu listów.Listy przejmie ktoinny.Bo  pani Judyto, może dla szerszego grona będzie pani pisać, a o rybikach przy okazji.I uśmiecha się! Po czym dodaje: I do porzucanych mężczyzn też przy okazji.Nogi się pode mną uginają.To znaczy, że śledził całą korespondencję! Czy naczelny nie manic innego do roboty? Nie musi pilnować pisma, tylko zajmuje się listami? Sprawdza mnie?Chce mnie wylać? To dlaczego proponuje mi stałą rubrykę? Gdyby pani wpadło do głowy coś o dawaniu, braniu, o tym, że ludzie nadmierną wagęprzywiązują do pieniędzy, a przecież są prezenty, które płyną z serca, bardzo chętnie wydruku-jemy na początek.Palą mnie policzki.Spuszczam głowę.Czytał! Poza tym chciałbym, żeby pani pojechała na reportaż.Proszę się skontaktować z kierown-iczką działu.Ona wszystko pani powie.Hura!***Na ostatni list Niebieskiego odpisuję.Trudno.Nie jestem małą dziewczynką, która boi sięodpowiedzialności.Nie pozwolę sobie na jakieś nierozsądne dziecięctwo, jestem dojrzałą, dor-osłą kobietą.Muszę o tym pamiętać.Trzeba ponosić konsekwencje własnej indolencji i nied-balstwa.Szanowny Panie,w wyniku pomyłki doszedł do pana tekst, który nie był przeznaczony dla pana.Bardzoprzepraszam, proszę mi wybaczyć, to się już nigdy więcej nie powtórzy, tym bardziej że zrezygnow-ano ze mnie jako z osoby, która odpowiada na listy.Dziękuję za propozycję przyjazni.W przeciwieństwie do moich niezbyt udanych kontaktówz płcią przeciwną na innym gruncie, na brak przyjaciół na szczęście nie mogę narzekać.Z poważaniem, w imieniu redakcji&Następny mężczyzna, przed którym się skompromitowałam. Nie chcę pisać reportażu!Otworzyłam kopertę od kierowniczki działu.Pełna jakichś idiotycznych pism urzędowych.Nie chcę pisać żadnego reportażu!***Nie mogłam spać.Siedziałam do wpół do drugiej nad tymi materiałami.Nie mogę zrozumieć,że na świecie dzieją się takie rzeczy! Ludzie mają chore, śmiertelnie chore dziecko, umierającedziecko, którym opiekują się non stop  a jakiś palant gminny próbuje ich wyrzucić z mieszka-nia, które zajęli jako pustostan sześć lat temu! Mieszkanko jest jednopokojowe, i to mnie takwkurzyło, że nie obchodzi mnie dziura w nosie Tosi ani koty.Rano wkładam garsonkę, podpinam włosy, maluję oczy, pakuję do torby całą korespondencjęmiędzy rodzicami dziecka i urzędasem i jadę do Oli pożyczyć dyktafon.Jestem zielona ze złości.Ola nie wierzy, że to ja! %7ładnych rozmazanych oczu, żadnego przewracania się na obcasach.Następnie jadę z dyktafonem do Urzędu Gminy.Czekam przed sekretariatem palanta przeszło dwie godziny.Sekretarka wychodzi do mnieco jakiś czas i mówi, że palant jest na zebraniu.Poczekam.%7łe palant, być może, nie wróciz zebrania.Poczekam.%7łe palant wyjedzie, być może, służbowo i żebym się zapisała.Poc-zekam.I w jakiej sprawie?Uśmiecham się.Coś za często wychodzi do mnie sekretarka.Po dwóch godzinach przesiadam się.Kiedy sekretarka otwiera drzwi  nie widzi mnie.Zachwilę wypada palant.Prosto na mnie.Na mój dyktafonik.Nie ma czasu, niestety, żeby ze mnąrozmawiać, ale chętnie pojutrze.***Pojutrze okazuje się, że musiał wyjechać i że sprawę mogę wyjaśnić na niższym szczeblu.Wyjaśniam.Wszystko jest w porządku.Nieprawnie zajęli, no cóż, gmina jest pełna współczuciadla nieuleczalnej choroby dziecka, ale mieszkań nie ma.Gdyby były, w tej chwili dostalibymieszkanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •