Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dJakub Ćwiek Kłamca, Ochłap Sztandaru Tom IIIQuinn Julia Tylko ta noc (2)HyperionOlivia Cunning One Night with Sole Regret 06 Tell me
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Chociaż nie było wśród nich przewodniczących komisji, zrobili na reporterach spore wrażenie.Najważniejsze, że zdołali przekazać im to, co chcieli: że Aaron Lake jest prawowitym kandydatem, człowiekiem, którego znają, i któremu ufają.Człowiekiem, którego potrzebuje naród.Którego naród powi­nien wybrać na prezydenta.Spotkanie miało dobrą oprawę, było świetnie wyreżysero­wane i natychmiast stało się wydarzeniem dnia.Nazajutrz Elaine Tyner zamierzała przedstawić prasie pięciu kolejnych kongresmanów.Senatora Britta zachowała na poniedziałek, ten przed wielkim superwtorkiem.W schowku na mapy leżał list od Percy’ego.Od młodego Percy’ego z kliniki rehabilitacyjnej, do którego Ned pisał na następujący adres: Laurel Ridge, skrytka pocztowa 4585, At­lantic Beach, Floryda 32233.Ned był w Atlantic Beach.Przed dwoma dniami przywiódł go tam ów list i mocne postanowienie - chciał wytropić Percy’ego, ponieważ zwietrzył podstęp.Zresztą nie miał nic lepszego do roboty.Był bogatym emerytem, nie miał rodziny, o której warto by wspominać, poza tym w Cincinnati padał śnieg.Mieszkał w Żółwiu Morskim, w gospodzie na plaży, i wieczorami zwiedzał bary przy Atlantic Boulevard.Znalazł dwie znakomite restauracje, małe, zatłoczone knajpki pełne młodych, pięknych dziewcząt i chłopców.Ulicę dalej odkrył bar U Pete’a i ostatniego wieczoru wyszedł stamtąd, zataczając się od nadmiaru zimnego piwa.Żółw Morski był tuż za rogiem.Za dnia obserwował pocztę, nowoczesny budynek z cegły i szkła przy First Street biegnącej równolegle do plaży.Skrytka numer 4585 znajdowała się mniej więcej w połowie ściany upstrzonej osiemdziesięcioma innymi skrytkami.Ned obejrzał ją sobie - w tym skrzydle poczty panował stosunkowo niewiel­ki ruch - próbował otworzyć zamek kluczykiem i kawałkiem drutu, a nawet spytał o nią urzędnika za ladą w sali głównej.Niestety, urzędnik był bardzo nieuczynny.Przed wyjściem Ned wsunął pod drzwiczki kawałek czarnej cienkiej nici.Miała ledwie pięć centymetrów długości i nie rzucała się w oczy, lecz jej zniknięcie byłoby dowodem, że ktoś sprawdzał pocztę.Wiedział, że w skrytce jest jego list.List w jaskrawoczerwonej kopercie, który przed trzema dniami nadał w Cincinnati, by następnie wsiąść do samochodu i pojechać na południe.W kopercie tkwił również czek na tysiąc dolarów - młody Percy potrzebował tych pieniędzy na zakup przyborów malar­skich.W jednym z wcześniejszych listów Ned wyznał mu, że miał kiedyś galerię sztuki współczesnej w Greenwich Village.Było to kłamstwo, bo nigdy żadnej galerii nie miał - napisał to jedynie dlatego, że mu nie wierzył.Od samego początku podejrzewał, że coś jest nie tak.Przed wysłaniem pieniędzy próbował odnaleźć Laurel Ridge, eks­kluzywną klinikę dla narkomanów, w której Percy miał jakoby przebywać.Był tam telefon, lecz w informacji powiedzieli mu, że jest to numer prywatny i zastrzeżony.Natomiast adresu nie było.W pierwszym liście Percy wyjaśnił mu, że jest to miejsce supertajne, ponieważ leczy się tam wielu potężnych dyrektorów i wysokich urzędników rządowych, którzy uzależ­nili się od narkotyków.Brzmiało to całkiem nieźle.Chłopak umiał dobrze dobierać słowa.I miał piękną twarz.Właśnie dlatego Ned nie przerwał korespondencji.Codziennie podziwiał jego zdjęcie.Prośba o pieniądze trochę go zaskoczyła, ale ponieważ się nudził, postanowił wyruszyć w podróż do Jacksonville.Zza kierownicy samochodu parkującego tyłem do First Street dokładnie widział pocztę, ścianę ze skrytkami oraz klientów wchodzących i wychodzących frontowymi drzwiami.Szanse były niewielkie, ale co tam.Obserwował okolicę przez małą lornetkę teatralną i od czasu do czasu czuł na sobie wzrok mijających go przechodniów.Po dwóch dniach mono­tonne czuwanie zaczęło go nużyć, jednak im dłużej tam sie­dział, tym większą miał pewność, że wcześniej czy później po list ktoś przyjdzie.Przecież musieli zaglądać do skrytki chociaż raz na trzy dni.Pacjenci tajnej kliniki rehabilitacyjnej musieli otrzymywać sporo korespondencji, prawda? Chyba że była to tylko przykrywka dla oszusta, który wpadał na pocztę raz na tydzień, żeby sprawdzić, czy i kto wpadł w zastawioną przez niego pułapkę.Oszust pojawił się późnym popołudniem trzeciego dnia.Przyjechał garbusem.Zaparkował obok Neda i niespiesznie ruszył w kierunku poczty.Był w zmiętych spodniach koloru khaki, w białej koszuli, słomkowym kapeluszu i w muszce.Wyglądał na niespełnionego przedstawiciela plażowej cyga­nerii.W środku dnia Trevor zrobił sobie długą przerwę, którą spędził w barze U Pete’a.Potem przedrzemał godzinkę przy biurku, żeby odespać piwny lunch, i dopiero co się ocknął.Otworzył skrytkę numer 4585, wyjął z niej korespondencję i szybko przejrzał.Niemal same śmieci - wyrzucił je do kosza, wychodząc z budynku.Ned uważnie go obserwował.Po trzech dniach nudy naresz­cie coś się działo - był podniecony i ucieszony, że cierpliwość się opłaciła.Pojechał za garbusem, a kiedy kierowca zapar­kował przed małą, zapuszczoną kancelarią adwokacką, Ned podrapał się w głowę i mruknął:- Prawnik?Ruszył wzdłuż plaży, oddalając się od zabudowań Jacksonville.Minął Vilano Beach, Crescent Beach, Beverly Beach, Flagler Beach i w końcu dotarł do swego hotelu na przedmieś­ciach Port Orange.Przed pójściem do pokoju wpadł do baru.Nie było to pierwsze oszustwo, z którym miał do czynienia.Jedno zdążył już rozpracować.Wtedy też wyczuł, że coś jest nie tak, zanim było za późno.Przy trzecim martini poprzysiągł sobie, że ten szwindel będzie definitywnie ostatnim.ROZDZIAŁ 13W przededniu prawyborów w Arizonie i Michigan ludzie z ekipy Lake’a szturmem wzięli wszystkie media, a zwłaszcza telewizję.Zrobili to na skalę niespotykaną w dotychczasowej historii prezydenckich kampanii.Przez osiemnaście godzin na dobę bombardowali oba stany dziesiątkami reklam.Niektóre, te trwające piętnaście sekund, były bardzo łagodne: przed­stawiały miłą twarz Lake’a, obiecywały silną, zdecydowaną władzę i bezpieczniejszy świat.Inne były minutowymi filmami dokumentalnymi na temat gróźb czyhających na świat po okresie zimnej wojny.Jeszcze inne były ostrymi, buńczucz­nymi ostrzeżeniami pod adresem terrorystów: zabijajcie ludzi tylko dlatego, że są Amerykanami, a zapłacicie za to bardzo wysoką cenę.Wciąż pamiętano Kair i słowa te trafiały do celu.Reklamy były odważne i świetnie wyreżyserowane przez najlepszych konsultantów, dlatego ich jedynym skutkiem ubocz­nym mógł być przesyt.Jednakże Lake wkroczył na arenę polityczną zbyt późno, żeby kogoś znudzić, a przynajmniej nie w tym momencie.Na telewizyjny szturm w dwóch stanach wydał oszałamiającą kwotę dziesięciu milionów dolarów.Podczas głosowania we wtorek dwudziestego drugiego lu­tego puszczali reklamy nieco rzadziej i kiedy zamknięto lokale wyborcze, większość analityków przewidywała, że Lake wygra w Arizonie i zdobędzie drugie miejsce w Michigan.Cóż, gubernator Tarry pochodził z Indiany, z bratniego stanu za­chodniego, i od wielu tygodni prowadził tam intensywną kampanię.Najwyraźniej za mało się starał.Wyborcy z Arizony po­stawili na swojego ziomka, a tym z Michigan Lake też przypadł do gustu.Zdobył sześćdziesiąt sześć procent głosów w swoim rodzinnym stanie i aż pięćdziesiąt pięć w Michigan, podczas gdy gubernator Tarry ledwie trzydzieści jeden.Resztą podzielili się kandydaci bez szans na zwycięstwo w finale.Na dwa tygodnie przed wielkim superwtorkiem gubernator Tarry poniósł bardzo dotkliwą porażkę.Lake oglądał zliczanie głosów na pokładzie samolotu, w dro­dze powrotnej z Phoenix, gdzie oddał głos na samego siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •