Home HomeSmith Lisa Jane Pamiętniki Wampirów 06 Dusze cieni (bez korekty)Brooke Lauren Heartland 06 Kiedyś zrozumieszS. D. Perry Resident Evil 06 Code VeronicaSlaughter Karin Will Trent 06 ZbrodniarzTerry Pratchett 06 Trzy wiedzElaine Cunningham Obrzed Krwi (3)Wojny Rady Tom 1 Tam Będą Smoki Ringo JohnVinge Joan D Krolowa ZimyFrancoise Sagan Witaj smutkuGeorge Gordon Byron Giaur
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .O czymsobie myślałeś, młody człowieku? Nie wiedziałeś, że te rzeczy są trwałe?Roześmiał się, przyciągając jej ciało do swojego.Cholera, wreszcie.Jego palce wbiły się w jej boki i zaśmiała się wraz z nim, próbując się uwolnićjego energicznemu łaskotaniu.Przestał po chwili i po prostu trzymał ją przy sobie, dając jej czas nazłapanie oddechu.- Bycie odrzuconym przez to, jakim jest się na zewnątrz jest łatwe -powiedział.- Naprawdę boli wtedy, kiedy zostaje się odrzuconym za to, co masz w środku.Przytuliła się do niego.- W takim razie nie masz się o co martwić.Odchylił się i wsunął palec pod jej brodę, aby unieść jej głowę.Spojrzała w te jej śliczne, zielone oczka.Zatraciła się w nich.Praktycznie sięrozpłynęła pod ich uwagą.Cholera.- Jakim cudem cię znalazłem, Melanie Anderson?- zapytał.- Możesz za to podziękować libido Nikki, Panie Gwiazdo Rocka -powiedziała.- Wiesz, zaciągnęła mnie za kulisy wbrew mojej woli.Aby mogłazabawić się z Shade'em Silvertonem - lekkie ukłucie niepokoju skradło oddechMelanie.Nikki wciąż się do niej nie odezwała.Melanie nie wiedziała, czypowinna się martwić czy wkurzyć.- Wyślę jej kwiaty w podzięce - powiedział.Zmartwienie Melanie zniknęło, kiedy podniósł ją w pasie i postawił nakrawędzi łóżka o królewskich rozmiarach.Prawdę mówiąc, to zniknęło wszystko na całym świecie oprócz niego,kiedy obsypał jej skórę miękkim pocałunkami, aż pochwycił sobą każdy jejcal.Ona także go dotykała, opuszkami palców i ustami i językiem, ażwreszcie nakrył jej ciało swoim i patrząc jej nieustannie w oczy, wszedł w niągłęboko.Jego pchnięcia były boleśnie powolne, dając jej mnóstwo czasu, abynacieszyła się każdym.Splótł z nią palce, trzymając jej dłonie nad jej głową,gdy powoli popychał jej ciało ku rozkoszy.Kiedy wreszcie zadrżała, topocałował ją namiętnie i dołączył do niej w błogości.Całkowicie się mylił dotego, że jej orgazm nie byłby tak silny jak jej inne.Z pewnością poczuła tenw swojej zaciskającej się cipce, ale poczuła go również głębiej.Poczuła go wswoim sercu, w swojej duszy.Wszędzie czuła Gabe'a.Cholera.Zamknęła oczy i z trudem przełknęła ślinę, zwalczając emocje, którezaciskały się na jej gardle.Naprawdę zamierzała się rozpłakać po seksie? Ktotak robił?Gabe zwiotczał na niej i uwolniła swoje ręce z jego, aby móc go mocnoprzytulić.Zaciągnęła się nim głęboko i odetchnęła, jakby mogła poczuć gowięcej w sobie.Chcąc go mieć całego w sobie.Odetchnęła z nim znowu, kiedy zaczęła myśleć, że jej płuca eksplodująod wstrzymywania powietrza.- Dobra - szepnął.- Zamierzam z ciebie zejść i pójść teraz spać.Typowy facet, pomyślała z uśmiechem.- I będę udawać, że właśnie nie oddałem ci swojego serca.Może nie był taki typowy.Co miała na to powiedzieć?Wysunął się z jej ciała i sturlał się z niej.Zamiast zamknąć oczy irozpocząć chrapać, to uniósł rękę i prześledził kontury jej twarzy jednympalcem. - Pewnie będziesz potrzebował zastępstwa na to serce, które właśnie midałeś - powiedziała.Uniósł pytająco brew.- Moje będzie pasować?- spytała schrypniętym głosem.Zakrył jej walące serce jedną dłonią i uśmiechnął się tym szerokim,wspaniałym uśmiechem, przez który z przyjemności podwijała palce u stóp.- Zdaje się, że jest w dobrym stanie.Biorę je. Rozdział 18Dziwny dzwięk wyrwał Melanie ze snu.Z walącym sercem, otworzyłaoczy.Dopiero po chwili rozpoznała słabo oświetlony pokój i masywne,orzechowe meble w domu Gabe'a.Ciężki ciężar leżał na środku jej pleców.On też należał do Gabe'a.Uśmiechnęła się z zadowolenia i znowu zamknęłaoczy tylko po to, aby ponownie je otworzyć, gdy Gabe jęknął przez sen.Wił się w splątanej pościeli, kopiąc mocno w goleń Melanie.Skuliła się i próbowała wydostać spoza jego zasięgu.- Nie - jęknął.- Nie, proszę.Ledwo uniknęła jego ciosu pięścią w jej żebra.Jeżeli chciała przetrwaćtą noc bez szwanku, to musiała wybudzić go z tego koszmaru.- Gabe - powiedziała spokojnie, kładąc dłoń na jego ramieniu.Potrząsnęła nim lekko.- Kochanie, obudz się.Masz zły sen.- Nie!- krzyknął i poderwał się do pozycji siedzącej, niemal zwalającMelanie z materaca.Jego oczy rozejrzały się dziko po pokoju, wreszciezatrzymując na nie.Odetchnął ciężko i przerzucił swoje długie nogi przezkrawędz łóżka.Oparł łokcie na swoich udach i ukrył twarz w dłoniach,oddychając powoli, aby wrócić do normy.- Wszystko w porządku?- zapytała Melanie.Gdy otworzył oczy, towyglądał na przerażonego.Nie była pewna, czy chciała wiedzieć, co go takgłęboko męczyło, ale i tak zapytała, bo chciała być tu dla niego, jeśli jejpotrzebował.- Chcesz o tym porozmawiać?Niemal niezauważalnie pokręcił głową.- Poczujesz się lepiej.- Nie miałem tego koszmaru od lat - powiedział.- Głupi dzieciak.Głupipieprzony dzieciak.Sprowadził go z powrotem.Pierdolę to wszystko. Melanie przez długi czas nie rozumiała jego słów.- Ten dzieciak, który potrącił twojego psa?Przytaknął lekko.- On nie chciał - powiedziała Melanie, nie wiedząc co innego miałabypowiedzieć.- Nie chciał się upić? Nie chciał usiąść za kierownicę?- N-nie sądzę.- W takim razie przestać szukać wymówek dla tego gówniarza.- Nie szukam.Nie rozumiem, dlaczego bardziej wkurza cię to, że byłpijany, niż to, że potrącił Lady.Przesunęła się na materacu i uklękła za nim.Kiedy dotknęła jegoramienia, to podskoczył jakby go uderzyła.- O czym śniłeś?- Nie chcesz wiedzieć.- Chcę.Powiedz mi.- On nie był martwy, Melanie.Zmarszczyła brwi.- Oczywiście, że nie jest martwy, kochanie.Jestem pewna, żebezpiecznie dojechał do domu.Za bardzo się martwić - jakby ona mogłapowiedzieć coś na ten temat.- Nie ten dzieciak z popołudnia - powiedział.- Joey.Powiedzieli jegorodzicom, że umarł natychmiast po tym jak rozbił się na drzewie.Powiedzieliim, że nie cierpiał.To było kłamstwo, Mel.Być może miłosierne kłamstwo, alejednak kłamstwo.Przesunęła dłonią po jego gładkich plecach i oparła głowę na jegoramieniu, czekając ażby kontynuował.- Usłyszałem trzask.Wiedziałem, że to był Joey i pobiegłem zobaczyćco się stało.Nie miałem problemy z odnalezieniem samochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •