Home HomeSmith Lisa Jane Pamiętniki Wampirów 06 Dusze cieni (bez korekty)Olivia Cunning One Night with Sole Regret 06 Tell meS. D. Perry Resident Evil 06 Code VeronicaSlaughter Karin Will Trent 06 ZbrodniarzTerry Pratchett 06 Trzy wiedzCarter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean ParkAdobe Photoshop CS2 PodrecznikFeist R.E Adept magiiApache Server 2 BibleSwietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Jednak wtym przypadku pojawiły się komplikacje.- Komplikacje? - powtórzyła Amy.- U twojego dziadka wystąpiła tak zwana odma opłucna, co oznacza, że powietrze nie wydostaje się zezdrowego płuca - powiedziała doktor Marshall.- Może to byd śmiertelna choroba.ale oczywiście nie oznacza to, że dziadek umrze - dodała szybko, widząc pobladłą twarz Amy.- Udało nam się ustabilizowadjego stan, muszę jednak powiedzied, że wszystko rozstrzygnie się w ciągu najbliższych kilku godzin.- Mogę go zobaczyd? - zapytała Amy tak zdenerwowana, że z trudnością artykułowała słowa.135Lekarka skinęła głową.-Jest w tej chwili uśpiony, ale możesz do niego iśd.Zaprowadziła ich na oddział intensywnej opieki medycznej i otworzyła drzwi.Starszy pan leżał nieruchomo z zamkniętymi oczami.Do jego nosa, klatki piersiowej i nadgarstkaprowadziły rurki, a stojące obok łóżka aparaty pikały i mrugały.Wokół krzątała się pielęgniarka, któraspojrzała na wchodzącą Amy ze współczuciem.- Jesteś wnuczką pana Barletta? - zapytała.Amy skinęła głową, wpatrując się w postad dziadka.Poczuła, że Treg ściska ją za rękę, a kiedy pielęgniarka odsunęła się na bok, Amy podeszła do łóżka.Dziadek był niezwykle blady, a jego ręce spoczywały nieruchomo na kołdrze.Przełknęła z trudem ślinę i usiadła na krześle obok łóżka.Położyła dłoo na ręce dziadka - była zimna iwilgotna.- Zostawimy was na chwilę - powiedziała doktor Marshall.- Gdyby pojawił się jakiś problem, wystarczynacisnąd ten czerwony przycisk na ścianie.Po chwili za lekarką i pielęgniarką zamknęły się drzwi.- Chcesz, żebym został, czy wolałabyś byd sama? -zapytał cicho TVeg.- Zostao, proszę - powiedziała podnosząc na chwilę wzrok.- TYeg, ja nie mogę patrzed na niego w takimstanie.136-Jeszcze trochę, Amy - powiedział, obejmując ją ramieniem.- Będzie dobrze.- Najpierw mama, potem Pegaz, a teraz.- przygryzła wargę, żeby nie dad po sobie pokazadrozpaczliwego strachu, który ją ogarniał.Schyliła głowę, pozwalając, by długie włosy opadły jej na twarz.- Tak bardzo go kocham.- A on ciebie, Amy - powiedział Treg, kucając obok niej i wpatrując się w nią intensywnie.- Przecież znaszdziadka, on tak łatwo nie daje za wygraną.Będzie walczył.Przełknęła ciężko ślinę.Tak, Treg ma rację. - Słyszysz mnie, dziadku? - szepnęła, chwytając jego wilgotną dłoo.- Musisz walczyd, rozumiesz - musisz!Noc mijała bardzo powoli, a Amy nie ruszała się od łóżka dziadka.Tuż po drugiej w drzwiach oddziałuintensywnej opieki medycznej stanęła Marnie ze Scottem.- Amy - szepnęła Marnie - przyjechaliśmy od razu, jak tylko przeczytaliśmy wiadomośd.Amy oderwała się od łóżka i wyszła z nimi na korytarz, po czym uścisnęła i Marnie i Scotta.- Czy Lou wie? - zapytał Scott.Pokręciła głową.- Nie wiem, gdzie się zatrzymała na noc - powiedziała.Scott zaklął pod nosem.137Amy zerknęła na drzwi sali - nie chciała odchodzid od dziadka ani na chwilę.- Wracam do środka - powiedziała i wróciła do dziadka, zostawiając Trega, by wyjaśnił wszystko Scottowii Marnie.- Marnie zaoferowała się zostad tu z tobą - powiedział, kiedy wrócił po dziesięciu minutach do sali.- Jawracam do Heartlandu, żeby zająd się rano koomi.Trzeba też poinformowad Bena.Mogę?Skinęła głową.Nie chciała, żeby Treg odchodził, ale wiedziała, że mówi sensownie.Marnie nie znała siętak na koniach, żeby poradzid sobie samej, a poza tym Ben powinien się dowiedzied o całej sytuacji.- Dzięki temu ktoś będzie w domu, jeśli Lou zadzwoni - powiedział.- Dacie sobie radę z Marnie?- Tak - powiedziała i zmusiła się do uśmiechu.-Dziękuję ci, Treg.- Nie ma za co.Pamiętaj - nie trad nadziei - to mówiąc, przytulił ją i wyszedł.Przez resztę tej długiej nocy Marnie towarzyszyła Amy w szpitalu.Niewiele rozmawiały, głównie siedziaływ milczeniu, z czego Amy była zadowolona.Miała wrażenie, jakby jej mózg zamknął się nagle przed nią,jakby przerastały ją tak proste czynności jak mówienie czy uśmiechanie się.Pragnęła tylko jednego - żebydziadek otworzył oczy, żeby coś powiedział, pokazał jej, że jego stan się poprawia.138Przypomniała sobie te wszystkie godziny, które spędzała z nim, gdy była jeszcze zbyt mała, by pomagadmamie w obejściu - sprzątała z nim w domu, pieliła w ogródku warzywnym, jezdziła na zakupy.Przypomniała sobie wszystkie gry, w które z nią grał.I to, że zawsze był przy niej, kiedy mama byłazajęta.To właśnie dziadek wysłuchiwał tego, co ma do powiedzenia i to on pomagał jej w lekcjach.Przyglądając się jego pomarszczonej twarzy, zdała sobie nagle sprawę, że wcale nie zauważyła, kiedy sięzestarzał.Zawsze miał tyle energii, że nigdy nie uważała go za starego człowieka.Teraz jednak widziała głębokie bruzdy na jego czole i zmarszczki wokół oczu.Powinny były z Lou bardziej dbad o to, żeby sięnie przemęczał.Kiedy ciemne niebo za oknem przybrało odcieo szarości, Amy położyła dłoo na twarzy dziadka.Próbowała sobie wyobrazid, jak wyglądałoby życie bez niego.- Dziadku! - szepnęła.- Kocham cię.Nagle zamarła.Wydawało jej się tylko, czy rzeczywiście poruszył powiekami?- Dziadku?Tym razem nie miała już wątpliwości.Zamrugał i poruszył ustami.- Amy? - wyszeptał z trudem.-Tak, dziadku.To ja!Usłyszała, jak za plecami Marnie zrywa się z siedzenia.139- Pójdę po lekarza!Amy usłyszała dzwięk otwieranych, a potem zamykanych drzwi.Dziadek znowu zamrugał powiekami.- Sucho.wody.- wycharczał.- Zaraz tu będzie lekarz - powiedziała i chwyciła go za rękę, modląc się w duszy, żeby teraz już wszystkoszło w dobrym kierunku.W ciągu kolejnych trzydziestu minut przez salę, w której leżał dziadek przewinęło się mnóstwo lekarzy ipielęgniarek.W koocu jednak Amy mogła znowu zostad z nim sama.Nadal był blady, podłączony dowielu urządzeo, ale przynajmniej był przytomny.- Tak bardzo się o ciebie martwiłam - powiedziała i pocałowała go w policzek.Kiedy się odezwał, mówił powoli, jakby każdy oddech sprawiał mu trudnośd.- Nie wystarczy zapalenie płuc, żeby się mnie pozbyd - wyszeptał i przykrył jej dłoo swoją.- Wyglądasz nazmęczoną.Która jest godzina?- Już rano.Siedziałam tu całą noc, ale nic mi nie jest.- Lou.- Jak tylko zadzwoni, powiem jej o wszystkim - powiedziała szybko.- Na pewno natychmiast wróci.- Nie - wyrzęził.- Nie martw jej, nie chcę, żeby wracała specjalnie dla mnie.Niech zostanie, dopóki niespotka się z ojcem. 140- Ale, dziadku - zaczęła Amy.- Przecież ona na pewno będzie chciała wrócid.Ona.- Nie, Amy - zaprotestował słabo starszy pan.- Kiedyś przeszkodziłem jej w spotkaniu z ojcem, nie zrobiętego ponownie.Proszę, obiecaj mi.że namówisz ją, żeby nie wracała od razu.Wbiła w dziadka wzrok.Jak może coś takiego obiecad? Z drugiej jednak strony, nie mogła patrzed na jegoniepokój.- Postaram się - powiedziała niechętnie.- Dziękuję ci - odpowiedział słabym szeptem i oparł się z powrotem o poduszki.- Pójdę już, ale jeszcze dzisiaj wrócę.Teraz musisz odpocząd.Skinął głową i zamknął oczy.Po chwili już spał.Amy wyszła ze szpitala na parking [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •