[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pug zobaczył, że żołnierze wyciągają miecze z pochew i wyjmują łuki.Chłopiec także miał w pogotowiu swój miecz i trzymając go trochę niezdarnie i kurczowo w prawej dłoni, jechał w stronę linii drzew.Niespodziewanie powietrze wypełniło się strzałami.Pug poczuł, że jedna z nich musnęła mu hełm.Mimo że nie było to trafienie wprost, aż odrzuciło mu głowę do tyłu, a oczy wypełniły się łzami.Wbił ostrogi w boki konia i na oślep rzucił się do przodu, mrugając oczami, aby odzyskać ostrość widzenia.Lewą rękę miał zajętą tarczą, a prawą mieczem, więc zanim zaczął normalnie widzieć, wpadł już pomiędzy drzewa.Wytrenowany wierzchowiec reagował wspaniale na ucisk kolan i łydek i przemykał w labiryncie pni.Spoza drzewa wyskoczył nagle ubrany na żółto żołnierz Tsuranich i zamachnął się na Puga.Chłopiec odparował cios tarczą, aż zdrętwiało mu lewe ramię.Ciął z góry, lecz tamten odskoczył w ostatniej chwili i Pug chybił.Zanim Tsurani zdołał wyprowadzić kolejny cios, Pug dał koniowi ostrogę i uciekł.Wszędzie dookoła niego las rozbrzmiewał odgłosami walki.Chłopiec z trudnością dostrzegał pomiędzy drzewami sylwetki innych jeźdźców.Kilka razy stratował usiłujących zastąpić mu drogę Tsuranich.W pewnym momencie jakiś żołnierz usiłował schwycić konia za wodze.Pug z całej siły ciął mieczem w garnkowaty henn i Tsurani zataczając się padł na ziemię.Chłopcu wydawało się, że wszyscy uczestniczą w jakiejś koszmarnej i wściekłej zabawie w chowanego z żołnierzami Tsuranich wyskakującymi co chwila zza drzew.Poczuł ostry ból w prawym policzku.Gnając przez las, dotknął policzka wierzchem prawej dłoni, w której trzymał miecz.Poczuł wilgoć.Odsunął rękę i na palcach zobaczył krew.Przyjrzał się z ciekawością, jakby to go nie dotyczyło, w ogóle nie słyszał świstu strzały, która go zraniła.Jeszcze dwukrotnie rozjechał zastępujących mu drogę Tsuranich.Jego przygotowany do bitwy wierzchowiec po prostu uderzał we wroga piersią, odrzucając go daleko w bok.Las niespodziewanie skończył się i Pug wypadł na otwartą przestrzeń.Na moment wstrzymał konia, aby dokładniej przyjrzeć się temu, co ujrzał przed sobą.Niecałe sto metrów na zachód od miejsca, gdzie wypadł z lasu, wznosiła się ogromna konstrukcja.Miała około stu metrów długości.Na obu jej krańcach wznosiły się w niebo drewniane tyki o wysokości około sześciu, siedmiu metrów.Wokół stało kilku ludzi, pierwsi Tsurani bez zbroi, których Pug widział.Ci w czarnych szatach nie mieli przy sobie żadnej broni.W powietrzu pomiędzy tykami wisiała migotliwa mgiełka przesłaniająca krajobraz poza nią, taka sama, jaką widział w pokoju Kulgana.Z mgiełki wyłaniał się właśnie wóz ciągnięty przez dwa szare, przysadziste, sześcionożne stwory poganiane przez dwóch żołnierzy w czerwonych zbrojach.Za urządzeniem stało już kilka innych wozów, a poza nimi na trawie pasło się kilka dziwacznych stworów.Tuż za dziwnym urządzeniem rozciągał się na łące ogromny obóz Tsuranich z niezliczoną liczbą namiotów.Na wysokich masztach powiewały na wietrze dziwne sztandary i proporce w jaskrawych kolorach.Unoszący się ponad licznymi ogniskami ostro pachnący dym, niesiony wiatrem, gryzł w oczy.Spomiędzy drzew wypadali kolejni jeźdźcy.Pug spiął konia i popędził, oddalając się skosem od dziwnego urządzenia.Sześcionożne bestie podniosły łby i leniwie odsunęły się na bok.Włożyły w to minimum energii, tylko tyle, ile było trzeba, aby zejść odrobinę z drogi nadciągającym jeźdźcom.Jeden z mężczyzn odzianych w czarną szatę zaczął biec w stronę galopujących żołnierzy Królestwa.Zatrzymał się i kiedy nadbiegli, odsunął się lekko na bok.Pug zdążył zauważyć przez ułamek sekundy jego gładko ogoloną twarz.Usta poruszały się, a oczy wpatrzone były w coś poza Pugiem.Usłyszał krzyk i obejrzał się przez ramię.Na ziemi leżał rozciągnięty jeden z ich żołnierzy, a jego koń stał jak wmurowany w ziemię.Kilku żołnierzy Tsuranich rzuciło się na leżącego.Pug odwrócił głowę.Minął dziwną konstrukcję i jeszcze raz obejrzał się.Zobaczył kilka niewidocznych do tej pory jasnych namiotów rozbitych po lewej stronie.Droga przed nim była wolna.Chłopiec spostrzegł cwałującego nie opodal Kulgana.Ściągnął wodze swego wierzchowca i podjechał bliżej maga.W odległości trzydziestu metrów po prawej jechali kolejni jeźdźcy.Kulgan krzyknął coś do Puga, ale – w pędzie – chłopiec nie zrozumiał.Mag wskazał na swój policzek, a potem na Puga.Pytał o samopoczucie chłopca.Pug pokiwał mieczem i uśmiechnął się.Mag także odpowiedział szerokim uśmiechem.Niespodziewanie gdzieś od przodu usłyszeli głośny, brzęczący dźwięk wypełniający powietrze.Tuż przed nimi pojawiła się nagle, nie wiadomo skąd, czarno ubrana postać.Koń Kulgana ruszył prosto na obcego, ten jednak nie odskoczył, lecz wymierzył w stronę maga dziwnie wyglądające urządzenie.Powietrze zasyczało, jak przy wyładowaniu pioruna.Koń maga kwiknął i padł jak sparaliżowany na ziemię.Gruby mag przeleciał przez łeb konia, lecz nim uderzył o ziemię, zdołał podwinąć pod siebie prawe przedramię.Z zadziwiającą zręcznością przeturlał się po trawie, zerwał błyskawicznie na nogi i rzucił się na czarno odzianą postać.Wbrew rozkazowi nieprzerywania galopu Pug ściągnął wodze wierzchowca i zawrócił.Kulgan siedział okrakiem na piersi wroga.Obaj trzymali się prawymi dłońmi za lewe nadgarstki.Pug przyjrzał się im uważnie i zrozumiał.Wbijając w siebie wzrok, prowadzili pojedynek siły woli.Kulgan wyjaśniał kiedyś chłopcu arkana sztuki posługiwania się tą dziwną mocą umysłu.W czasie takiego pojedynku jeden mag mógł przymusić wolę drugiego do uległości, wymagało to jednakże ogromnej koncentracji i było dla jego uczestników niezwykle niebezpieczne.Pug zeskoczył z konia i podbiegł do walczących.Płaską stroną klingi miecza uderzył w skroń czarnej postaci.Ciało maga Tsuranich zwiotczało i legł on bez czucia na ziemi.Kulgan wstał, chwiejąc się na nogach.– Dziękuję, Pug.Chyba bym go nie pokonał.Jeszcze nigdy nie zetknąłem się z tak wielką siłą woli.Spojrzał na leżącego w drgawkach konia.– Nic z niego nie będzie.Słuchaj uważnie, chłopcze, bo będziesz musiał zanieść tę wiadomość księciu Borricowi.Z tempa, w jakim sprowadzili wóz przez śluzę, oceniam, że są w stanie sprowadzić do nas dziennie kilkuset ludzi, a być może znacznie więcej.Powiedz Księciu koniecznie, że próba zaatakowania i opanowania maszyny to czyste samobójstwo.Ich magowie są zbyt potężni.Nie będziemy w stanie zniszczyć urządzenia, które podtrzymuje otwarcie w przestrzeni.Gdybym miał trochę czasu, aby przyjrzeć się temu z bliska i zastanowić.Powiedz mu, że koniecznie musi wezwać posiłki z Krondoru, a być może nawet ze wschodu.Pug chwycił Kulgana mocno za ramię.– Nie zapamiętam wszystkiego.Pojedziemy razem na moim koniu.Kulgan zaczął protestować, ale był zbyt wyczerpany i słaby, aby stawić chłopcu opór.Pug ciągnął go w stronę wierzchowca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]