[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuła, jak Tris sięga gdzieś i chwyta ręką ciepły i kościstynadgarstek jakiegoś człowieka.To także i moja domena - usłyszała w umyśle głos.Był toSzronoświerk, który w tym momencie był w stanie za pośred-nictwem Tris mówić do Daji i słyszeć ją.Dziewczyna poczułatak wielką ulgę, że aż ugięły się pod nią kolana.Szronoświerkmógł przecież to wszystko naprawić!Na Shurri i Hakoi - wyszeptał mag, gdy tylko spojrzał naotaczającą rzeczywistość jej oczami.Wydawał się przerażony.Daja z trudem przełknęła ślinę.A co jeśli Szronoświerkowinie uda się tego naprawić?Co mam zrobić? - zapytała.- Może zmienię się w bardzo,bardzo mocny miech.?Nie! Nie rozdmuchuj ognia - ostrzegł ją.- To, co sprawdzasię w przypadku świeczki, tutaj nie zadziała.Rozniesiesz tylkopożar na większe obszary lasu.Musisz go utkać - stwierdziła Sandry - w podobny sposób, jakzrobiłaś to tego dnia, gdy Polyam wręczyła ci misę.Przekażemy ci naszą moc, ale to ty będziesz musiała niąpokierować.Yarrun nazwał to Wielkim Kwadratem Zuhayara Wspa-niałego - dodała Tris.- Potrafił wygasić ogień w paleniskutwojej kuźni.Jeżeli będzie wystarczająco duży, być może uda cisię zgasić nim ten pożar.Przecież nie stworzę tak ogromnego kwadratu, żeby ugasićpalący się las! - krzyknęła Daja.Zacznij tkać! - ponagliła ją Sandry.- Gaszeniem ognia zaj-miesz się wtedy, gdy będzie on już pod kontrolę!Daja jęknęła, przygryzając wargę.Płomienie zbliżały się dokarawany - na ich drodze była jeszcze tylko dziewczyna.Spoglądając na teren poniżej, dostrzegła przerwę w ścianiepłomieni - w ziemi tkwiła tam ogromna skała.Kolejną lukę wogniu stanowiła droga.Być może Daja potrzebowała więcejniż jednej ognistej tkaniny.Wyciągnęła rękę, rozkładając szeroko palce.Płonącykawałek lasu po lewej stronie był jej kciukiem, duży obszar nawprost przed nią stał się jej palcami wskazującym i środ-kowym, a pożoga po prawej stronie - pozostałymi.Tymitrzema kanałami dziewczyna wysłała fale magii.Strumień,niosący moc Sandry, Tris i Szronoświerka, a także jej samej,napęczniał i rozkwitł.Utrzymując tę moc w ryzach siłą umysłu,Daja rozciągnęła żar do postaci trzech gigantycznych pni.Wpewien sposób przypominało to posługiwanie się ogniem zpaleniska, tyle tylko, że najmniejsze zaburzenie koncentracjiuwolniłoby te płomienie, doprowadzając do znaczniewiększych zniszczeń od tych, które mogłaby spowodować wkuźni.Rozciąganie ognia czyniło go silniejszym, podobnie jakdziało się to z szeroką rzeką wtłaczaną do małego, głębokiegokanału.Daja uformowała wszystkie trzy fale ognia i skierowaław niebo, nadając im formę słupów.Skupiła umysł na płomienistej kolumnie po lewej stronie ipodobnie jak podczas wcześniejszego tkania ognia rozkazałajej podzielić się przy jednym końcu na liczne nitki.Ogieńwalczył, chcąc uwolnić się z uchwytu magii dziewczyny iwrócić do pożerania wszystkiego w zasięgu wzroku.- Nie - warknęła Daja.Trenowała siłę woli na żelazie i złocie,więc wymagała, by i ten ogień robił dokładnie to, co mukazała!Kolumna szarpnęła się.Płomienie pragnęły strawić pokrytąłatwopalnym materiałem ziemię i nie zamierzały się podpo-rządkować.Daja uderzyła potężną falą magii, zgniatając mocognia, i kolumna zafalowała, a następnie rozdzieliła się nakońcu niczym postrzępiona lina.Gdzieś w głębi magii Daji czaiła się gotowa do działaniaSandry.Ja to zrobię - zapewniła przyjaciółkę.- Pozwól mi.Daja westchnęła, przekazując pałeczkę małej tkaczce.Sandry pomknęła, aby zebrać swobodne końce rozszczepionejkolumny ognia i szybko zaczęła ją tkać, zupełnie jakby całeżycie używała ognistej nici.Przez chwilę Daja obserwowałaprzyjaciółkę.Martwiła się, widząc, że siła, z jaką Sandrytrzyma tak wiele ognistych włókien, nie jest wystarczająca.Mimo że rozżarzone nici często wymykały się San-dry z rąk, ona jednak za każdym razem ponownie je chwy-tała.Nieco już spokojniejsza, Daja spojrzała na słup płomieniunoszący się wprost przed nią.Teraz już lepiej rozumiała, jaknależy go kształtować.Uderzyła mocą niczym młotem ikolumna ugięła się, a następnie zesztywniała.Dziewczynawaliła więc raz po raz, aż wreszcie końcówka rozszczepiła sięna pojedyncze sznurki.Tym razem za tkanie zabrała się Tris,która wprawdzie nie była taka szybka, jak Sandry, leczpotrafiła opanować włókna, by te jej nie uciekały.Tris sobieradziła i Daja doskonale o tym wiedziała.Obserwując przyjaciół, ścisnęła ostatnią kolumnę ognia.„Dzięki niech będą Kupcowi i Rachmistrzyni za to, że naszemoce się wymieszały" - pomyślała przerażona.„Sama nigdynie zdołałabym poradzić sobie z tymi płomieniami".Skupiła uwagę na słupie płomieni, który ciągle jeszcze trzy-mała.Tym razem była pewna tego, co robi, i pojedynczym ude-rzeniem magii rozszczepiła go na tuzin nici.Pozwól teraz mi — odezwał się Szronoświerk.Jego magiaprzedarła się z pełną mocą przez Daję, sprawiając, że dziew-czyna aż zaszczękała zębami.Przepuściła swojegonauczyciela, obserwując, jak radzi sobie z płomieniami,traktując je niejako nici, lecz drut.Bezustannie układał je oboksiebie i krzyżował z innymi, a następnie uderzał z całej siłymiejsca, w których płomienie się ze sobą stykały, tworząc wten sposób solidne, jednolite połączenia.Oczy Daji zaszły mgłą, z trudem utrzymywała się na nogach.Tak duża ilość mocy przepływająca przez jej ciało wysysa-ła z niej siły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]