Home HomeBrooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)Goodkind Terry Pierwsze prawo magii02 Terry Brooks Mroczne WidmoBrooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8Brooks Terry Potomkowie ShannaryBrooks Terry Piesn ShannaryHerbert Frank Heretycy Diuny (2)Card Orson Scott Dzieci Umyslu (2)9.Glen Cook A Imie Jej Ciemnosc
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W sąsiednim pokoju panowała cisza, ale chłopiec widział pod drzwiami wąski pasek światła świecy.Wrócił do łóżka.Za mętną rzeką Błazen także się obudził.Zatrzymał się w Gildii Błaznów, nie z własnego wyboru, ale po prostu książę na nic innego nie dał mu pieniędzy.Zresztą sen i tak nie przycho­dził.Chłodne mury budziły zbyt wiele wspomnień.Poza tym, kiedy wytężał słuch, słyszał stłumione szlochy i czasem jęki z po­kojów studentów, którzy ze zgrozą rozmyślali o czekającym ich życiu.Poprawił twardą jak kamień poduszkę i ułożył się, by zapaść w niespokojny sen.Może śnić.- Dla nadania konsystencji.Ale nie pisze tu, jakiej konsystencji.- Mateczka Whemper sugerowała, żeby wypróbować to w kubku zim­nej wody, jak karmel.- Jakiż to pech, że nie przynieśliśmy kubka, Magrat.- Musimy się spieszyć, Esme.Noc już prawie minęła.- Tylko nie miejcie do mnie pretensji, jeśli się coś nie uda.Jak da­lej.„Małpi włos."Kto ma małpi włos?Dziękuje, Gytho, chociaż bardziej mi to wygląda na koci włos.Ale mniejsza z tym.„Małpi włos, potem cyku­ta", a jeśli to prawdziwa cykuta, to naprawdę bardzo się zdziwię, „z mar­chwi sok i język z buta."Rozumiem, to taki żart.- Proszę, szybciej!- Dobrze, dobrze.„Sowi lot i blask świetlika.Zagotować i niech pyka".- Wiesz, Esme, to wcale nie jest takie złe.- Przecież tego się nie pije, głupia najczcigodniejsza!Tom usiadł na łóżku.To znowu one, te same twarze, kłótliwe głosy zniekształcone przez czas i przestrzeń.Nawet kiedy spojrzał w okno, gdzie światło nowego dnia zale­wało miasto, wciąż słyszał głosy dudniące w oddali, jak cichnący z wolna grom.- Ja na przykład nie uwierzyłam w ten język z buta.- Ciągle jest strasznie rzadkie.Może trzeba dodać trochę mąki ?- To bez znaczenie.Albo jest już w drodze, albo nie.Tomjon wstał i spłukał twarz wodą z miski.Cisza kłębiła się w pokoju Hwela.Tomjon wciągnął ubranie i otworzył drzwi.Pokój wyglądał, jakby spadł w nim śnieg: wielkie i ciężkie płat­ki, które spłynęły we wszystkie kąty.Hwel siedział przy swoim ni­skim stole, z głową złożoną na pliku kartek.Chrapał.Tomjon przeszedł przez pokój na palcach i podniósł przy­padkową kulę zgniecionego papieru.Wygładził kartkę i prze­czytał:KRÓL: Teraz zawieszę moją koronę na tym krzaku, a wy mi powiecie, gdyby ktoś chciał ją ukraść.Dobrze? WIDZOWIE: Tak!KRÓL: Gdybym tylko mógł znaleźć swojego konika.(Pierwszy Zabójca, wyskakuje zza skały)PUBLICZNOŚĆ: Za tobą! (Pierwszy Zabójca znika)KRÓL: Próbujecie żartować z waszego dobrego Króla, wy nie­grzeczne.Potem było mnóstwo skreśleń i wielki kleks.Tomjon odrzucił kartkę i podniósł następną.KRÓL: Jest li to kaczka nóż sztylet, co za obok z przodu przed sobą widzę z zwróconą do mnie ku mej dłoni dziobem rę­kojeścią?PIERWSZY MORDERCA: Wierzę, że to nie on.O nie, wcale.DRUGI MORDERCA: Prawdę rzeczesz, panie.O tak, te on!Sądząc po fałdach na papierze, tę kartkę ciśnięto o ścianę wyjątkowo mocno.Hwel wytłumaczył kiedyś Tomjonowi swoją teorię natchnień i wyglądało na to, że tej nocy spadały gęsto jak grad.Zafascynowany możliwością wejrzenia w proces twórczy, Tomjon obejrzał jeszcze trzecią zaniechaną próbę:KRÓLOWA: Na bogów, jakiś głos dochodzi! Może to mąż mój powraca! Szybko, do garderoby i nie czekaj na rozkaz wyjścia!MORDERCA: Ależ pokojówka twoja wciąż nosi moje pan­tofle!POKOJÓWKA (otwierając drzwi): Arcybiskup, wasza wyso­kość.KAPŁAN (spod łóżka): Na mą duszę!(Wrzawa i zamieszanie)Tomjon zastanawiał się przez chwilę, jak można zamieszać wrzawę.Z wizyt w kuchni pamiętał, że mieszanie zwykle opóźnia wrzenie.Widać Hwel sądził inaczej.Podkradł się do stołu i bardzo ostrożnie wyciągnął plik kar­tek spod głowy śpiącego krasnoluda, opuszczając ją delikatnie na poduszkę.Na pierwszej stronie przeczytał:Verence, Felmet, Wigilia Pomniejszych Bóstw, Noc Długich Noży, Sztyletów Królów, autorstwa Hwela z trupy Vitollera.Komedia Tragedia w ośmiu pięciu, sześciu trzech dzie­więciu aktach.Osoby: Felmet, dobry król.Verence, zły król.Wethewacs, zła czarownica.Hogg, także zła czarownica.Magerat, syrena.Tomjon przewrócił stronę.Scena: Bawialnia, Statek na morzu, Ulica w Psedopolis, Bu­rza na wrzosowisku.Wchodzą trzy czarownice.Chłopiec czytał przez chwilę, po czym zajrzał na koniec.Szlachetni państwo, to dla was tańczymy.Królowi zdrowia i szczęścia życzymy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •